Jak można było przewidzieć, Rosjanie nie zawiedli, kiedy przyszło do organizowania spektaklu na otwarcie olimpiady zimowej. Dwugodzinny pokaz zawierał sceny magiczne poczynając z wyprawą słodkiej 11-letniej dziewczynki poszukającej bajecznej Rosji na siedmiu latających wyspach. Droga prowadziła przez obraz średniowiecznej Rusi, wypraw Piotra Wielkiego, epopeję napoleońską na kształt „Wojny i pokoju” wykonanej przez niezawodnych tancerzy z rosyjskiego baletu. Mieliśmy też raj sowiecki w formie monumentalnych posągów i szczęśliwego ludu pracującego w pokoju i dobrobycie. Poza tym inne weselsze migawki – tańczące nadmuchane wieżyczki bazyliki św. Bazylego, para śpiewających ersatz lesbijek z niesławnej grupy t.A.T.u, chór policji rosyjskiej śpiewający amerykański szlagier „Get Lucky”, a na koniec autentyczne otwarcie igrzysk.
I tu nagle jeden problem – jeden z pięciu wielkich płatków śniegu zawieszonych nad stadionem nie zdołało przemienić się na kółko olimpijskie. Wielka konsternacja, a nawet skryty ubaw dla krytyków Putina, ale widzowie telewizji rosyjskiej nie zostali zawiedzeni. Szybko zmieniono dla nich obraz. Widzowie zobaczyli jednak pięć kółek olimpijskich w całej doskonałości. Nie wiedzieli tylko, że oglądają scenę z próby generalnej z poprzedniego dnia. Prezydent Putin właśnie przygotowywał się na wejście na podium i nawalanki też nie zobaczył. A więc żadna ukryta kamera nie złapała jego chwilowego zakłopotania.
Ostatecznie uwagę widzów skierowano na przechodni znicz olimpijski, który przewędrował przez całą Rosję łącznie z wyprawami w kosmosie i pod wodą. Teraz przekazany został przez tenisistkę Marię Szarapową, Alinie Kabajewej, gimnastyczce posądzonej powszechnie o przyjaźń z prezydentem. Kabajewa przekazała z kolei znicz trzykrotnej złotej medalistce w łyżwiarstwie figurowym, Irenie Rodninej, która w końcu zapaliła ogromny znicz w kształcie wydłużonej szyi żurawia, na centralnym Placu Medali, otoczonym sześcioma wielkimi nowo wybudowanymi pałacami sportu. Udział Rodniny w tak centralnej roli interpretowano jako policzek wobec nieobecnego prezydenta Ameryki, którego kiedyś znieważyła na twitterze niesmaczną karykaturą pokazującą go z małpią miną pożądającego nieosiągalnego banana. A potem niezawodne fajerwerki. Tak, to był wieczór triumfu dla Putina.
Te pałace sportu otaczające centralny plac pod wielkim zniczem zostały wybudowane z wielkim rozmachem dopiero w ostatnim roku. Same miasto Soczi jest letnim (nie zimowym) kurortem Rosji z czasów carskich i rozciąga się 147 km wzdłuż Morza Czarnego z rzekomo najdłuższą, niestety kamienistą plażą na świecie. W tej chwili cieszy się temperaturą 17 stopni. To rzeczywiście dziwny wybór na olimpiadę zimową tym bardziej, że to chyba jedyna część Rosji, gdzie brak śniegu w lutym jest niemal zagwarantowany. Soczi ma swój urok. Szczególnie posiada malowniczą cerkiew i piękne ogrody z kolumnadą, zwane Arboretum, plus willę letnią Stalina i filuterne międzywojenne sanatoria nazwane po zbrodniczych bohaterach sowieckich, jak Ordżonokidze. Ale te obiekty nie są w stanie konkurować z rozmachem nowo wybudowanych pałaców w zaniedbanej dotychczas dzielnicy Adler w Soczi.
Te pałace są rzeczywiście ambitne. Ceremonie otwarcia i zamknięcia olimpiady odbywają się w pierwszym obiekcie – stadionie Fiszt (zwany po górze kaukaskiej opodal Soczi) ze swoim szklanym ruchomym dachu w którym mieści się 40,000 widzów. Koszt $778 mln. Po olimpiadzie będzie przeznaczony na międzynarodowe mecze futbolowe. Drugi budynek to Wielki (Bolszoi) Pałac Lodu, w którym będą odgrywać ważniejsze mecze hokejowe. Pokryty jest lśniącą srebrzystą kopułą przypominający wielką kroplę wody. W nocy zaś przemienia się w gigantyczny ekran, na którym wyświetlają się kolorowe wzory i obrazy. Koszt $303 mln. Przy nim trzeci obiekt, zwany Małym Pałacem „Szajbą”, też przeznaczony, jak widać z nazwy, na hokej. Po igrzyskach ma być rozebrany i przewieziony do innego miasta. Czwarty gigant architekturalny to Centrum Adler przeznaczony na wyścigi łyżwiarskie i przypomina wielki szklany zeppelin. Natomiast łyżwiarstwo figurowe, które oglądamy obecnie w telewizji odbywa się w arenie Pałacu Łyżwiarskiego zwanego Górą Lodową bo tworzy jakby bezkształtną masę pokrytą szklanymi i metalowymi biało-niebieskimi kaflami. Koszt $278 mln. A szósty budynek otaczający Plac Medali nazywa się już nieco skromniej Kostką Lodu; przeznaczony głównie na curling. Tak jak „Szajba”, ten budynek będzie rozmontowany i przewieziony gdzie indziej.
