Z czego wynika szczepionkowy sceptycyzm Polaków i czy rzeczywiście jest się czego bać, tłumaczy współorganizatorka konferencji online Małgorzata Szwed, konsultant etniczny, pracująca m.in. z NHS i brytyjskim rządem w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.
Skąd bierze się domniemanie, że Polacy w Wielkiej Brytanii są niechętni szczepionkom?
– Niektóre z takich statystyk są przytoczone w międzynarodowym badaniu przygotowanym na zlecenie rządu „How many people will take the COVID vaccine?” Oczywiście w związku z tym, że mieliśmy już doświadczenie z poprzednich lat związane z kampaniami komunikacyjnymi dotyczącymi szczepień na grypę oraz przez wiele miesięcy zbieraliśmy wszystkie dostępne teorie spiskowe, mieliśmy obraz sytuacji nieco szerszy, niż pokazują statystyki. Ponieważ w Wielkiej Brytanii zajmuję się komunikacją NHS z polską częścią społeczeństwa, mam także kontakt z organizacjami polonijnymi, które pomagają ludziom na co dzień. Niektóre z nich zwróciły się do mnie wprost z prośbą o zaproszenie lekarzy na spotkania wyjaśniające kwestie związane ze szczepionkami. Podczas tych spotkań także wiele dowiedzieliśmy się o postawach Polaków wobec szczepionki przeciwko COVID-19, co z kolei pozwoliło nam lepiej się przygotować do odpowiedzi na pytania społeczności.
Jakie są Twoje osobiste obserwacje w tym zakresie?
– Przyszło nam żyć w ciekawych czasach. Jako przedstawicielka pokolenia wieku średniego pamiętam jeszcze czasy, kiedy nie było Internetu, kiedy były tylko media jednego nurtu i jedynie słuszne. Nie nauczono nas odróżniania prawdy od fake newsów i ufania autorytetom. Jako dzieci byliśmy faszerowani antybiotykami i z pokolenia na pokolenie przekazywana nam była wiara w to, że pojawia się jakaś dolegliwość, to należy natychmiast iść do lekarza. Dla większości z nas tu przybyłych po otwarciu granic szokiem było to, że na ulicach są maluszki z gołymi stópkami, że dzieci przychodzą do przedszkola czy szkoły z katarem, z kaszlem czy nawet z gorączką. Polska mama przecież nigdy nie puściłaby dziecka w takim stanie do szkoły. Zatem w Wielkiej Brytanii mamy problem podwójny- – nie tylko brak zaufania do nowych produktów medycznych i autorytetów, które uważają, że powinniśmy je przyjąć dla dobra siebie i ogółu, ale także do systemu opieki nad pacjentami. Ponadto zauważam problem dostępności do rzetelnej informacji. Podświadomie reagujemy zawsze na wiadomości, które są sensacyjne, które straszą. Nasze mózgi są po prostu na takie informacji wyczulone i na to reagują, to zapamiętują, później dzieląc się i ostrzegając innych. Polacy w Wielkiej Brytanii najczęściej są zawieszeni gdzieś pomiędzy Polską a Wielką Brytanią, jeśli chodzi o odbiór mediów. Na pewno większość nie korzysta z brytyjskiej telewizji czy nie czyta gazet, za to dochodzą do nas szczątkowe informacje z Polski np. dzięki Facebookowi czy pod kątem zainstalowanej polskiej tv. Zauważyłam też niebezpieczny trend rozpowszechniania amerykańskich filmików video, które bazują na scenariuszach horrorów, a z rzeczywistością nie mają zbyt wiele wspólnego. Niewielu Polaków ma świadomość, że dzięki nieporównywalnie większym w stosunku do polskich funduszom, wszystkie ośrodki naukowe tak naprawdę pracują w pocie czoła, żeby wymyślić najskuteczniejsze metody leczenia np. teraz COVID-19, w tym opracowania nań szczepionki. Proces jest bezprecedensowy, bo dzięki prywatnym dotacjom wielu firm, środków państwowych i ilości wolontariuszy, jaka zgłosiła się na badania kliniczne szczepionek nie tylko w Wielkiej Brytanii, mamy tak szybko wyprodukowaną szczepionkę, która przeszła wszystkie testy bezpieczeństwa, które normalnie przy braku dostępności laboratoriów, funduszy i wolontariuszy trwałaby latami. To jest absolutny fenomen i z tej zdobyczy cywilizacji, wiedzy ludzkiej na takim poziomie należy się tylko cieszyć.
