16 września 2013, 10:58 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Burzliwe życie tancerki

„Byłam samodzielna od chwili narodzin. Kiedy miałam 13 lat, moi rodzice rozwiedli się. Pamiętam siebie z tamtych czasów, że byłam smutna, chuda, zielona i przestraszona. Zostałam sama i całe moje życie wzięłam wówczas na swoje barki. W dodatku prześladowała mnie siostra. Pamiętam, jak przywiązywała mnie za kostkę u nogi do kuchennego stołu” – mówiła Krystyna Mazurówna, tancerka, choreografka, dziennikarka oraz autorka autobiografii.

Krystyna Mazurówna/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Krystyna Mazurówna/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

Krystyna Mazurówna była pierwszym gościem Off The Stage – cyklu spotkań z ludźmi polskiej i brytyjskiej kultury, organizowanych przez Polarity International oraz Ognisko Polskie. Dla jednych pozerka i uosobienie kiczu, dla innych wzór kobiecości – tak o Mazurównej mówiła zgromadzona publiczność. Podczas kameralnego spotkana, które miało miejsce w niewielkim saloniku Ogniska, w sobotę 7 września, Krystyna Mazurówna opowiadała o swoim życiu, rodzicach, trudnym dzieciństwie, fascynacji, jakiej doświadcza za każdym razem, gdy rozsuwa się teatralna kurtyna, swoich najbliższych – dzieciach i wnukach, pokusach, „bilecie w jedną stronę”, który zafundowało jej ówczesne ministerstwo kultury, hobby, którym jest zbieractwo mieszkań, tremie, która natychmiast znikała, kiedy Mazurówna znalazła się na scenie, a także odpowiadała na pytania publiczności. Niektóre z nich można by uznać za zbyt osobiste, wręcz trudne. Jednak nie pozostawiła żadnego bez odpowiedzi, za to do riposty, dodawała uśmiech, podkreślając, że mimo upływu czasu i życiowych sukcesów, to to co najważniejsze jest dopiero przed nią.

Krystyna Mazurówna (L) i Barbara Hamilton/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Krystyna Mazurówna (L) i Barbara Hamilton/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

– Moi rodzice nie byli dla mnie surowi. Ulegali i patrzyli na mnie jak na wybryk natury – powiedziała Krystyna Mazurówna, która przybliżyła historię, kiedy będąc małą dziewczynką podjęła życiową decyzję, że zostanie tancerką. – Urządziłam w domu strajk głodowy, a wszystko po to, aby rodzice zapisali mnie do szkoły baletowej. Rezultat był taki, że ojciec uległ mojemu pomysłowi – wspominała tancerka.

Na spotkanie przybyło niewiele osób, być może dlatego, że w Ognisku trwa remont, albo dlatego, że osoba kontrowersyjnej tancerki okazała się być na Wyspach zbyt mało atrakcyjna. Miejmy jednak nadzieję, że organizatorzy projektu na kolejne cykle Off The Stage zaproszą takich ludzi sukcesu, na spotkania z którymi frekwencja dopisze, a wśród nich będzie imponująca ilość młodej emigracji. I w Ognisku ponownie zatętni życie.

 

Podpisane własną krwią

– Chodziłam na wszystkie spektakle, nawet te najgorsze, bo fascynuje mnie moment, kiedy otwiera się kurtyna. Kiedyś na jeden ze spektakli wybrałam się razem z siostrą, Baśką. Wtedy właśnie postanowiłyśmy, że zostaniemy tancerkami. Dane sobie słowo przypieczętowaliśmy podpisem – własną krwią upuszczoną z palca – mówiła Mazurówna. Postanowienie zostało zrealizowane, obie siostry osiągnęły wymarzony cel, ale wielka kariera była pisana tylko młodszej z nich – Krystynie. To właśnie ona została znaną solistką Casino de Paris, a pomógł jej w tym trochę właśnie „bilet w jedną stronę”, który w 1968 roku podarowało jej ministerstwo kultury w Polsce.

– Założyłam własny zespół, złożyłam wymówienie w Teatrze Wielkim, gdzie przeważnie czas spędzałam w poczekalni jedząc wuzetki (ciasta z kremem – przp. red.), zaczęłam więcej zarabiać, stałam się znana. Bywało tak, że dwa razy w tygodniu pojawiałam się w telewizji, a wówczas były tylko dwa kanały. To zaniepokoiło ówczesną władzę. I ustrój się mnie pozbył. Usłyszałam, że to w jaki sposób tańczę jest przeintelektualizowane – wspominała Mazurówna, której pozostawiono wybór, że jeżeli zostanie w kraju, to tancerze z jej zespołu zostaną natychmiast powołani do odbycia służby wojskowej. W takiej sytuacji wybrała bilet do Paryża, a tam przed nią otworzył się nowy rozdział życia. Na początku było zderzenie z szarą rzeczywistością, brak znajomości języka i mozolne szukanie pracy, aby przetrwać, ale z czasem los się do niej uśmiechnął i wylądowała w… prestiżowym Casino de Paris. A wszystko dzięki uporowi, wrodzonemu talentowi i specjałowi, którym dla niej jest gulasz. Właśnie nazwę tej potrawy podawała, kiedy pytano ją o jej specjalność… Wówczas na przesłuchaniach do Casino de Paris chodziło o rodzaj tańca, ale ona uparcie powtarzała, że to właśnie gulasz wychodzi jej najlepiej. Posadę otrzymała, bo tańczyć potrafiła rzeczywiście świetnie. Pokonała ponad 300 kandydatek, które podobnie jak ona chciały dostąpić paryskiej sceny i znalazła się wśród garstki wybranych tancerek. A potem jakby jeszcze wszystkiego było zbyt mało, dano jej możliwość wcielenia się w dowolną postać w spektaklu. Wybrała rolę męską i nie przeszkadzało jej, że co wieczór trzeba było bandażować jej piersi. Podjęła wyzwanie, a potem kolejne i kolejne, aż do dziś. Wiele jeszcze ich przed nią, bo jak mówi, nie odpuszcza ani sobie, ani życiu.

 

Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_