Co roku Sejm specjalną uchwałą honoruje wybitnych Polaków i znaczące wydarzeń. Patronami roku zostają wodzowie, politycy, wydarzenia na miarę Konstytucji 3 Maja, a do tego dorzuca się na ogół jednego pisarza lub poetę. Rok 2021 pod tym względem jest szczególny: patronami zostali aż czterej ludzie pióra.
Cyprian Kamil Norwid urodził się 200 lat temu. Przez niektórych uważany za czwartego wieszcza, przez innych za twórcę, który tworzył dla wybranych, niezrozumiałego dla przeciętnego odbiorcy poezji.
To z pewnością poeta trudny i – jak to się dzisiaj mówi – kontrowersyjny. Większość Polaków zna go z przerabianego w szkole „Fortepianu Szopena”. Zapewne tak by zostało, gdyby nie Czesław Niemen, który w 1970 r. nagrał płytę „Niemen Enigmatic”, na który składają się wiersze znanych polskich poetów, a w tym Norwidowski „Bema pamięci rapsod żałobny”. Dlaczego ten trwający kilkanaście minut, monumentalny, utrzymany częściowo w stylu chorału gregoriańskiego, utwór zdobył uznanie wśród młodzieżowej publiczności? Trudno zgadnąć. Słuchało się „Rapsodu” w odpowiednio przygotowanym nastrojowo wnętrzu, przy zgaszonym świetle i zapalonych świecach. W tym samym czasie Wanda Warska nagrała płytę, na której znalazł się utwór „W Weronie”. Przerabialiśmy go w szkole, ale dopiero za sprawą tej świetnej wokalistki nabrał on dla mnie znaczenia. W kilka lat później Niemen nagrał drugą płytę z muzyką napisaną do wierszy Norwida. Nauczyciele i słusznie, przez wiele lat wykorzystywali te ułatwiające odbiór muzyczne utwory do tego, by przybliżyć twórczość Norwida, żyjącego w nędzy „na paryskim bruku”. W rezultacie jest on, wybiórczo, lepiej znany niż na przykład Zygmunt Krasiński.
Jego różnorodna twórczość sprawia, że politycy o bardzo różnych poglądach wybierają z niego to, co im bliskie. Dla jednych jest piewcą Kościoła i religii, dla innych krytykiem polskiego charakteru. Jakie akcenty położone zostaną tym razem? A może podjęta zostanie decyzja wznowienia 11-tomowej edycji „Pism wszystkich” wydanych w 1976 r. z okazji 150 rocznicy śmierci poety. Obawiam się jednak, że do tego nie dojdzie.
Pozostałą trójkę patronów 2021 roku łączy jedno: urodzili się przed stu laty.
Krzysztof Kamil Baczyński urodził się w Warszawie. Chodził do słynnego gimnazjum im. Stefana Batorego. Jednym z jego nauczycieli był późniejszy mój polonista Antoni Pawłowski. W tej sytuacji nic dziwnego, że znaliśmy poezję Baczyńskiego. Część uczniów zżymała się, że nie rozumie, o co chodzi, inni uczyli się jego wierszy na pamięć. I on także należał do tych poetów, których trudno jednoznacznie zaszufladkować. Miał poglądy lewicowe. Podczas wojny należał do Szarych Szeregów i AK, ale także do socjalistycznego „Spartakusa” i współpracował z lewicującym pismem „Droga”. Nad grupą młodych poetów debiutujących podczas okupacji w pismach podziemnych opiekę literacką sprawował Jerzy Zagórski, współpracujący z pismem „Sztuka i Naród”, które opatrzone było mottem z Norwida. Artysta jest organizatorem wyobraźni narodowej. Krzysztof Kamil Baczyński razem z żoną Basią odwiedzili w lecie 1944 r. Wieliszew, letniskową wioskę położoną w pobliżu Warszawy na drugim brzegu Wisły. W kilka tygodni później obydwoje Baczyńscy nie żyli. Zagórski po wojnie napisał tekst zatytułowany „Śmierć Słowackiego” – tak wysoko cenił młodego poetę. Elżbieta Zagórska mówiła mi, że ojciec do końca życia nie mógł sobie darować, że nie zatrzymał Baczyńskich w Wieliszewie. Czy mógł jednak to zrobić? AK-owska młodzież garnęła się do walki. Wiadomo było, że powstanie musi wybuchnąć.
