10 sierpnia 2023, 08:09
Polskie akcenty na festiwalu Fringe 2023: „Bangers” czyli noc w klubie, tylko bardziej 
Sztuka Danusi Samal „Bangers”, której autorką jest Danusia Samal to hałas, jaki nie może przejść bez echa. Portal kulturalny WhatsOnStage przyznał temu spektaklowi pięć gwiazdek, nazywając go „prawdziwym arcydziełem”, natomiast „The Independent” umieścił go na swojej liście 10 najlepszych tegorocznych przedstawień.

 

Pozytywne recenzje musicalu, który wcześniej był wystawiany w Londynie w Soho Theatre spowodowały, że niemal każdy spektakl wystawiany prawie codziennie przez 3 tygodnie był wyprzedany. 

Zdarzało nam się grać dla pięciu, ośmiu osób na widowni, więc miło jest przyjść i mieć pełną salę. Bo nasz spektakl jest jak wyjście do klubu, gdy jest mało ludzi, może być dziwnie, a gdy publiczność dopisuje, jest ekscytująco – mówi w rozmowie z „Tygodniem Polskim” pomysłodawczyni, autorka scenariusza i główna aktorka Danusia Samal.

Teatr koncertowy w rzeczy samej

„Bangers” został nazwany „teatrem koncertowym” (ang. „gig-theatre”) i nie jest to określenie na wyrost. Fabuła sztuki prowadzi widzów przez historie dwóch pozornie nieznajomych ludzi (Arii i Clefa) zanurzone w zgiełku miejskiego życia nocnego i w nostalgicznym rytmie muzyki wczesnych lat 2000. Zarówno Samal jak i towarzyszący jej na scenie Jim Caesar odgrywają jednocześnie kilka ról i w imponujący sposób przeskakują pomiędzy różnymi narracjami, akcentami, osobowością, fizycznością z wielką empatią i zrozumieniem dla każdej granej przez siebie postaci. Nic tutaj nie jest przypadkowe, nawet imiona bohaterów są zaczerpnięte z muzyki: Aria, Clef (czyli klucz wiolinowy), Tone (czyli ton) czy Beat (czyli rytm). Zaś warstwa muzyczna jest hołdem dla dźwięków R&B i garage z początku XXI wieku.

– Bardzo lubię spektakle z muzyką. W 2018 roku przywiozłam do Edynburga show o byciu buskerem w londyńskim metrze, bo sama kiedyś śpiewałam w metrze. Natomiast pomysł na „Bangers” pojawił się już dawno temu. Chciałam w tej sztuce zbadać, jak piosenki, których słuchaliśmy dorastając, ukształtowały sposób, w jaki postrzegamy siebie i radzimy sobie z relacjami. Uważam, że to naprawdę interesujące, co muzyka naprawdę robi z młodymi kobietami i mężczyznami – opowiada Danusia Samal.

Kręgosłupem spektaklu jest obecność DJ-a (w tej roli Duramaney Kamara), który jest swoistym narratorem opowieści, prowadzi akcję i nadaje jej zawrotne tempo. Jego muzyka podkreśla historię odpowiednimi utworami w odpowiednich momentach i wprowadza ciepłą, świeżą perspektywę. Jest zabawna, humorystyczna i pomaga zrozumieć różne, czasem trudne emocje i zagadnienia społeczne.

– Niektóre teksty piosenek, których słuchaliśmy jako nastolatkowie, są naprawdę problematyczne. Niegrzeczne, seksistowskie i nieodpowiednie dla młodego człowieka. Teraz nie chcemy już ich słuchać, ale nie możemy udawać, że ich nie było i że nas w jakiś sposób nie ukształtowały. Tańcząc do muzyki, która traktuje kobiety przedmiotowo, myślę sobie: „to nie jest w porządku” . Zastanowiło mnie, jak to jest z mężczyznami, kiedy słyszą takie rzeczy o kobietach lub seksualności, jak oni reagują, jak sobie z tym radzą i jak to na nich wpłynęło w młodym wieku – tłumaczy Samal.

