Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa to międzynarodowe spotkanie szefów państw, rządów i organizacji międzynarodowych, ministrów, członków parlamentu, wysokich rangą przedstawicieli sił zbrojnych, nauki, społeczeństwa obywatelskiego, biznesu i mediów. Od blisko 60 lat światowi przywódcy spotykają się co roku w lutym w monachijskim hotelu Bayerischer Hof, by dyskutować o ważnych kwestiach dotyczących bezpieczeństwa na świecie. W tym roku po raz pierwszy z powodu pandemii konferencja została przełożona na późniejszy termin.
Zamiast trzydniowego spotkania, 19 lutego kilka ważnych osobistości zostało poproszonych o wygłoszenie wykładu. Spotkanie online trwało od 16.00 do 20.00. Niektóre wystąpienia były transmitowane na żywo przez stacje telewizyjne, a całość jest do obejrzenia na stronie internetowej Konferencji. W wirtualnym spotkaniu udział wzięli: prezydent USA Joe Biden, kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, sekretarz generalny ONZ António Guterres, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przewodniczący Rady Europejskiej.Charles Michel, Dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus, sekretarz stanu USA John F. Kerry oraz założyciel Microsoft Bill Gates. Ponadto odbyły się dwie sesje pytań i odpowiedzi. W jednej z nich wziął udział Dominik P. Jankowski, jeden ze stałych przedstawicieli Polski przy NATO.
Media najwięcej czasu poświęciły wystąpieniu prezydenta Joe Bidena i trudno się dziwić: po raz pierwszy pojawiał się na konferencji w tej roli. Po raz pierwszy po objęciu prezydentury Biden zabrał głos na arenie międzynarodowej i przedstawił swoje spojrzenie na rolę USA w świecie. „Wysyłamy jasny sygnał do świata, wróciliśmy!” – mówił. Nie omieszkał skrytykować swego poprzednika: „Wiem, że ostatnie lata nadwyrężyły i wystawiły na próbę nasze relacje transatlantyckie”. Sporo miejsca poświęcił udziałowi USA w instytucjach międzynarodowych i konieczności odbudowy pozycji Amerykanów w świecie. Zapewniał, że izolacjonizm się skończył, bo „partnerstwo między Europą a Stanami Zjednoczonymi jest i musi pozostać fundamentem wszystkiego, co mamy nadzieję osiągnąć w XXI. wieku”. Z tego też powodu USA nie ma zamiaru wycofać swoich wojsk z Niemiec, choć zwiększenie wydatków na obronność przez państwa europejskie Biden uznał za konieczne. Przypominał też główne założenie NATO, czyli „atak na jednego, jest atakiem na wszystkich”. Za podstawę relacji partnerskich uznał wspólne demokratyczne wartości, które „nie są na sprzedaż, stanowią podstawę wizji świata, w którym każdy głos się liczy, gdzie prawa wszystkich są chronione i gdzie przestrzega się praworządności”. Ostro skrytykował Rosję starającą się – jak to ujął – podkopać projekt europejski i rolę NATO.
O praworządności i demokracji mówiła także Ursula von der Leyen. Odnosząc się do wydarzeń z 6 stycznia br. w Waszyngtonie stwierdziła, że „w świecie, gdzie najgłośniej słychać skrajne opinie, jest tylko jeden krok od teorii spiskowych do śmierci policjantów”. Sporo miejsca poświęciła konieczności wprowadzania ograniczeń dla firm cyfrowych. Jej zdaniem internetowi giganci powinny brać odpowiedzialność za treści, które „rozpowszechniają, promują i blokują”, ale nie można pozostawić decyzji w tej kwestii jedynie programom komputerowym, których nikt nie nadzoruje, czy biurom w Dolinie Krzemowej. „Chcemy, by to, co jest nielegalne offline, było także nielegalne online” – powiedziała. Zdanie to padło w dzień po tym, gdy Facebook zablokował dostęp Australijczyków do wiadomości ze świata w ramach nacisku na rząd australijski, by nie wprowadzał ustawy zatwierdzonej przez niższą izbę parlamentu o płaceniu przez giganty cyfrowe wydawcom, których treści są rozpowszechniane za pośrednictwem Facbooka i Google’a.
Wszyscy zabierający głos mówili o pandemii COVID 19 i zmianach klimatycznych. Walka z jednym i z drugim, mówiono, jest możliwa jedynie w wymiarze globalnym i nie ma tu miejsca na rywalizację między państwami. Do solidarności Europy i USA z mniej zamożnymi krajami odwoływał się Emmanuel Macron mówiąc, że należy wysłać szczepionki przeciw COVID-19 do Afryki, ponieważ inaczej państwa afrykańskie będą je kupować od Chińczyków i Rosjan, a to oznacza, że „siła Zachodu będzie konceptem, a nie rzeczywistością”. Powrócił do swojej koncepcji stworzenia europejskich sił obronnych, zapewniając, że autonomia Unii Europejskiej w tym zakresie byłaby korzystna, gdyż uczyniłaby z niej lepszego partnera Sojuszu i wzmocniła go.
Media znacznie mniej miejsca niż innym politykom poświęciły wystąpieniu Borisa Johnsona. Sobotni „Times” ograniczył się do krótkiej wzmianki, relacjonując natomiast obszernie przebieg spotkania online Grupy 7 najbogatszych państw świata, które odbyło się tego samego dnia. Podczas monachijskiego spotkania brytyjski premier jak zwykle kipiał optymizmem: „Jestem zachwycony tym, że pod rządami prezydenta Joe Bidena Ameryka powróciła jako lider demokratycznego świata”. Apelował do przywódców politycznych, by przestali patrzeć pesymistycznie na świat. Przypomniał o wzroście brytyjskich wydatków na obronność dodając, że rozbudowie potencjału obronnego musi towarzyszyć działanie dyplomacji. Dodał, że w przyszłym miesiącu jego rząd opublikuje założenia polityki zagranicznej, obronnej i bezpieczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem nowoczesnych technologii, w tym sztucznej inteligencji, w siłach zbrojnych.
Choć wszyscy mówili o potrzebie współpracy, to zarysowały się wyraźne różnice. Angela Merkel mniej ochoczo niż inni krytykowała Rosję. Emmanuel Macron po raz kolejny mówił o europejskich siłach zbrojnych, a Boris Johnson stwierdził, że zmiany technologiczne trzeba zaakceptować, a nie je zwalczać. Wszyscy zgodnie uznali jedno: dobrze, że epoka Donalda Trumpa skończyła się.
Julita Kin