21 kwietnia 2021, 08:30
Siedem pytań do Grażyny Marii Baron
Grażyna Maria Baron. Nauczycielka języka angielskiego w City of Westminster College London. Inicjatorka projektu Universe Model Joy, którego założeniem jest promowanie własnego piękna i radości poprzez styl. Pochodzi z Rybnika, od 15 lat mieszka w Londynie. Ukończyła filologię włoską na Uniwersytecie Śląskim w Rybniku oraz komunikację międzynarodową na Birkbeck, University of London. Znak zodiaku – Lew.

Potrawa…

Kuchnia włoska. Prosta, a jednocześnie wykwintna, z całą paletą kolorów i zapachów, okraszona darami morza oraz świeżymi warzywami i owocami. Zakochałam się w niej mieszkając w miasteczku Matino w południowej Italii, w latach 1987 – 1994. A zaczęło się niezbyt przyjemnie, od lekko stresującej przygody z ricci (kolczaste frutti di mare), które Włoszka Teresa próbowała mi wcisnąć na surowo, z odrobiną oliwy z oliwek i skórkami chleba. Nie mogłam na to patrzeć, jednak w końcu się przemogłam i to był przełom.

Lektura…

Ostatnio wpadła mi w ręce świetna książka amerykańskiego pisarza i blogera Jamesa Altuchera „Choose yourself”. Autor przekonuje w niej, że nadszedł czas, abyśmy dokonali wyboru i zaczęli robić to, do czego zostaliśmy stworzeni. Spostrzeżenia i rady popiera przykładami ludzi, którzy pewnego dnia zdecydowali się pójść za swoim wewnętrznym głosem i realizować marzenia. Chociażby muzycy z zespołu The Beatles, których determinacja w dążeniu do przekazania tego, co czuli, wyniosła tę czwórkę rodem z Liverpoolu na wyżyny popularności.

Postać

Mój tato. Nazywano go Pan Mrówka, jako że niewiele mówił, za to dużo robił. Jego zasady moralne, stosunek do pracy, poszanowanie relacji rodzinnych oraz umiłowanie życia niezmiennie noszę w sercu, z biegiem lat coraz bardziej to doceniając. solidnym fundamentem potrzebnym mi do mocnego osadzenia się w rzeczywistości, kiedy fantazja bądź iluzja biorą górę nad realiami.

Miejsce…

Okolice włoskiego miasta Gallipoli. To cudowne, zniewalające kolorem Morze Jońskie, bajeczne, piaszczyste plaże oraz błękit nieba odbijający się w morskiej tafli. Tam polubiłam zimne piwo i lody na patyku z migdałami, a także podszkoliłam swoje umiejętności pływackie. Ale bywały też sytuacje z dreszczykiem, takie jak ta, kiedy na wynajętej łajbie razem z trojgiem dzieci wypłynęłam „trochę” za daleko od wybrzeża. W chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że woda przestała być już szmaragdowa i zamieniła się w ciemny szafir, a dzieci beztrosko nurkowały w głębinach, wpadłam w panikę. Na szczęście logiczne myślenie szybko wróciło i wszystko dobrze się skończyło.

Kolor…

Złoto słońca, szmaragd morskiej wody, lazur nieba, granat nocy, szarość świtu, złocenia i pomarańcz zachodu słońca – to prawdziwa rozkosz dla oka. Natomiast w sztuce największe wrażenie zrobili na mnie bawiący się barwami i światłem impresjoniści, a przed nimi austriacki mistrz Gustav Klimt, który do swoich dzieł dokładał błysk złota.

Samochód…

Było ich kilka. Od małego Fiata począwszy, którego po trzech miesiącach mi ukradziono, co zresztą bardzo mnie ucieszyło, zwalniając z obowiązku prowadzenia tego pudełeczka. Potem był Fiat Punto – chodził jak burza, nigdy się nie psuł i niczym wierny kumpel towarzyszył mi przez pięć lat. Następnie pojawił się Renault Megane, dość wypasiony jak na tamte czasy, a po nim Alfa Romeo – torpeda z mega silnikiem, która prześcigała na drodze dosłownie wszystko. Natomiast obecnie jeżdżę 22-letnim Volkswagenem Beetle. Klasa samochód, mimo swojego słusznego wieku nie wydaje mi się, żeby miał umrzeć śmiercią naturalną.

Trunek…

Wino, najlepiej czerwony Malbec rodem z Argentyny. Najbardziej moje podniebienie cieszy ten pochodzący z regionu Mendoza. Nie zapomnę jak degustując go z przyjaciółmi zwalał z nóg – w przenośni i dosłownie. Czuje się go w całym ciele, co świetnie odzwierciedla angielskie określenie full body

Piotr Gulbicki

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_