10 lutego 2021, 09:00
„Nowi Europejczycy” w BrexLit
Gdy tylko podano wyniki referendum brexitowego, brytyjscy powieściopisarze chwycili za pióra, a ujmując sprawę we współczesnych realiach, zasiedli do komputerów. Część z nich opisuje rzeczywistość, jaka ich otacza, umieszczając swoich bohaterów na tle dziejących się wydarzeń politycznych, które znamy choćby z mediów. Inni próbują wyobrazić sobie pobrexitową przyszłość. Opowieści jednego i drugiego typu jest tak wiele, że za sprawą „Finacial Times” do angielskiego weszło nowe wyrażenie: BrexiLit.

Zjawisko stało się na tyle znaczące, że zajęli się nim literaturoznawcy. Napisano szereg artykułów, zorganizowano kilka konferencji, a także ukazało się kilka książek. Zwrócono też uwagę na to, że w tych powieściach rzadko pojawiają się imigranci z państw przyjętych do Unii Europejskie po 2004 r. Jeśli już, są to bohaterowie drugie planu, pojawiający się na chwile. Pisarze nie pofatygowali się nawet, by sprawdzić brzmienie imion w poszczególnych krajach, a w dodatku wszystkie państwa na wschód od Niemiec widziane są homogenicznie

W większości powieści z gatunku BrexLit imigranci ze wschodniej części Europy to osoby podejmujące prace, których nie chcą wykonywać Brytyjczycy. Typowy hydraulik czy opiekunka w domu starców. To osoby słabo znające angielski, a jeśli już mówią, to z bardzo wyraźnym akcentem, który odróżnia ich od otoczenia. Mężczyźni są nieciekawi: z ponurym wzrokiem patrzący na otoczenie, silni, rośli, pijący w dużych ilościach piwo. Znacznie przychylniej opisywane są kobiety.

Adam Thorpe w wydanej w 2017 r. powieści „Missing Fay”, toczącej się wokół poszukiwania zaginionej nastolatki, pojawia się Cosmina, Rumunka pracująca w domu starców. Zaprzyjaźnia się z właścicielem małej księgarni, który jest nią zafascynowany, co jego matka, która jest pensjonariuszką w domu opieki, podsumowuje krótko: „Nowa egzotyczność, nowa erotyczność”. Cosmina stara się poprawić znajomość angielskiego i gdy traci pracę, niesłusznie oskarżona o kradzież, wyjeżdża do Londynu, by tam zacząć studiować. Znika ze stron książki dziejącej się w Lincoln, jednym z miast, gdzie poparcie dla brexitu w 2016 wyniosło 57%.

Amanda Craig w wydanej w tym samym roku książce „The Lie of the Land,” opisującej niemal po marksistowsku kapitalistyczny wyzysk biednych przez bogatych, wprowadza postać Polki o imieniu Katya (sic!). Pracuje w fabryce, gdzie jest sporo dziewcząt z środkowowschodniej Europy. Mężczyźni są nimi wyraźnie zainteresowani. Prezentują się lepiej niż lokalne dziewczyny: zadbane, szczupłe, dobrze ubrane. Praca w fabryce jest czymś lepszym w drabinie społecznej niż na okolicznych farmach. Katya uważa, że Brytyjczycy nie chcą tak ciężko pracować, jak Polacy czy Litwini. Dostrzega też, że imigranci widziani są jako konkurenci na rynku pracy oraz w dostępie do mieszkań komunalnych. Jej romans z czarnoskórym Xanem trwa krótko. Ona zafascynowana jest jego hebanową skórą, ale nie może zrozumieć, dlaczego nie potrafi gotować i żywi się jedynie potrawami na wynos, co dużo kosztuje. On dziwi się warunkom, w jakich mieszka Katya, dzieląc dom z dziewczynami w podobnej sytuacji, choć podziwia ją za to, że pomimo skromnych zarobków potrafi coś zaoszczędzić. Ma jej za złe, że nie interesuje się literaturą i nic nie czyta. Na tym tle ich związek się kończy. I ona znika dość szybko z powieści: Xan dowiaduje się, że wyjechała, by w pobliskiej miejscowości otworzyć piekarnię.

Autorzy postbrexitowej literatury nie uciekają od oskarżeń pod adresem Brytyjczyków o niechęć wobec przybyszy z Europy, co jeden z naukowców nazywa „rasizmem bez rasy”. W październiku 2016 r. ukazała się powieść „Autumn” autorstwa Ali Smith. Pół wioski, w której mieszka jej matka, nie rozmawia z drugą połową. Na jednym z domów, w którym – jak się wydaje – mieszkają imigranci, ktoś napisał „Wracajcie do domu”. Poniżej pojawił się dopisek: „Jesteśmy w domu, dziękujemy”. Obok namalowany został bukiet kwiatów. Pod drzwiami pojawiły się bukiety prawdziwych kwiatów. To najczęściej bukiety zawinięte w celofan, tak jak umieszcza się je zwyczajowo w miejscach, gdzie wydarzył się wypadek. W tym przypadku jeszcze nic się nie stało, ale stać się może. Przed londyńskim domem głównej bohaterski grupka podpitych mężczyzn któregoś dnia śpiewa „Rule Britannia”, a później krzyczy: „Najpierw dorwiemy Polaków, później Pakich, Cyganów, a wreszcie gejów”. Wyraźnie widać, że, jest w nich wiele agresji i ofiarą może stać się każdy „inny”.

W „Missing Fay” mamy opis typowej rozmowy w pubie, gdzie grupa mężczyzn komentuje „zalew” imigrantów. To stereotypowa rozmowa. Ci przybysze z Polski, Litwy i „nie wiadomo skąd” zabierają pracę i mieszkania. Jedną z osób siedzących przy tym samym stoliku jest Howard, Żyd, który przyjechał do Wielkiej Brytanii jako dziecko w jednym z tzw. Kindertransport. Słucha w milczeniu tego. Nie sprzeciwia się szowinizmowi swoich kolegów, choć on osobiście jest zadowolony z tego, że pojawiły się polskie delikatesy, gdzie może kupić śledzie i suszoną kiełbasę. On także jest tylko epizodyczną postacią i chyba jedynym reprezentantem osiadłych wcześniej imigrantów z Europy Wschodniej.

To tylko kilka przykładów. Można znaleźć ich więcej. Jak dotąd brytyjscy pisarze nie spróbowali opisać tych „nowych Europejczyków”, jak często mówi się o imigrantach z państw przyjętych do Unii Europejskiej po 2004 r. Przypuszczam, że wynika to z prostej przyczyny: to społeczność mało im znana, obca, a opisują tych, którymi się zetknęli, a więc opiekunkami do dzieci, budowlańcami itp. Tak na Polaków patrzą brytyjscy intelektualiści, osoby z klasy średniej. Dostrzegli tych, których usług potrzebowali. Szkoda, że nie wyszli poza gazetowe stereotypy.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_