„Bangers” nie unikają trudnych tematów

Cała trójka wykonawców „Bangers” ma świetną energię, która jest zaraźliwa, ale to Samal daje najbardziej odważny, zabawny i wzruszający występ, zarówno aktorsko, jak i wokalnie. Również postać przez nią grana daje największe pole do popisu.

– „Bangers” opowiada o dziewczynie, która próbuje poradzić sobie z traumą i rozprawić się z przeszłością oraz chłopcem, który stracił ojca i planuje swoją przyszłość. Podoba mi się sposób, w jaki te dwie historie się ze sobą zderzają. Co mnie zainteresowało w postaci Arii, to „szara strefa” w procesie rozwoju młodych kobiet, kiedy wkraczają w dorosłość, kiedy jeszcze nie są dorosłe, a już zaczynają być seksualizowane. Ten punkt zwrotny, kiedy nie są jeszcze gotowe emocjonalnie, aby poradzić sobie z dorosłą miłością, ale w pewnym momencie to po prostu się dzieje i zmienia je na zawsze – zaznacza Samal.

Warstwa liryczna pióra Danusi Samal jest poetycka, zabawna, a miejscami ostra i bezkompromisowa. Niech widzów nie zmyli lekka forma i ton wypowiedzi. Pod płaszczykiem beztroskich historii młodych ludzi idących do klubu kryją się głębokie przemyślenia na temat najbardziej bolesnych i ekscytujących ludzkich doświadczeń, takich jak miłość i seks, ambicja i rozczarowanie, przemoc i przebaczenie, ubóstwo materialne i emocjonalne, życie i śmierć. 

– Poruszam tematy takie jak seksizm, rasizm czy mizoginizm, bo to są ważne tematy dla mnie i współczesnych ludzi – tłumaczy. 

Autorka „Bangers” gra nieco na nosie oczekiwaniom widzów. Spektakl urywa się nagle, uderzając z całą mocą w wysokie C, pozostawiając postacie w zawieszeniu, a widzów w lekkim poczuciu niedosytu („Jak to? To już koniec?! Co było dalej? Chcemy więcej!”), ale także refleksji, że każdy człowiek to osobna historia, czasem zabawna, czasem poruszająca, lecz zawsze godna opowiedzenia. Rzeczywiście ta sztuka jest jak całonocna impreza w klubie, tylko bardziej. Ale wychodzi się z niej bez kaca.

Uczynić świat nieco lepszym

Droga spektaklu do Edynburga była długa i wyboista. Soho Theatre co roku wspiera pisarzy w napisaniu sztuki i przywiezieniu jej na festiwal Fringe. Danusia zgłosiła swój pomysł, został on ciepło przyjęty i… wtedy wybuchła pandemia. 

– Bardzo mi wtedy brakowało muzyki, przebywania na zewnątrz i tańczenia z ludźmi. Stąd też tłem tego spektaklu stało się wyjście do klubu nocnego – wspomina Samal.

Teatr Soho wystawił „Bangers” w Londynie w zeszłym roku, jednak ze względu na ograniczenia z powodu pandemii nie mógł wtedy się pojawić na Fringe’u. W tym roku w końcu się udało. 

– Co jest naprawdę fajne w Edynburgu, to fakt, że wszyscy są tutaj, aby zobaczyć rozmaite spektakle. Ludzie przyjechali tu po doświadczenie, więc są o wiele bardziej gotowi, aby dać się porwać, bardziej gotowi do zabawy. To sprawia, że możemy naprawdę złapać kontakt z publicznością i poczuć z nią większą więź tu, w Edynburgu – podkreśla Samal.

Danusia zapytana, czy jej pochodzenie miało wpływ na jej twórczość, odpowiada, że pośrednio tak. 

– Rodzina mojej mamy jest polska, a rodzina mojego taty pochodzi z Bliskiego Wschodu. Interesuję się tożsamością i kwestią pochodzenia z wielu różnych środowisk. Rodzina mojej mamy jest bardzo artystyczna i wspiera mnie w byciu artystką. Moja mama ma sześć sióstr i wszystkie lubią śpiewać razem, dlatego myślę moja rodzina jest dużą częścią tego, co robię. Zostałam wychowana tak, aby robić to, co mnie pasjonuje i aby jednocześnie spróbować uczynić świat nieco lepszym – podsumowuje.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_