Również imponujący jest nowy szklany dworzec, który stoi opodal wielkiego kompleksu sześciu pałaców i skąd nowo wybudowana kolej wiezie sportowców i kibiców 60 km do śnieżnej części igrzysk znajdującej się w górach kaukaskich w miejscowości Krasnaja Polana która posiada 21 wyciągów narciarskich i 72 kilometry tras narciarskich i innych sportów zimowych.
Trudno nie podziwiać tych wielkich osiągnięć architektury i inżynierii wykonanych, jak piramidy i świątynie starożytne, wolą rosyjskiego Ramzesa w celu uzyskania wdzięczności zakompleksionego narodu, podziwu świata i materialnego interesu najbliższego otoczenia. Oczywiście, spektakle wyczynowe olimpijczyków z całego świata wykonywane na tle tych równie spektakularnych zabudowań automatycznie wzmacniają nimb sukcesu osobistego prezydenta Rosji. Nawet Stalin by mu chyba zazdrościł takiego międzynarodowego sukcesu i żałował tylko, że tyle głów państw zachodnich (ale nie atletów) igrzyska zbojkotowało.
Ten wysiłek nadludzki kosztował państwo rosyjskie 50 miliardów dolarów, a więc więcej niż suma wszystkich dotychczasowych olimpiad zimowych razem i trzy razy więcej niż koszt letniej olimpiady londyńskiej. Piękne zabudowania, łącznie z wioską olimpijską (koszt $778 mln), wykonano na miejscu blokowisk, z których przesiedlono przymusowo przeszło 10.000 mieszkańców bez żadnej finansowej kompensacji. Zorganizowano polowanie na 7 tysięcy bezdomnych zwierząt w mieście, szczególnie psów, zabijanych zatrutymi kulami. Pracowników ściągnięto z republik kaukaskich, aby wykonywać budowę tych obiektów za znikome zarobki, po czym po zakończeniu prac kazano im się wynieść z Soczi jako niepożądani. Poziom budowy w nowych hotelach dla gości, zawodników i dziennikarzy też wywołał zgrozę, szczególnie ubikacje dwuosobowe, ciasne pomieszczenia, brak wifi w pokojach dla dziennikarzy, brak pokrycia w chodnikach dla otworów ściekowych, brak zasłon przy prysznicach. W czasie konferencji prasowej ta ostatnia skarga została wyjaśniona przez wicepremiera Kozaka, który przyznał, że wszystkie pokoje, łącznie z prysznicami, są monitorowane przez kamery. Zasłony by tylko przeszkadzały. Brakuje zarówno prawdziwego i sztucznego śniegu przy zjazdach narciarskich w Rosa Khutorze. Australijski trener określał jazdę przez topniejący brudny śnieg jak „jazdę po gównie”. Koszt całego Khutoru wynosił $2,6 mld – najkosztowniejszy sportowy kompleks narciarski na świecie. Faworyt Katarzyny Wielkiej, Potiomkin, poznałby swoje wystrojowe wioski, którymi stwarzał sztuczny świat sukcesu dla swojej władczyni.
Na razie Putin nie przejmuje się niedociągnięciami, nawet nie skandalami finansowymi. Większość gigantycznych kosztów Olimpiady pokrytych przez rosyjskiego podatnika zakończyło w kieszeniach poszczególnych oligarchów. Olimpijscy doradcy zagraniczni twierdzą, że nigdy nie widzieli żadnego budżetu. Koszt skoczni narciarskiej miał wynosić $40 mln, ale ostatecznie po dwukrotnym usunięciu się ziemi spod fundamentów skoczni, koszt wypadł na $265 mln. Koszt na pierwszą drogę z Soczi do Krasnayi Polanej miał kosztować $200 mln, ale ostatecznie te fundusze przeszły potajemnie na prywatne domy letniskowe opodal Soczi. Trzeba było uzyskać nowe fundusze na nowy projekt. Powstał ambitny plan wybudowania jednocześnie kolei i drogi obejmujący 45 nowych mostów i 12 tuneli. Koszt obliczono wówczas na $2,85 mld. Znaczna suma. Ale ostateczny koszt okazał się jeszcze większy – $9,4 mld. Nic dziwnego, że komisja lokalnych władz bezpieczeństwa orzekła, że urzędnicy Olympstroj, głównej agencji odpowiedzialnej za rozdanie kontraktów, są odpowiedzialni za skradzione $800 mln.
Jak długo te pieniądze pozostają w rękach jego kolegów z Petersburga, jak długo nie ma jakiejś poważniejszej katastrofy, jak długo naród rosyjski będzie dumny z osiągnięć architekturalnych i sportowych w Soczi, Putin będzie czuł się bezpiecznie. Tak jak kiedyś Hitler, Mussolini i Stalin, Putin chce przywrócić poczucie dumy swojemu narodowi po postsowieckim okresie chaosu i korupcji, który ich upokorzył. Jeżeli Putin zagwarantuje sukcesy polityczne i sportowe zagranicą, względny dobrobyt i porządek wewnątrz kraju to obywatele rosyjscy będą tolerować putinowski ustrój, mimo wszystkich niedokładności. A Putin liczy się z tym, że po wzroście w jego prestiżu na skutek udanych igrzysk, będzie mógł rozprawić się wreszcie z hałaśliwą opozycją, nie tylko w Moskwie i Petersburgu, nie tylko w Czeczenii, ale również w Kijowie i Tbilisi.
Wiktor Moszczyński