33 tysiące funtów – tyle udało się zebrać podczas tegorocznego Balu Polskiego na szczytne cele charytatywne. To jest najlepszy wynik w historii balu. Dzięki zaangażowaniu Komitetu Organizacyjnego Balu Polskiego, laureata tegorocznej Honorowej Nagrody Dziennika Polskiego, zostały wsparte trzy organizacje.
Pieniądze trafiły do Funduszu Polaków w potrzebie Zjednoczenia Polskiego, któremu przekazano ok. tysiąca funtów. Do Ewy Wilcock, założycielki strony nowezyciebezprzemocy.co.uk, trafiło ponad 10 tysięcy funtów, co w całości pokryje koszty utworzenia telefonu zaufania dla osób doświadczających przemocy w rodzinie w Wielkiej Brytanii. Natomiast ponad 20 tysięcy funtów zostało przekazanych Fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko” na rzecz podopiecznych, niepełnosprawnych intelektualnie pensjonariuszy „Doliny Słońca”.
Ewa Butryn, wieloletnia członkini i od dwóch lat przewodnicząca Komitetu Organizacyjnego Balu Polskiego, która właśnie zakończyła swoje panowanie, jest bardzo szczęśliwa i wzruszona tym faktem.
– Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego zakończenia mojej prezesury w Komitecie, ponieważ, po pierwsze, jestem z Krakowa, a ten akcent krakowski był bardzo widoczny na balu w tym roku, a po drugie, podczas tegorocznej imprezy pobiliśmy kolejny rekord, jeżeli chodzi o zebrane fundusze, co mnie ogromnie cieszy – mówi.
Zapytana, dlaczego postanowiła opuścić komitet odpowiada: Myślę, że od czasu do czasu trzeba odświeżać komitet, żeby każdy miał wtedy możliwość przeforsować swoje pomysły. Byłam w komitecie przez 11 lat, wprowadziłam wiele zmian, które pozwoliły wynieść ten bal na trochę inny poziom. Wiele dla balu zrobiłam, teraz trzeba pozwolić dojść do głosu osobom, które, będę tę piękną tradycję kontynuowały w trochę inny sposób.
Rodakom w Polsce i na emigracji
W tym roku zostały wybrane dwa cele charytatywne, na rzecz których został przekazany dochód z balu. Jednym z nich był szczytny projekt utworzenia telefonu zaufania dla osób doświadczających przemocy domowej na obczyźnie. Pieniądze zebrane na balu wystarczą na otwarcie linii, ale organizatorzy wyrażają nadzieję, że w zależności od tego jakie będzie zainteresowanie tym projektem, być może władze angielskie przejmą dalsze finansowanie tego programu.
– Paradoksalnie chciałoby się, żeby tych przypadków było jak najmniej, nie chcemy, żeby pracownicy tej linii mieli dużo pracy, jednak z drugiej strony dochodzą nas słuchy, że taki telefon zaufania jest potrzebny – tłumaczy Ewa Butryn.
– Niestety jest dużo osób w bardzo trudnej sytuacji życiowej, często bez znajomości języka, odcięte od rodziny, odcięte od przyjaciół, nie mają się gdzie zwrócić, nie mają nawet żadnej bratniej duszy, żeby z nią porozmawiać i ten telefon będzie wyjściem im naprzeciw – dodaje.
– To są ludzie niepełnosprawni umysłowo, ale mają w sobie wielki talent, spod ich rąk wychodzą wspaniałe rzeczy. Pani Anna Dymna podarowała mi jedną z nich – mówi Ewa Butryn prezentując dumnie maskotkę, ręcznie robionego króliczka. Bardzo ciepło wyraża się też o założycielce fundacji.
– Niesamowite, ile ta kobita ma w sobie pozytywnej energii i ciepła. To było widać na balu, jak ludzie do niej lgnęli, a ona znalazła czas, żeby z każdym porozmawiać. Czasami celebryci, którzy są oblegani, tracą cierpliwość, ale nie ona. Dla każdego miała ciepłe słowo, była też zachwycona i bardzo wdzięczna, że została tutaj zaproszona, że my chcemy jej pomóc – opowiada.
Czasami dają się słyszeć głosy niezadowolenia, że bal bardziej skupia się na rodakach żyjących w ojczyźnie, zapominając, że emigranci też mają swoje problemy.
– W ostatnich latach może bardziej zwróciłyśmy nasze oczy w kierunku Polski ze względu na to, że ten przelicznik jeszcze bardzo działa na korzyść Polski. To się niedługo zmieni, ale w tym momencie wciąż jeden funt zebrany tutaj, może zdziałać dużo więcej w Polsce niż tu na miejscu. Myślę, że też to bardzo ludzi motywuje, przekonanie, że skoro tutaj jestem, przyjechałem i powiodło mi się, mam dobrą pracę zarabiam, a chciałbym coś zrobić dla tych, którzy zostali. Hojność gości zależy od tego jakie przedstawimy im cele charytatywne, a tu także duża rolę odgrywa też moim zdaniem tęsknota za krajem ojczystym – tłumaczy była przewodnicząca.
Ona sama działała społecznie na gruncie brytyjskim przez długie lata, nie tylko przy organizacji balu, ale też była zaangażowana w pracę społeczną w polskiej szkole na Chiswick, dwie kadencje spędziła jako przewodnicząca komitetu rodzicielskiego, była też prezesem obchodów 50-lecia szkoły. Udzielała się też na gruncie parafii św. Andrzeja Boboli i działała jako fundraiser na rzecz polskiego harcerstwa.
