05 stycznia 2021, 09:00
WOTY 2020
Rok 2020 był wyjątkowy pod wieloma względami. Do pandemii i wszystkich związanych z nią zmian dołączyły kolejne nietypowe wydarzenia. Oxford English Dictionaries nie wyłoniło słowa roku. Także konkurs Polskiego Wydawnictwa Naukowego na młodzieżowe słowo roku zakończył się bez zwycięzcy.

Anglicy uwielbiają skróty. WOTY, pisane również WotY, to skrót od Word of the Year. W przeciwieństwie do Polaków, którzy lubią skarżyć się na zaśmiecanie polszczyzny neologizmami i słowami zaczerpniętymi z obcych języków, najczęściej z angielskiego, Anglicy co roku chlubią się tym, że powstało ileś nowych słów, używanych na tyle często, że zasłużyły na to, by wpisać je do Oxford English Dictionary, czyli OED.

Obydwa zasłużone wydawnictwa podały powody podjęcia takich decyzji. „Kapituła plebiscytu Młodzieżowe Słowo Roku postanowiła w roku 2020 nie wyłaniać zwycięskiego słowa. Konkurs, który przez lata był zabawą z językiem i służył refleksji nad nim, stał się w tym roku areną walki na słowa, a tego faktu nie możemy i nie chcemy akceptować. Najczęściej zgłaszane były słowa wulgarne, wyśmiewające konkretne osoby, poglądy, postawy lub płeć. Słowa, które znalazły się na pięciu pierwszych miejscach, są sprzeczne z regulaminem plebiscytu, na mocy którego eliminuje się określenia wulgarne, obraźliwe, nawołujące do nietolerancji, odnoszące się do konkretnych osób (w tym nazwiska). Z tych powodów kapituła plebiscytu nie wskazała zwycięskiego słowa roku 2020” – stwierdzono w wydanym komunikacie.

Podano jednak słowa, które zyskały największą popularność, opuszczając te wulgarne. Na pierwszym miejscu znalazł się czasownik sasinić, od nazwiska wicepremiera Jacka Sasina. Sasinić oznacza planowanie osiągnięcia sukcesu, jednak w efekcie zrobienie czegoś źle, byle jak lub nieudolnie. Można zsasinić egzamin i oskarżyć rząd o zsasinienie kolejnej ustawy. Tym samym Jacek Sasin kolejnym polskim politykiem, który zapisał się w historii jako ten, którego nazwisko posłużyło stworzeniu nowego słowa, jak sławojka i kuroniówka. Na drugim miejscu znalazła się julka, pisana małą litery. Oznacza młodą egzaltowaną osobę zamieszczającą na Twitterze emocjonalne wpisy, dotyczące poglądów politycznych, lewicową entuzjastkę wspierającą protesty kobiet. Marek Łaziński, członek kapituły Młodzieżowego Słowa Roku, przychylnie patrzy na julki. Jak pisze w komentarzu do decyzji jury, „bez tak pobłażliwie traktowanych julek nasz kraj wyglądałby dziś inaczej.” Chyba w ich obronie, choć nie tylko, Anna Ewa Wileczek, również członek jury, przytacza słowa Stanisława Jerzego Leca „Jeśli okrzyk wolności wymaga błędu gramatycznego. Zrób go!”.

Obydwa słowa usunięto z ubiegania się o palmę pierwszeństw, gdyż pierwsze jest czasownikiem, a drugie jest nie tyle lekceważące, ile odnosi się do krytyki pewnych poglądów, a nie zachowań.

Wiele innych słów, które znalazły się na liście zgłoszonych do konkursu, odnosiło się do aktualnej sytuacji związanej rozpowszechnianiem się zarazy i skutkami niechorobowymi COVID19, a więc koronaferie, koronaparty, koronaselfie, czy kowidiota. To ostatnie wyrażenie odnosi się do osoby rozpowszechniającej teorie spiskowe. Mnie osobiście spodobały się dwa inne słowa: tozależyzm i atencjusz.

Inaczej swoją decyzję tłumaczą redaktorzy Oxford English Dictionary. Ich zdaniem minionych wydarzeń nie da się sprowadzić i oddać przy pomocy jednego, prostego sformułowania, opisującego kondycję świata. Takimi słowami były brexit, czy fake news. W roku 2020 obok oczywistych, jak coronavirus, czy pandemic, których użycie zwiększyło się kilkadziesiąt tysięcy razy w ciągu roku, znalazły się także bubbles, face masks, key workers i lockdown. Żadne jednak zdaniem OED nie opisuje sytuacji całościowo.

To ostatnie słowo zostało uznane za słowo roku przez słownik Collins. Jury tego wydawnictwa wymienia inne popularne określenia, wśród nich Megxit, oznaczające opuszczenie Wielkiej Brytanii przez księcia Harry’ego i jego żonę, a świadczy o dobrym ugruntowaniu się w angielskim exitu w odniesieniu do różnych zjawisk oraz TikToker określający osobę wysyłającą często wideo, także z sobą w roli głównej na TikTok.

W przeciwieństwie do koronawirusa, które znane było od ponad pół wieku, choć rzadko używane w języku potocznym, nowym słowem jest z pewnością COVID19. Nie zyskał on jednak uznania wśród językoznawców na tyle, by zostać słowem roku. To jedno z tych określeń z języka nauki, które zaczęto używać na co dzień. Jednym z nich jest ulubione przez polityków i naukowców ich wspierających nawet nie słowo, a litera — R. Ta litera i towarzysząca jej wielkość większe lub mniejsze od 1 decyduje o tym, czy mamy siedzieć zamknięci w domu, czy też otrzymamy prawo do spaceru, a być może do spotkania się z przyjaciółmi.

Rok 2019 upłynął w cieniu zmian klimatycznych i obydwa wydawnictwa, Collins i Oxford English Dictionary, były zgodne; pierwsze z nich wybrało jako słowo roku climate emergency, a Collins – climate strike. Rok 2020 okazał się z punktu widzenia brytyjskich językoznawców trudniejszy do zdefiniowania. I może decyzja zarówno PWN jak i OED najlepiej oddają istotę tego, co nas wszystkich spotkało – nie dają się zamknąć w jedno- lub dwusłowne pudełko.

Jak rok 2020 przejdzie do historii? Dziwny? Zwariowany? Stracony? A może ktoś po latach napisze „O roku ów! Kto ciebie widział w naszym kraju!”

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_