Jakie są najczęstsze powtarzane w internecie fałszywe informacje na temat szczepień?
– Chciałabym podkreślić, żeby to było jasne od początku. Rozumiem ludzi i ich obawy. Nie tylko od ponad roku żyjemy w narracji strachu, ale nagle zostało nam zaproponowane rozwiązanie, które jest czymś nowym, które jest oparte na technologiach wcześniej stosowanych jedynie w fazie testowej. To normalne, że ludzie się boją. Jednak nie zapominajmy, że tak było zawsze, jak wprowadzano szczepionki i niestety część z nich rzeczywiście nie cieszyła się zbyt dobrą sławą na samym początku. Szczepionki przeciwko COVID-19 są oparte na sekwencjach kwasu RNA i na wektorach, czyli nośnikach informacji o białku kolca, nie mają wirusów, ani aktywowanych, ani deaktywowanych. Natomiast panuje wciąż przekonanie, że po jej otrzymaniu, można dostać COVID-19, że wirus się namnaża, a nawet zabija niektórych ludzi, którzy ją otrzymali. Najbardziej absurdalne są co najmniej dwie teorie spiskowe. Jedna zakłada, że wirusa nie ma, że to twór medialny i tak naprawdę nie umiera więcej ludzi niż podczas sezonu wysokiego zachorowania na grypę. To teoria bardzo niebezpieczna, bo skłania ludzi do ignorowania zaleceń o dystansie społecznym, noszenia maseczek, co sprawia, że od ponad roku zakażamy się nawzajem. Jeszcze kilka miesięcy temu czytając te absurdy, płakałam, bo wiedziałam, jak wielu lekarzy wokół mnie nieludzko walczy o życie innych, jak ludzie umierają, inni poważnie chorują, a taka ignorancja, brak odpowiedzialności za innych doprowadziło nas do ponad 2,5 mln zgonów na świecie, niezliczonej ilości pacjentów z poważnymi powikłaniami, na które cierpią nawet rok po chorobie. Takie tempo umierania notowaliśmy ostatnio w czasie wojny. Czy zatem pandemia to wymysł mediów?
Jakie działania NHS podejmuje, żeby przeciwdziałać temu niebezpiecznemu trendowi?
– NHS jako taki podejmuje bardzo wiele działań, zarówno na polu informacyjnym, jak i budującym zaufanie do szczepionek. Ja akurat zajmuję się komunikacją z Polakami, więc moim obowiązkiem jest znalezienie takiej metody, która sprawdza się dla nas. Uważam, że zatrudnianie celebrytów np. do mówienia o tak poważnym temacie, jak szczepienie na poważną chorobę nie jest trafioną strategią i zdecydowanie powiedziałam, że takiej strategii się nigdy nie podejmę, bo nie daje nam Polakom nic, a o informację przecież tutaj chodzi. Naturalnie nie ufamy też reklamom, nie poddajemy się łatwo sugestii autorytetów, o czym już wspominałam wcześniej. Moim zdaniem Polacy potrzebują rzetelnej informacji, a nie namawiania za wszelką cenę. Nie znosimy ani przymusu, ani propagandy, bo kojarzy nam się z poprzednim systemem rządzenia w Polsce. Jako konsultant ds. komunikacji etnicznej wraz z zespołem zajmującym się innymi mniejszościami pod szyldem Multicultural Marketing Consultancy długo przygotowywaliśmy swoje indywidualne strategie komunikacji ze społecznościami mniejszościowymi w Wielkiej Brytanii. W zasadzie każdy z nas ma także inne priorytety one też podlegają ewolucji wraz z poznawaniem obaw społecznych. Ja np. spotykam się z polonijnymi organizacjami i