– Jeżeli chcę, żeby moje dzieci były wychowane w polskiej atmosferze, to nie mogę tylko siedzieć i kibicować. Trzeba coś zrobić samemu! Wychodzę z założenia, że jak się korzysta z usług tych instytucji, to należy też dać coś z siebie – kwituje.
Bal coraz młodszy
Podczas „rządów” Ewy Butryn Bal Polski przeszedł pewną metamorfozę, jednak to jest nieunikniony proces, wynikający z tego, że świat wokół nas się zmienia.
– Dawniej to była bardziej impreza zamknięta, balu się nie ogłaszało, a wieść o nim rozchodziła się wśród Polaków na zasadzie poczty pantoflowej. I przez pewien czas to działało – wspomina do niedawna prezeska komitetu. – Jednak w pewnym momencie stwierdziliśmy, że skoro ta polska diaspora się tak powiększa, to trzeba bal zrobić imprezą bardziej otwartą. Trzeba było zaangażować sponsorów. Może bal był niegdyś bardziej elitarny, ale dzięki tej zmianie teraz w balu może uczestniczyć każdy, kto ma pieniądze i chęć pomagania innym – mówi z przekonaniem.
Do organizacji balu zostało zaangażowanych wiele ludzi dobrej woli, takich jak firmy działające na terenie Wielkiej Brytanii, które chcą część swojego budżetu właśnie poświęcić na cele charytatywne, z jednej strony przez sympatię dla Polaków, ale z drugiej również przez to, że widzą że jesteśmy rosnącym w siłę środowiskiem, z którym warto się liczyć. W końcu podczas tej imprezy reklamują swoje produkty i usługi chcąc rozszerzyć swoją grupę docelową o właśnie mniejszość polską. To też okazja dla Polaków do zaprezentowania się środowisku brytyjskiemu, aby się mu pokazać i uzmysłowić, jak wiele niesamowitych, historycznych osiągnięć mają na koncie.
Z innych zmian na balu pojawiły się nowe atrakcje takie jak: loteria złotych kopert, cicha licytacja, bardzo rozbudowana aukcja, na której można kupić dużo więcej niż tylko dzieła sztuki. – Zmieniliśmy podejście, ponieważ w dzisiejszych czasach ludzie kolekcjonują wspomnienia i chętniej będą licytować rzeczy, które nie są normalnie do kupienia i to one przynoszą najwięcej zysku. Na przykład herbatka z sir Leszkiem Borysiewiczem została sprzedana za 1284 funty. Nawet jak się pójdzie do Harrodsa, to się nie kupi herbatki z sir Leszkiem! Z kolei prezes Christie’s zaoferował, że zwycięzca licytacji, będzie mógł towarzyszyć mu w pracy przez tydzień. Dostać się do Christie’s, zobaczyć, jak wyglądają licytacje dzieł sztuki o wartości kilku milionów funtów. To jest coś niezapomnianego! I zostało to sprzedane za ponad 3000 funtów – mówi Ewa Butryn.
Bal się zmienia także jeżeli chodzi o gości. W tym roku w hotelu InterContinental bawiło się wyjątkowo dużo młodych osób. Ewa Butryn uważa, że to dobry znak.
– Młodzi ludzie lubią się bawić. W tym momencie w Wielkiej Brytanii jest wielu młodych ludzi, którzy pracują w zawodzie i wydanie dla nich tych 150 funtów na bilet, to nie jest coś poza ich możliwościami. Są dobrze wykształceni, z biegłym angielskim, załapują się do pracy w instytucjach finansowych. To jest bardzo pozytywny fakt, ponieważ, żeby bal przetrwał, to trzeba aktywować młodych ludzi. To pokolenie, które tradycyjnie przychodziło na bal, powoli traci siły na tańce i myśli już raczej o innego typu rozrywkach. Tymczasem wbrew krążących negatywnych pogłoskach młodzi ludzie wspaniale się bawili, elegancko się zachowywali, pięknie wyglądali – rozpływa się była prezes.
Zdaniem Ewy Butryn bardzo ważne jest to, aby podtrzymywać w młodych ludziach to uczucie przynależności do narodu. – Świat teraz staje się coraz bardziej międzynarodowy. Moje pokolenie bardziej odczuwa tę swoją przynależność do Polski, młodzi ludzie mniej to odczuwają. Oni są obywatelami świata. Ja bym bardzo chciała, żeby ci młodzi ludzie utrzymywały struktury, które istnieją w ramach polskiej społeczności, polskie kluby, restauracje, sklepy i również, żeby w raz w roku spotykali się na Balu Polskim – dodaje.
Jeszcze nie przebrzmiała muzyka ostatniego balu, przed komitet staje zadanie organizacji następnego. To już jest ten moment, kiedy trzeba zarezerwować salę, wybrać temat balu, organizacje charytatywne, zespół muzyczny, przygotować menu… Prawdopodobnie goście, którzy potem bawią się na balu nie mają pojęcia, ile pracy kosztuje organizacja takiej imprezy. Wobec tego Komitet Organizacyjny musi prędko podjąć decyzję o wyborze nowego przewodniczącego.
– Nowo wybranemu prezesowi życzę powodzenia i żeby kwoty zebrane na balu były zawsze adekwatne do wysiłku, jaki jest włożony w organizację imprezy – podsumowuje.
Tekst i fot. Magdalena Grzymkowska