W cieniu szklanych wieżowców City of London rozciąga się krajobraz zdominowany przez kilkupiętrowe kamienice z czerwonej cegły. Przejście z wielkomiejskiego dworca na Liverpool („posh and busy”, jak mówią Anglicy) na Shoreditch High Street to jak podróż w czasie i przestrzeni. W tej dawnej robotniczej dzielnicy Londynu, przywodzącej na myśl warszawską starą Pragę, swoją przystań znalazła młoda bohema artystyczna. Inspirujące przestrzenie w starych opuszczonych magazynach przerobionych na warsztaty i pracownie, spokój w ciągu dnia i bogate życie nocne – idealne miejsce do tworzenia.
To właśnie tu Tomasz Donocik tworzy swoje projekty biżuterii, a następnie je urzeczywistnia, bowiem wszystkie wyroby są wykonane ręcznie.
– Tutaj powstaje 70 procent produktów. Pozostała część, głównie mniejsze komponenty biżuterii są robione na Holloway, pół godziny stąd. Produkt końcowy jest zatem w stu procentach brytyjski, a wręcz, można powiedzieć, wschodnio-londyński – tłumaczy Donocik.
W wielkim świecie mody
Projekty biżuterii Tomasza Donocika mogliśmy zobaczyć na tegorocznym London Fashion Week. Donocik zaprezentował się w ramach grupy The Rock Vault, działającej przy British Fashion Council, inicjatywy mającej na celu promowanie najbardziej innowacyjnych projektantów biżuterii, którzy zajmują się tzw. fine jewellery, czyli biżuterii ze szlachetnych metali i kamieni w odróżnieniu od costume czy fashion jewellery. Kuratorem i liderem grupy jest Stephen Webster, który jest uznawany za autorytet w tej dziedzinie na całym świecie.
– To był jego pomysł, aby przy British Fashion Council znalazło się miejsce dla artystów tworzących fine jewellery. Kiedyś pracowałem dla Stephena i on znał moje projekty. To właśnie dzięki jego wsparciu znalazłem się wśród czołowych designerów biżuterii, których prace są wystawiane na London Fashion Week. I bardzo się z tego cieszę, ponieważ jest to najlepsze miejsce do tego aby promować swój brand – mówi Donocik. – Wcześniej też już miałem swoje stoisko, ale wystawianie moich prac już od pięciu sezonów pod szyldem Rock Vault jest wiele bardziej prestiżowe i przyciągające uwagę odwiedzających – dodaje.
Jednak zdaniem Donocika London Fashion Week to jest raczej miejsce na wybicie się, zbudowanie sobie public relations, a nie na przyciągnięcie klientów.
– Miejscem, gdzie w Europie odbywają się prawdziwe zakupy jest Paryż. Osoby z branży, które zwiedziły wcześniej Londyn, Mediolan, Nowy Jork, na podstawie tego, co zobaczyły, przyjeżdżają do Paryża, aby ostatecznie dokonać decyzji. Projektanci, którzy odrobili swoją pracę domową, zdobyli rozgłos, mają szansę na oferty. Ja z różnych względów nie wystawiałem się na Paris Fashion Week, ale być może niedługo się to zmieni – tłumaczy.
London Fashion Week otwiera wiele drzwi. Projektanci z The Rock Vault prezentują swoje prace także w Las Vegas, gdzie odbywają się jedne z największych targów fine jewellery na świecie.
– To było również wspaniałe doświadczenie, ponieważ po raz pierwszy na poważnie pojawiłem się na rynku amerykańskim i miało to też duże przełożenie na zamówienia – wspomina Donocik.
– Między innymi dlatego koncentruję się na targach w Londynie i w Stanach Zjednoczonych. Mam też wielu konsumentów z Japonii, którzy częściej odwiedzają USA niż Europę. Jednakowoż staram się zwiedzać wszystkie kraje, w których warto zaistnieć jako marka –dodaje.
Produkty, które są promowane jako biżuteria nie tylko dla mężczyzn, cieszą się dużym zainteresowaniem wśród kobiet. Projekty Donocika noszą tacy celebryci jak aktor Russel Brand, piosenkarz John Newman, muzycy zespołu Kodaline, ale także Jodie Kidd – telewizyjna gwiazda i modelka.
– Nie lubię określenia unisex. Ale faktycznie sporo kobiet może postrzegać moje projekty jako atrakcyjne dla siebie. Ale to tak jak jest ze spodniami, kobieta może założyć spodnie i dobrze w nich wyglądać, ale facet już nie założy sukienki – mówi ze śmiechem Donocik. – Łatwiej mi projektować biżuterię przeznaczoną dla mężczyzn, ale mogę zrobić bardziej subtelne wersje w kobiecych kolorach przeznaczone dla płci pięknej. To też w pewnym sensie jest moja nisza, ponieważ obecnie większość biżuterii produkuje się dla kobiet, a przecież nie zawsze tak było w historii tej sztuki – dodaje.