Tadeusz Różewicz był chyba pierwszym współczesnym poetą, którego wiersze czytałam z wypiekami na twarzy. Uwielbiałam też jego sztuki. „Stara kobieta wysiaduje”, „Kartoteka”, „Do piachu” łamały tradycje teatralne w inny sposób, niż czynił to Jerzy Grotowski. Poezja Różewicza zmieniała się w takim samym tempie, jak zmieniał się świat dookoła poety. Muszę przyznać, że wiersze z ostatnich lat (poeta zmarł w 2014 r.) mniej mi odpowiadały niż te sprzed półwiecza. A może po prostu z wiekiem mniej chętnie sięga się do poezji. Jestem ciekawa, czy któryś z teatrów wznowi w tym roku „Do piachu”, która swego czasu wywołała protesty, głównie ze strony AK-owców i partyzantów II wojny światowej.
Andrzej Czerniawski, przyjaciel i tłumacz Różewicza, uważa, że jest to jeden z tych polskich poetów, który powinien dostać Literacką Nagrodę Nobla. W „Pamiętniku Literackim” (t. LIX/2020) obwinia o to „krakowską mafię”, która przez Czesława Miłosza i Wisławę Szymborską zablokowała Nobla dla Różewicza. Otóż w odniesieniu do Miłosza zarzut pod adresem „krakowskiej mafii” jest chybiony. Od czasu pozostania na Zachodzie poeta nie utrzymywał żadnych kontaktów z Polską, a jeśli już jakąś mafię można winić, to parysko-solidarnościowa. O Nobla dla Miłosza przez wiele lat zabiegał Jerzy Giedroyc, a powstanie „Solidarności” w 1980 r. było dla komitetu sztokholmskiego znakomitą okazją do dania prztyczka w nos komunistycznym władzom PRL. W tamtym czasie nagroda dla Tadeusza Różewicza przyjęta byłaby przez władze z zadowoleniem: choć nie był piewcą „najlepszego z systemów”, to jego sztuki były wystawiane, wiersze drukowane. Miłosz był na indeksie.
Wreszcie Stanisław Lem. Pisarz zaszufladkowany jako twórca science fiction jest znacznie lepiej znany poza Polską niż wymieniona wyżej trójka – jego książki przetłumaczone zostały na ponad 40 języków i to, pomimo że pisarz używał specyficznego języka, wymyślając wiele nowych słów. Osobiście nie jestem wielbicielką tego typu książek, ale Lem to nie tylko autor popularnych zwłaszcza wśród młodzieży science fiction. To wizjoner, który potrafił przewidzieć świat rządzony przez roboty (Sztuczna Inteligencja), zagrożony ze strony terrorystów. Niektóre atrybuty przyszłości przewidział dokładnie i już się spełniły: w „Powrocie z gwiazd” mieszkańcy mają w domach ogromne telewizory na ścianach, a kobiety mają paznokcie pomalowane na niebiesko i zielono. Lem krytycznie patrzył na elity polityczne, na przekazy informacyjne, stwierdzając, że „falsyfikaty medialne” rozprzestrzeniają się lepiej niż prawdziwe informacje. Może w roku Lema warto wrócić do jego rozważań filozoficzno-społeczno-politycznych.
Skoro rok 2021 ma nam upłynąć literacko, to mam pretensję, że nie ma w gronie patronów kobiet, a są dwie, które świetnie by pasowały. Poetka Julia Hartwig urodziła się 14 sierpnia 2021 r. W tym roku przypada również setna rocznica śmierci Gabrieli Zapolskiej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zadziałała – by posłużyć się określeniem Adama Czerniawskiego – mafia. Tym razem męska.
Katarzyna Bzowska