Edyta Majewska urodziła w 1970 roku w Stargardzie Szczecińskim, toteż cała jej młodość przypadła na czasy komunizmu. I choć od dziecka była utalentowana, jako uczennica z dysleksją nie miała szansy na to, by dostać się do liceum plastycznego. A że miała zdolności manualne na wysokim poziomie wybrała zawodówkę i została fryzjerką.
W Polsce żyło jej się wygodnie. Praca przynosiła dobre dochody, ale ciągle czuła, że czegoś jej brakuje.
– Wybudowałam dom, zasadziłam parę drzew. Ale wciąż mnie ciągnęło do sztuki. Zawsze chciałam być fotografką – wspomina.
Impulsem do tego, by zawalczyć o siebie i zacząć życie od początku, były zmiany w życiu osobistym.
– Po rozwodzie w 2006 roku postanowiłam przeprowadzić się z córką do Glasgow i postawić wszystko na jedną kartę. Nie chciałam wracać do zawodu fryzjerki, a że nie znałam języka, nie mogłam znaleźć lepszej pracy niż sprzątaczka. Pracowałam w collage’u, sprzątałam klasy artystyczne i widząc na ścianach prace studentów, coś we mnie krzyczało: „czemu ja tego nie robię?!” – opowiada.
Za pieniądze ze zwrotu podatku kupiła swój pierwszy aparat i zaczęła robić zdjęcia.
– Zrobiłam 50 tysięcy beznadziejnych zdjęć i może dziesięć dobrych. Nie umiałam obsługiwać tego aparatu, uczyłam się metodą prób i błędów. W końcu z czasem zaczęło mi wychodzić coraz lepiej. Pewnego dnia jeden nauczyciel z tego college’u, gdzie sprzątałam, zagadnął mnie. Co u mnie, co teraz robię, taki klasyczny small-talk. I wtedy odważyłam się, i pokazałam mu swoje prace. On je obejrzał i powiedział: „dziewczyno, ty masz talent” – wspomina.
Nauczyciel zasugerował jej aplikowanie do college’u na kierunek Art & Design. Problemem jednak było to, że Edyta wtedy bardzo słabo mówiła po angielsku, ponieważ była dopiero dwa lata w Szkocji. Mimo to spróbowała i przy wsparciu innych nauczycieli dostała się, ale warunkiem było, że równolegle będzie uczęszczała na kurs językowy.
– Moje życie wyglądało tak, że od godziny 6 do 9 rano sprzątałam szkołę, potem szłam na zajęcia ze sztuki, gdzie byłam najstarszą studentką, po południu miałam lekcje angielskiego, a wieczorem znowu sprzątałam. Jednak powrót do nauki dawał mi tyle radości, że nie czułam zmęczenia – opowiada.
Szkołę skończyła z najlepszą oceną, a jej praca rzeźbiarka zdobyła pierwsze miejsce w lokalnym konkursie. Ośmielona tym sukcesem, zaaplikowała do Glasgow School of Art.
– Wybrałam ją, ponieważ… miałam tam najlepszy dojazd autobusem! Dla mnie, samodzielnej, pracującej matki było kluczowe. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak trudno było się tam dostać – przyznaje.
Dostała się na fotografię, którą skończyła wyróżnieniem pierwszej klasy. Jednak przez barierę językową i brak czasu trudno było jej rozwijać się jako artystka.
W 2016 roku wciąż pracowała jako sprzątaczka w college’u, który skończyła kilka lat wcześniej. Gdy w tej szkole zorganizowano komisję wyborczą na referendum, wpadła na pomysł, jak w sposób artystyczny dać upust swoim emocjom w związku z brexitem.
– Nielegalnie wtedy przyniosłam aparat do pracy i nakręciłam siebie, jak ja, imigrantka z Polski, idę do kabiny do kabiny, i zamiatam salę, gdzie parę godzin później wyborcy mieli wyrazić zdanie: czy chcą mnie tu, czy mnie nie chcą. Niech mają czysto, gdy będą decydować o moim życiu. To było bardzo bolesne – mówi.
