Patrząc na wspaniałe średniowieczne katedry, pałace i zamki aż trudno uwierzyć, że profesja architekta powstała dopiero w… XVII wieku! Te wspaniałe budynki powstały głównie dzięki rzemieślnikom i mistrzom budowlanym. Projekty i pomysły były im przedstawiane przez głównych sponsorów w rozmowach i często nawet nie istniały na papierze. Jednym z takich średniowiecznych „architektów” był biskup Walii Henry de Gower. Jego styl i pomysły są rozpoznawalne nawet w ruinach budowli, które po sobie pozostawił.
Biskup zwany Budowniczym
Lamphey to niewielka wioska w Walii zamieszkana przez około 850 osób. Znajdziemy ją w pobliżu znanego miasta Pembroke. Aby dotrzeć do Lamphey Bishop’s Palace musimy zjechać z głównej trasy i podążyć wąską drogą wśród lasów i pól. Dzięki brązowym drogowskazom powinniśmy bez trudu dotrzeć do tego zabytku ukrytego za średniowiecznym murem. To wspaniałe miejsce do interesujących spacerów, gdzie można odnaleźć spokój, posłuchać ptasich treli i zadumać się nad upływem czasu i historią tych malowniczych ruin.
Pałac zaczął powstawać jeszcze w XI wieku. Było to miejsce, gdzie okoliczni mieszkańcy składali daniny kościołowi. Powstały wtedy pierwsze stodoły, ogrody, chlewy, stajnie a nawet stawy rybne. Poddani, czyli głównie ówcześni rolnicy, dostarczali nie tylko zboża i inne płody rolne, ale byli też zobowiązani do innych świadczeń. W razie wezwania musieli służyć w biskupiej armii, za darmo transportować materiały budowlane a także naprawiać młyny należące do biskupiego folwarku. W Lamphey były aż trzy młyny: dwa wiatraki i jeden młyn wodny. Teren będący własnością kościoła obejmował 58 ha, w tym też lasy, gdzie biskupi i ich znajomi udawali się na polowania na specjalnie w tym celu hodowane jelenie. Z biegiem lat skromne magazyny przestały istnieć, a Lamphey zamieniło się w luksusową „wiejską” rezydencję.
Największy wpływ na powstanie tego wspaniałego pałacu miał wspomniany wcześniej biskup zwany Budowniczym, czyli Henry de Gower. Dobudował drugą Wielką Aulę, Great Hall, o długości 21m i wysokości 5,5m. Nad długą okazałą izbą wznosiły się krużganki, na które można się było wspiąć po krętych schodkach i spoglądać na okolicę. Biskup zastosował tu ciekawe rozwiązanie, charakterystyczne dla swego stylu. To dodatkowe piętro z krużganków było nieco wysunięte poza obręb murów, aby w razie deszczu woda nie ściekała po zewnętrznych ścianach. Wnętrze było otynkowane i pomalowane w szerokie czerwone pasy dzielące kremowo-białe przestrzenie, na których gdzieniegdzie widniały również czerwone rozety. Budynek miał aż sześć podwójnych okien, ozdobionych aniołami trzymającymi tarcze z biskupim herbem. Pod aulą umieszczono wysokie piwnice, które służyły głównie jako magazyn win.
Luksusowa rezydencja
Prócz wspaniałej auli w Pałacu Biskupim znajdował się też dwór z 27 pokojami urządzonymi z przepychem. Na ścianach wisiały ozdobne tkaniny, podłogi były pokryte dywanami a kunsztowne meble dodawały splendoru. W tych wnętrzach mieszkali odwiedzający diecezję biskupi, rycerze i arystokraci. Przy każdym skrzydle gościnnym, w eleganckich przybudówkach, mieściły się też latryny.
Zespół budynków pałacowych znajdował się wewnątrz murów tworzących wielki podwórzec, gdzie królowały ogrody. Nie było w nich jednak klombów pełnych kwiatów i egzotycznych roślin, ale pożyteczne przykuchenne grządki z ziołami i warzywami. Ustawiono też elegancki, kamienny gołębnik, gdzie hodowano ptaki nie tylko dla ozdoby dworu, ale także na potrzeby stołu. Gołębie uznawano bowiem za wykwintny smakołyk.