Na pytanie, czy jego biżuterię kupują częściej kobiety czy mężczyźni odpowiada, że to zależy, chociaż generalnie proporcje wśród kupujących są wyrównane z lekką przewagą kobiet.
– Na rynku japońskim, gdzie moje produkty są dystrybuowane do 40 sklepów i gdzie moje projekty sprzedają się najlepiej, to tam jest to zdecydowanie rynek męski. Jednak Japończycy preferują inne projekty niż, np. w Stanach, wolą minimalizm niż wielkie kamienie. Dlatego staram się, aby moje produkty były dopasowane do preferencji kupującego – mówi projektant.
Polskie korzenie, brytyjski sukces
Matka pochodzi z północy Polski, ojciec ze Śląska. Spotkali się w Warszawie, natomiast Tomasz urodził się w Katowicach. Jak miał 9 miesięcy senior Donocik wyjechał do Wiednia, gdzie pracował dla UNIDO, agencji ONZ.
– Mama wyjechała za nim, zabierając mnie i tak już od 35 lat tam mieszkają. Ja wraz z braćmi chodziłem do angielskiej szkoły z myślą o tym, że w przyszłości dzięki temu będę mógł studiować w Stanach albo w Anglii – mówi projektant.
I faktycznie, po maturze wyjechał na studia do Londynu. Najpierw Saint Martins College of Art and Design poszedł na roczny kurs, tzw. foundation, który należy zrobić, aby móc studiować na kierunkach artystycznych. Tam próbował bardzo wielu rodzajów sztuki: grafiki, malarstwa, projektowania ubrań – co miesiąc uczył się czegoś nowego.
Zrobił licencjat z Jewellery Design, a następnie magisterium w Royal College of Art. Zdobył wiele nagród, m.in. The Goldsmith’s Company Jewellery designer of the Year. Początkowo pracował DCK Concessions for Topman, ale od początku miał duże wsparcie w mediach dla jego własnych projektów.
– To zawsze było moje marzenie, żeby mieć własny brand. W tym momencie skupiam się przede wszystkim na swojej marce, jednak oczywiście do tej pory zdarza mi się coś zrobić dla innych firm. Współpracowałem z topowymi markami jubilerskimi, jak na przykład Garrard, Links of London czy De Beers. Klient często może nie wiedzieć, że ten projekt jest mojego autorstwa. Bo czasem była tak, że marka nie chce się ujawniać, że ktoś inny dla nich projektuje, a czasem ja nie chcę, bo to się kłóci z wizerunkiem marki – tłumaczy.
Obecnie produkty pod marką Tomasz Donocik są dostępne w Londynie w prestiżowym Fortnum&Mason, a wcześniej w można je było kupić u Harrodsa.
Polacy coraz bardziej otwarci
Inspirację czerpie z różnych miejsc, z książek, historii czy natury. Np. ostatnie kolekcje były w dużej mierze zdominowane przez motywy zwierzęce. Inna kolekcja była inspirowana pięcioramienną gwiazdą z sowieckich mundurów.
– Zawsze w kręgu moich zainteresowań poza sztuką leżała historia wschodniej Europy, zwłaszcza Rosji. Nie polityczne tyle związki pomiędzy Polską a Rosją, co dawna kultura rosyjska – mówi Donocik.
Stara się często przyjeżdżać do Polski, przynajmniej raz w roku odwiedza kuzynów i dziadków. Jak mieszkał w Wiedniu, było trochę łatwiej, do Polski jeździło się co parę miesięcy.
– Chodziłem także do polskiej szkoły sobotniej w Wiedniu przy Ambasadzie Polskiej. Rodzice zadbali o to, abym nie zapomniał języka ojczystego. Do dziś pamiętam, jak czytałem „Pana Tadeusza”! – wspomina Donocik z uśmiechem.
– Bardzo ważne jest dla mnie podtrzymywanie polskich korzeni, również punktu widzenia zupełnie praktycznego – potencjalnego rynku, na jakim mogę sprzedawać swoje produkty. Niestety wciąż relatywnie są one zbyt drogie dla przeciętnego polskiego konsumenta. Ale jestem przekonany, że wkrótce się to zmieni. To widać już teraz, coraz więcej firm, i to luksusowych, wchodzi na rynek polski. Wynika to nie tylko wzbogacenia się społeczeństwa, ale ze zmiany mentalności. Młodzi ludzie często podróżują i obserwują to, co się dzieje na świecie. Nasza generacja jest bardziej otwarta na świat, a świat stoi przed nami otworem – sumuje.
Magdalena Grzymkowska