wspólnie z lekarzami organizujemy mini konferencje, spotkania z Polonią w Wielkiej Brytanii. Do tej pory odbyło się takich spotkań sześć i w sumie uczestniczyło w nich około 40 tys. Polaków. Warto dodać, że tego typu spotkania organizują również lokalne gminy i na nie również zapraszają polskich specjalistów. Zatem jest to raczej forma nawiązania dialogu, chęć służenia rzetelną informacją z najlepszych źródeł- wysoko wykwalifikowanych specjalistów, którzy aktywnie biorą udział czy to w procesie szczepienia populacji, czy nawet tworzenia szczepionki i testowania kolejnych. Do tej pory mieliśmy co do tych spotkań bardzo dobry feedback, więc cieszymy się, że nieco inna forma komunikacji przypadła Polakom do gustu. Poza spotkaniami rozmawiamy po prostu z ludźmi o ich obawach i przygotowujemy treści, które na nie odpowiadają, umieszczając je w mediach polonijnych czy na social mediach.
Jak zaobserwował dr Darowski, drugą nacją na liście szczepionkowych sceptyków są Hindusi.
– Są trzy grupy mniejszościowe w Wielkiej Brytanii, które cechuje duża nieufność do szczepień – Polacy, Azjaci i mniejszości czarnoskóre. Wszyscy wywodzimy się z państw, w których jest kryzys autorytetów. Ponadto w Afryce i Azji wierzy się w medycynę naturalną bardziej niż w jakichkolwiek innych częściach świata. W wyniku decyzji społecznych w Afryce znowu jest obecne polio. Jest to ogromny problem, bo wiemy, że zarówno społeczności hinduskie, jak i czarnoskóre są bardziej narażone na powikłania po COVID-19 i to oni są najczęściej pacjentami oddziałów ratunkowych, nawet trzykrotnie więcej takich pacjentów przyjmuje się np. w Londynie. Ponadto nasze społeczności były w jakiś sposób eksploatowane, więc wciąż myślimy często, że nikt nie przychodzi do nas z niczym dobrym, tylko chce nam coś odebrać. W tym przypadku wolność – stąd teorie o mikroczipach, czy zdrowie – teorie o eksperymentach, eugenice i eliminacji najsłabszych jednostek. Z Polakami w UK jest jeszcze inny problem – brak dostępu do rzetelnej informacji. Nam bowiem nie wystarczy powiedzieć, że coś jest bezpieczne i dla nas dobre. Trzeba jeszcze udowodnić dlaczego. Na razie Brytyjczycy przyglądają nam się z zaciekawieniem. Dla nich żądania szczegółowych informacji jak działa mRNA w organizmie człowieka, czy jak zachowują się poszczególne proteiny, są wciąż ogromnym zaskoczeniem. Nie chciałabym jednak, żeby myśleli o nas jak o narodzie, który mówi o sobie, jak bardzo jest wykształcony, jaki jest światły, jak Polak wie, a cała reszta nie, a w rozumieniu popełnia podstawowe błędy logiczne, czy rozpowszechnia absurdy np. z dziedziny nauk biologicznych. Oni je widzą. Czytają komentarze na social mediach pod artykułami, dostają regularnie ich tłumaczenia. To, co wypisują Polacy, wcale o nas dobrze nie świadczy. Szczepionka jest bowiem naszą nadzieją, naszym rozwiązaniem wyjątkowo nieludzkiej sytuacji pandemii, lockdownów i destabilizacji państw. W niczyim interesie jest przedłużanie stanu, kiedy społeczeństwo gnuśnieje, popada w skrajne stany emocjonalne, upadają firmy, ludzie nie mają za co żyć.
Rozmawiała: Magdalena Grzymkowska