Olivia Skwara-Saluda, pianistka, laureatka wielu konkursów, w różnych zakątkach świata. Poza Europą koncertowała w Chinach, Australii oraz USA, solo i z orkiestrami symfonicznymi. Dwukrotnie była jurorem międzynarodowego konkursu w Windsorze. Pochodzi z Gdańska, ukończyła studia pianistyczne w Konserwatorium Moskiewskim, gdzie następnie obroniła doktorat. Od 2010 roku mieszka w Anglii – najpierw w Richmond, potem Thames Ditton, a od czterech lat w Walton-on-Thames. Znak zodiaku – Waga.
Lektura…
Studiując przez siedem lat (1997 – 2004) w Moskwie miałam możliwość biegle opanować język rosyjski. Na pierwszej lekcji z trudem przebrnęłam przez krótkie opowiadanie Czechowa, ale już po roku bez problemów czytałam dzieła wielkich mistrzów. Zachłysnęłam się powieściami Dostojewskiego i Bułhakowa, a szczególne miejsce w moim sercu zajmuje „Mistrz i Małgorzata”. Jest w niej miłość, dramat, trochę surrealizmu, elementy baśniowe, wątki komediowe, a przede wszystkim ponadczasowe przesłanie o walce ze słabościami, przebaczeniu i wierności ideałom.
Potrawa…
Kuchnia chińska, zwłaszcza z okolic Szanghaju, gdzie dominują owoce morza, delikatne przyprawy i bogactwo smaków. Z kolei w cieplejszych prowincjach kraju, w których w zimie nie ma ogrzewania, popularny jest kociołek rozmaitości z parującym wywarem. Stawia się go na specjalnym palniku pośrodku stołu i gotuje różne smakołyki, a w chłodniejsze dni dodatkowo można się ogrzać. Zasmakowałam w tych potrawach mieszkając w Chinach (2005 – 2009), gdzie koncertowałam i wykładałam na tamtejszych uniwersytetach.
Hobby…
Malarstwo. Pasjonuję się nim od dziecka, a szczególnie cenię obrazy o których znam jakieś ciekawostki. Na przykład słynna Mona Lisa nosi na głowie przezroczysty welon, o czym nie wszyscy wiedzą, a widać go tylko na oryginale i niektórych reprodukcjach. Dziś z braku czasu sama już nie maluję, ale chętnie odwiedzam galerie i muzea.
Miasto…
Hawana. Byłam tam z mężem na wakacjach pięć lat temu i muszę przyznać, że to magiczne miejsce, w którym czas się zatrzymał. Czułam, jakbym przeniosła się do scen z amerykańskiego filmu z lat 50. ubiegłego wieku. Zamówiliśmy zwiedzanie wyspy zabytkowym chevroletem, w którym miała być klimatyzacja, jednak na miejscu okazało się, że jest zepsuta, a zamiast tego wszystkie szyby były opuszczone i zablokowane. W efekcie nieźle nas przewiało, ale i tak wrażenia były niesamowite.
Zwierzę…
W moim rodzinnym domu zawsze były psy, mieliśmy też koty i papużki faliste. Natomiast ja bardzo chciałam papugę arę i w końcu rodzice spełnili to marzenie. Piękna, jaskrawoniebieska, której sam ogon był metrowej długości. Nazwaliśmy ją Greta, ale po latach okazało się, że to samiec. Od trzech dekad mieszka z rodzicami, ma swój pokój, jednak nie lubi samotności, więc urządza sobie wędrówki po całym domu. Mówi kilka słów, m.in. „Greta” i „halo”, kopiuje też szczekanie psa czy dźwięk telefonu.
Muzyka…
Dzielę muzykę na dobrą bądź złą i nie ma dla mnie znaczenia jej gatunek. Natomiast wielką wagę przywiązuję do jakości wykonania. Jednym z moich ulubionych zespołów jest Walk off the Earth, który cenię za wszechstronność, umiejętności wokalne, grę na różnych instrumentach i świetne aranżacje. Swoją karierę zaczynali na YouTube od coveru utworu „Somebody that I used to know”, a teraz występują na całym świecie. Miałam okazję podziwiać ich na żywo podczas koncertu w Londynie.
Film…
Twórczość Pedro Almodóvara. Jego filmy często są kontrowersyjne (nawiązują do mrocznych stron ludzkiej psychiki, uzależnień, lęków), ale niebanalne, a reżyser sam do nich pisze scenariusze i tworzy scenografię. Poza treścią ujmują doborem kolorów, dopracowaniem szczegółów oraz artystyczną wizją, a prawdziwą perełką jest dla mnie obraz „Przerwane objęcia”, opowiadający o obsesyjnej miłości i zdradzie…
Piotr Gulbicki