Przed wyjazdem do Londynu na facebooku, na grupie „Polacy w Londynie” napisałem wiadomość: „Cześć, przybywam na trzymiesięczną praktykę dziennikarską do Londynu i w związku z tym chciałem zapytać o jak się żyje w Anglii… i ile znaczy dla Was Polska na emigracji”. Chciałem, żeby jeszcze przed wyjazdem podpowiedziano mi czym jest emigracja. Poniżej mini-historie, które są odpowiedzią na to pytanie – opowiastki ludzi, którzy mocno stąpają po „obcej” ziemi, nie zapominając o przynależności do swojego kraju. To ludzie, którzy mają zarówno skrzydła jak i korzenie…
W różnych miejscach
Roksana w Anglii chciała studiować za granicą już w gimnazjum. Uczyła się języka, jeździła do Krakowa i Warszawy na kursy. Latała do Anglii, żeby rozeznać się po tamtejszych uniwersytetach. W końcu marzenie się spełniło. Dzień, w którym przyszła oferta z Uniwersytetu w Sheffield i wiadomość, że dostała się na upragnione studia był najszczęśliwszym dniem w jej życiu. W Sheffield nie tylko się uczyła, ale też pracowała – zdobywała doświadczenie w interesującej ją dziedzinie podczas pracy woluntarnej z ludźmi z marginesu społecznego, głównie byłymi więźniami. Przyszła kolej na magisterium, to już na University of Gloucestershire (Forensic Psychology). Niedługo kończy edukację i planuje przenieść się do jakiegoś większego miasta, może do Londynu. W brytyjskiej stolicy pociąga ją możliwość rozwoju.
A w Polsce? Aplikacje o pracę wysyła też do kraju. Patrząc na jakość życia i zarobki w Polsce boi się powrotu. Któregoś dnia przejrzała oferty pracy dla psychologów we Wrocławiu. Oferowali od 1800 do 2000 złotych pensji. A sama kawalerka w mieście – jedna z najtańszych kosztowałaby ją 1200 zł. Czy tęskni za krajem? Tęskni. I ma nadzieję kiedyś wrócić, ale nie do małej miejscowości, z której pochodzi. Na życie w Krakowie czy w Warszawie ją najzwyczajniej nie stać. Natomiast tutaj, w Anglii nawet jeśli musiałby pracować w sklepie za minimalną pensję stać ją na kawalerkę, na samochód, na jedzenie …na życie. Jedni znajomi mówią jej, że za nic w świecie nie wyjechaliby za granicę, inni nie wyobrażają sobie życia w kraju. Jak kto woli. W różnych miejscach ludzie czują się różnie.
Co z tą Polską…
Tomek nie opowiedział całej historii o swoim pobycie w Anglii. Tylko zasygnalizował, że zjeżdżał z tego kraju już dwa razy, a mimo to cały czas tu jest. Obecnie pracuje jako web developer. Zadał wydawałoby się banalne pytanie, tyle razy już stawiane: „Jak to jest, że w Anglii na zmywaku można zarobić więcej, niż w Polsce kończąc dobre studia?” Absurd drugi: „Jak to jest, że modelki, aktorzy, piłkarze zarabiają kwoty niewyobrażalne dla przeciętnego człowieka, a których ‚praca’ właściwie nic nie wnosi, nic nie produkuje, nie przyczynia się do rozwoju. Dlaczego nie ma pieniędzy na naukę? Dlaczego naukowcom ciężej jest znaleźć pracę, niż fryzjerce lub murarzowi. Dlaczego o mojej przyszłości decyduje kilka osób? Co z tą Polską?”.
Część ludzi myśli, że przyszłość nic nie zmieni, ale tak nie zdarza się nigdy. W każdej chwili zawarty jest cząstkowy scenariusz zmian. Z takiego założenia wychodzi Tomek kończąc rozmowę ulubionym cytatem: „It is well enough that people of the nation do not understand our banking and monetary system, for if they did, I believe there would be a revolution before tomorrow morning.”
We mnie jest część tego miasta
Krzysiek przyjechał do Londynu prawie sześć lat temu. Zaaplikował do college’u, zapisał się na zajęcia sportowe do Jacka Lipińskiego, który prowadzi szkołę karatę i kickboxingu. W szkole poznał wielu znajomych, którzy do dzisiaj są jego przyjaciółmi. Studiuje Business Management na University of Westminster. Pracuje dorywczo jako dostawca pizzy.
„Polska jest i będzie zawsze moją ojczyzną” – odpisał. W żadnym kraju nie czuje się tak dobrze jak w Polsce. Dla Krzyśka patriotyzm wśród osób mieszkających poza granicami kraju jest naprawdę zauważalny (poza wyjątkami, do których nie pała dużym szacunkiem). Cztery razy do roku odwiedza w Polsce rodzinę i wtedy najczęściej zauważa, że brakuje mu tego miejsca. Podrzucił kawałek polskiego rapera Bisza, którego refren brzmi tak: „W tym mieście jest moja część. We mnie jest część tego miasta też.. ”
Krok w dorosłość
Przygoda z Londynem zaczęła się dla Filipa w 2006 roku w czerwcu zaraz po zdaniu matury. Dlaczego zdecydował się na wyjazd? Z powodów finansowych. Chciał uczyć się gotowania w szkole, na którą w Polsce pewnie by nie zarobił, dlatego postanowił zarobić na nią w Londynie. Przyjazd na Wyspy był dla Filipa pierwszym krokiem w dorosłe życie. W ciągu pierwszego tygodnia znalazł pracę na zmywaku. Okazało się, że praca jest na czarno. Po dwóch tygodniach został zwolniony, chodził podłamany i myślał o powrocie do Polski. Tak się nie stało. Po kolejnych kilku dniach dostał pracę w kawiarni w Hyde Parku, w której przepracował dwa i pół roku. Ciężkie początki i wredni ludzie, których spotkał spowodowały, że teraz dobrze radzi sobie w życiu.
Filip jest dowodem na to, że marzenia się spełniają. Po trzech latach zdobywania umiejętności potrzebnych do wykonywania zawodu kucharza, jego nauczyciel przedstawił mu atrakcyjną ofertę pracy. Jest chefem w klubie pasjonatów automobili. Czy ma ochotę wrócić do kraju? Nie, w Londynie się mu podoba i nie widzi siebie wracającego do kraju. W Polsce przez swoich kolegów jest wyzywany od „białych murzynów”. „Najśmieszniejsza sprawa, że żaden z nich nie ma aktualnie pracy, wszyscy pokończyli studia i teraz walczą z szarą rzeczywistością. To mnie najbardziej boli jak przyjeżdżam do Polski – smutne twarze”.
Albert Bąk