Projekt „Other White” został zauważony przez Streetlevel Photo Works w Glasgow. W tym projekcie po raz pierwszy Majewska wykorzystuje oryginalny motyw tapety zaprojektowanej z powtarzających się jak w kalejdoskopie zdjęć: czy to jej własnych czy z archiwum rodzinnego. Przykładowo praca „Becoming British” przedstawia Edytę trzymającą jej certyfikat naturalizacji, a w tle tego zdjęcia jest tapeta stworzona ze zdjęć córki w mundurku z jej pierwszego dnia szkoły po przeprowadzce do Szkocji.
To był punkt zwrotny w karierze Edyty. Od tego momentu posypały się zaproszenia i nagrody. Najważniejszymi z tego okresu była pierwsza nagroda na międzynarodowym festiwalu NIDA 2019 na Litwie oraz nominacja do Shpilman International Prize, w ramach której wybrano 45 artystów z całego świata. Zaś National Portrait Galleries of Scotland w Edynburgu wystawiła i zakupiła jej prace.
Mimo to Majewska wciąż nie jest pełnoetatową artystką. Pracuje jako pomoc pielęgniarska w szpitalu.
– Już nawet nie chodzi o ten język, ale o to, że w wielu przypadkach jestem za stara na to, by aplikować na konkursy czy granty dla młodych artystów. Mając też inną pracę zarobkową, nie mam czasu na networking, przez to nie należę też do tej artystycznej elity, która mogłaby wesprzeć mnie w mojej karierze. Te moje rozterki były inspiracją do tego, by zaaplikować o grant do Creative Scotland na projekt skierowany do kobiet, które mają bariery i nie mogą się w pełni rozwijać artystycznie – opowiada.
Edyta wraz z inną artystką podeszły do projektu holistycznie. Jego celem było zorganizowanie warsztatów dla kobiet, ale też zbadanie tego problemu, jakim jest wykluczenie ich ze środowiska zawodowych artystów. Tak powstała organizacja McWOMEN Art & Well-being Scotland. W tym momencie poszukują miejsca, gdzie mogłyby wspierać kobiece talenty. Efektem prac tej organizacji była wystawa „There is Something In The Way”, która eksploruje wszelkie trudności, jakie kobiety-artystki napotykają na swojej drodze do sztuki. Ekspozycję można było oglądać w ramach Fringe Festival w Summerhall w Edynburgu.
– Zaprezentowałyśmy tam prace artystek z naszej grupy, a także film, w którym pokazuję kobiety, które opowiadają o swoich doświadczeniach – dodaje Edyta.
Jej najnowszy projekt dotyczy wojny w Ukrainie i opowiada historię pięciu uchodźczyń, trzech pokoleń kobiet, które trafiły do Polski, które uciekając przed wojną musiały spakować całe swoje życie w dwa plecaki. Edyta opowiada ich historię poprzez domową codzienność, podkreślając niewidzialne okropności przemocy i wojny. Edyta oprócz własnych kadrów dokumentujących uchodźczą rzeczywistość, wykorzystuje archiwa mediów społecznościowych, m.in. kompilację filmów nakręconych przez młodsze córki: 7-letnią dziewczynkę tańczącą przed lustrem czy trzy siostry próbujące dotrzeć do ojca, wypuszczając w powietrze balon z helem i załączonym listem. Oprócz zdjęć i filmów, na wystawie będzie można zobaczyć oryginalne plecaki uchodźczyń oraz dmuchany materac, na którym spały. Wystawę będzie można zobaczyć w Edynburgu w przyszłym roku.
– Chcę w ten sposób zmusić moją publiczność do refleksji: „a co ja bym zabrał, gdyby musiał uciekać i spakować się w taki plecak?” – tłumaczy Edyta, która osobiście, jak miliony Polaków, również włączyła się w pomoc humanitarną dla Ukraińców.
Mimo tych wszystkich sukcesów i rozwijającej się kariery artystycznej Edyta wciąż jeszcze nie czuje wiatru w skrzydłach.
– To niesamowite, że moje nazwisko zostanie już w Szkocji na zawsze w National Portrail Gallery i będzie obecne obok najsłynniejszych szkockich i europejskich artystów. Ale czy to dodało mi pewności siebie jako artystce? Muszę powiedzieć, że nie. Myślę, że to stanie się, dopiero gdy będę mogła utrzymać się ze swojej sztuki – podsumowuje.
Magdalena Grzymkowska