W roku 1522 zbudowano nową, wielką stodołę o długości aż 40 m! Rozmiar tego budynku świadczył o biskupiej zamożności. W Lamphey znajdowały się również browar, piekarnia oraz oczywiście kaplica. Ta ostatnia nie była duża i służyła również jako miejsce przesłuchań i prowadzenia spraw sądowych.
Cały to bogactwo wraz zapasami przejął w 1546 król Henryk VIII i właściwie od razu odsprzedał je, z dużą zniżką, swojemu protegowanemu – Walterowi Devereux, któremu później królowa Elżbieta I nadała tytuł Earl of Essex. Kilka lat później przyszedł na świat pierworodny syn nowego właściciela. Chłopiec spędził w pałacu dzieciństwo i wczesną młodość. Był to Robert Devereux, Drugi Earl of Essex.
Toyboy?
Prababką Roberta była Mary Boleyn – siostra Ann Boleyn, matki królowej Elżbiety I. W wieku 19 lat młodzieniec opuścił Lamphey i udał się na królewski dwór. 51-letnia Elżbieta przyjęła go bardzo serdecznie, prawie od razu stał się on jej faworytem. Robert był inteligentny, błyskotliwy i potrafił posługiwać się sztuką miłości dworskiej. Wiedział, jak wielbić damy, jak prawić im komplementy i składać hołdy. Szybko dostał koncesję na dostarczanie słodkich win, z czego czerpał duże korzyści finansowe w postaci opłat celnych. Wkrótce też wspiął się wysoko w wojskowej hierarchii. Był ulubieńcem królowej i na dworze zaczęły krążyć plotki o ich romansie. W wieku 36 lat został mianowany na stanowisko Lord Lieutenant of Ireland. Dowodził największą armią jaka kiedykolwiek wyruszyła do Irlandii – było to 16 tysięcy zbrojnych – z którą ruszył na Zieloną Wyspę by stłumić antyangielskie powstanie. Niestety popełnił wiele błędów, zmarnował przydzielone mu fundusze, armia rozproszyła się, a sam Robert po sromotnej klęsce wrócił na dwór. Królowa jednak nie chciał go już widzieć. Z uroczego, błyskotliwego młodzieńca zmienił się bowiem w zadufanego, roszczeniowego mężczyznę, który był zbyt pewny swojej władzy nad Elżbietą. Ponieważ nie został zaproszony przez królową, pewnego ranka wdarł się do jej sypialni. Był to straszliwy nietakt, Elżbieta była bez peruki i strojnych szat. Po tym wydarzeniu został poddany dwóm przesłuchaniom, została mu zabrana intratna koncesja na dostarczanie win oraz został pozbawiony dotychczasowych urzędów. Pomimo tych kar Robert Devereux zebrał kilku popleczników i znów usiłował się wedrzeć na królewskie komnaty. Nie udało mu się to i tym razem. Za tę próbę wtargnięcia do pałacu został skazany na śmierć za zdradę stanu. Jest ostatnią osobą, którą ścięto w Tower of London. Wyrok wykonano 25 lutego 1601. Katem, który pozbawił go życia dopiero za trzecim cięciem, był Thomas Derrick, którego Devereux wybawił niegdyś od kary śmierci… Podobno duch Devereux powrócił (już bez głowy) do Lamphey i można go zobaczyć w zimowe miesiące.
Historia Roberta Devereux i królowej Elżbiety była inspiracją dla wielu książek, sztuk teatralnych a nawet dwóch oper.
Ostatni właściciele Lamphey odbudowali kilka budynków Biskupiego Pałacu, ale pełniły one funkcje gospodarcze. Zamieszkali jednak tuż obok w nowo wybudowanym dworze, w którym obecnie mieści się Lamphey Court Hotel. Ruiny Pałacu uzyskały status zabytku i zostały zabezpieczone w taki sposób, aby prezentowały swoją najstarszą historię. To doskonałe miejsce nie tylko na zadumę i medytację o bezgłowym duchu, ale też na piknik połączony ze spacerem po okolicy.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders