18 października 2013, 17:38 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Inżynier wirtuoz
Michał Ćwiżewicz / fot. Magdalena Bell
Michał Ćwiżewicz / fot. Magdalena Bell

Miał budować samoloty, tymczasem koncertuje w całej Europie. Uczył się muzyki w Londynie i Aleksandrii, ale największym uczuciem darzy polskie Podhale. Na przyjęciu dla młodych muzyków w Buckinham Palace został przedstawiony królowej Elżbiecie i księciu Filipowi, a w ostatnią środę 16 października wystąpił w POSK-u w ramach cyklu Koncertów przy kawie.

Michał Ćwiżewicz w 2007 roku skończył studia. I to wbrew pozorom nie było konserwatorium muzyczne, nawet nie muzykologia, lecz… inżynieria lotnicza w Imperial College. W swojej pracy magisterskiej nie pisał o Bachu czy Pendereckim, lecz, mówiąc ogólnie, przeprowadził badania lotu ważki. – Zbudowałem robot z mechanicznym skrzydłem machającym w fluorescencyjnej wodzie. Potem spędziłem długie godziny w laboratorium. Fizyka, aerodynamika, dochodzenie do tajemnic tych genialnych lotników.W czerwcu obroniłem tytuł, a w lipcu już koncertowałem po Europie – wspomina. W związku z odniesionymi na scenie sukcesami, postanowił rozwijać swój talent i po wakacjach podjął kolejne studia – tym razem już muzyczne w Royal College of Music.

– Dwa lata później wygrałem konkurs solistyczny właśnie tam, w RCM i przyszło podjąć, a może zaakceptować chyba najważniejszą w moim życiu decyzję – zmieniłem zawód o 180 stopni, rozstałem się z „Aeronautics” – mówi. Chichotem losu jest to, że tak naprawdę przeniósł się ze swoją nauką dosłownie kilkanaście metrów – do sąsiedniego budynku uczelni muzycznej. Obecnie, począwszy od zeszłego roku prowadzi na niej zajęcia ze studentami.

Od Afryki po Azję

Jego przygoda z muzyką rozpoczęła się również w nietypowym miejscu, bo w Egipcie. – Zaczęło się od Aleksandrii, gdzie mój tato, etnomuzykolog, badał muzykę arabską, co przy okazji wpłynęło na mój potężny szacunek… więcej, uwielbienie dla Orientu – stwierdza. Tam też po raz pierwszy w wieku 3 lat wziął w ręce skrzypce. Jako przedszkolak pobierał już lekcje gry w aleksandryjskim konserwatorium, u Lisette Meguerditchian. – Potem, w Polsce, w czasie doktoratu taty, stałem się jego królikiem doświadczalnym, mając przez to szczęście uczyć się u wybitnych prymistów Podhala, pomimo że byłem przecież „ceprem” z Londynu! Mając 15 lat, wygrałem konkurs Sabałowe Bajania w Bukowinie Tatrzańskiej – sukces, który zawdzięczam lekcjom z genialnymi góralami-wirtuozami: Eugeniuszem Wilczkiem i Władysławem Trebunią-Tutką, nagrywanymi jako jedyni podhalańscy prymiści w latach 90-tych przez znaną angielską firmę Nimbus Records – opowiada. Również mama Michała miała wpływ na jego wychowanie muzyczne. – Moja mama zawsze mnie zaganiała do ćwiczenia na skrzypcach, ale też w każdą sobotę przez dziesięć lat zabierała mnie do Royal Festival Hall, gdzie grałem na… indonezyjskim gamelanie – dodaje.

 Wspólna miłość do Podhala

Mimo kontaktu ze skrajnie różnymi nurtami w muzyce, Michał wśród swoich ulubionych kompozytorów wymienia Karola Szymanowskiego.

– Dla mnie Szymanowski, może podobnie do Prokofieva, Messiaena, Janaczka, Wagnera, czy Beethovena, to kompozytor, który stworzył bardzo specyficzny świat dźwiękowy, który prowadzi słuchacza w nową przestrzeń, nie gubiąc go po drodze. Sam nie będąc skrzypkiem, Szymanowski wzbogacił repertuar skrzypcowy o najwspanialsze utwory. Niewątpliwie przyczyniła się do tego jego przyjaźń z wirtuozem Pawłem Kochańskim. Jeśli chodzi o wykorzystanie instrumentu, jego pierwszy „Koncert” i „Mity” to przykład rewolucyjnego pisania na skrzypce – osiągnięcie, które pod wieloma względami najczęściej przypisuje się dawnym skrzypkom-kompozytorom, takim jak Bach, Paganini, Wieniawski lub Ysaye – tłumaczy. Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy Michała z muzyką Szymanowskiego – jest to umiłowanie do Podhala i Tatr.

– W Harnasiach, czy też w drugim koncercie skrzypcowym, widać jak Szymanowski uwielbiał surową, taneczną, ale często liryczną i niesłychanie zdobną muzykę graną przez góralskie „muzyki”, jak w gwarze nazywane są zespoły. Dla mnie – jako że gram i kocham tą barwną muzykę Tatr –  wykonywanie tej niejako stylizowanej albo wzmocnionej wersji góralszczyzny, jaką jest późniejsza twórczość Szymanowskiego, jest ogromnym przeżyciem i daje mi wielką satysfakcję – wyznaje.

 Sąsiedzkie inspiracje

Inspiracją dla Michała są przede wszystkim kompozytorzy pochodzący z krajów sąsiadujących z Polską: Brahms, Schubert, Beethoven czy Prokofiew. A poza muzyką w skali uniwersalnej wśród swoich autorytetów wymienia ponadto Bacha, Chagalla i Umberto Eco. Jeżeli chodzi o idoli muzyki skrzypcowej, bez wahania wskazuje Dawida Ojstracha. – Jest ostatnim z tzw. „złotego wieku” skrzypków, a jednocześnie prawie współczesnym. Miałem też niesamowite szczęście uczyć się przez wiele lat u jednego z najwybitniejszych skrzypków, jakich słyszałem w życiu, u Krzysztofa Śmietany. I oczywiście, Kaja Danczowska: jej nieprawdopodobnie magiczne, kolorowe, kobiece i zarazem „męskie” wykonanie Koncertu Karlowicza było chyba bezpośrednim powodem, dla którego chciałem zostać skrzypkiem – mówi.

 Muzyka ponad podziałami

Zapytany o największe marzenie, odpowiada, że jest nim „dzielenie się z ludźmi – z każdym i ze wszystkimi – tym wspaniałym, pięknym darem jakim jest muzyka”. – Jest ona chyba najgłębszą ze sztuk, a posiada najmniej granic. W tym sensie, że jest ona w dużej mierze oparta na pewnych wartościach estetycznych, które nie zostały ustanowione przez jednego człowieka, ale raczej są to wartości stopniowo odkrywane przez muzyków lub kompozytorów, które wyrażają smutek, radość, niezliczone ludzkie emocje – mówi. Michał obecnie gra w duecie „Atma” z pianistą Johnem Paulem Ekinsem, z którym współpracuje od sześciu lat. Nazwa duetu pochodzi od domu Karola Szymanowskiego w Zakopanem – gdzie kompozytor czerpał inspirację z podhalańskiej natury i folkloru. Trzy lata temu dołączył do Kwartetu „Kallisto”. Kwartet przez dwa lata studiował w Paryżu pod okiem muzyków francuskiego Quatuor Ysaye, a ostatnio wygrali miejsce u Guntera Pichlera, pierwszego skrzypka slynnego kwartetu Alban Berg Quartett u kogo raz w miesiącu lecą na warsztaty mistrzowskie w Madrycie do niego.

– Moim marzeniem, myślę, jest dzielenie się i przybliżenie ludziom tej muzyki, a przede wszystkim z którą może nie mają zbyt wiele styczności. To może na przykład – jeden z moich projektów obecnie zakładający przearanżowanie baletu „Harnasie” Szymanowskiego, muzyki, która ciągle poza Polską nie jest należycie doceniona, na zespół kameralny. Chciałbym też wzbić moje koncerty ponad niepotrzebne podziały między klasyką, muzyką ludową, muzyką Świata, Zachodem i Orientem.– wyznaje.

Podczas najbliższego recitalu „Atma Duo” zaprezentuje bardzo różnorodny repertuar w myśl zasady „Muzyka ponad podziałami”. – Odbędziemy swoistą wędrówkę ścieżką rozwoju repertuaru skrzypcowego – od pierwszych eksperymentów Beethovena w jego wczesnych sonatach, poprzez wielki romantyzm Brahmsa i gigantyczną wirtuozerię Wieniawskiego, aż po nowoczesne brzmienia Lutosławskiego i orientalne zapachy transowej „Tarantelli” Szymanowskiego – dodaje.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_