Pod hasłem „March4Ukraine” centrum Londynu zdominowało 16 marca pokaźne, międzynarodowe grono ludzi. Manifestacja zaczęła się pod Marble Arch, będącego symbolem zwycięstwa. Może nierychłego, ale czym bylibyśmy bez wiary i nadziei?
Solidaryzując się z tym narodem, daliśmy wyraz potępienia „logiki Putina”, którego Władysław Bartoszewski nazywa „mądrym” w ostatnio udzielonym wywiadzie dla niemieckiego pisma „Thueringer Allgemeine”. „Wierzę w Putina”, „cenię jego inteligencję” powiedział polityk.
„Inteligencja” nie jest tym samym, co cwaniactwo, które z pewnością jest tego wodza cechą. Człowiek mieniący się profesorem nie powinien manipulować pojęciami. „Mądrość” nie jest również tożsama z pojęciem „skuteczności”, która w istocie stanowi domenę spadkobiercy i kontynuatora zaborczej misji Sowietów. Jeśli sposobem budowania pozycji państwa jest mord, manipulacja i groźba, mamy do czynienia z tyranią. Jaki jest cel mieszania pojęć?
Liczebność grona, które zebrało się w niedzielę, zależy od tego, kto liczył. Było nas więc od „kilku setek” do „ośmiu tysięcy”. Było to zgromadzenie, które bazując na fakcie bezprawnego zawłaszczenia Krymu, stanowiło wyraz oburzenia wobec tyranii, jako metody sprawowania władzy. Stąd obecność Syryjczyków. Wobec polityki przysłowiowych „kolesi”, która tym się cechuje, że nie reformuje kraju, lecz łupi jego obywateli, stąd obecność reprezentantek organizacji wenezuelskiej. Wobec eksterminacji ludu, od wieków z daną ziemią związanego, stąd obecność krymskich Tatarów.
Zgromadzenie to było również wyrazem niezgody wobec gwałtu zaborcy dokonywanego na suwerenności państwa, stąd obecność Gruzinów i Białorusina, dzierżącego biało-czerwono-białą flagę, uznawaną przez demokratyczną opozycję i środowiska emigracyjne za narodową. Wśród kilkunastu mówców byli przedstawiciele wyżej wymienionych nacji, ale również Litwinka, czy lejburzysta Roger Casale. Zabrakło tylko wystąpienia reprezentanta Polski, bowiem Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii, którego prezes Tadeusz Stenzel, apelem opublikowanym na łamach Dziennika namawiał do wsparcia marszu, był tego dnia albo nieobecny, albo niewidoczny. Byli za to działacze oddolni, członkowie Polskiej Grupy Londyn „PogLond”; Polskiej Wszechnicy w Wielkiej Brytanii i Koła Członków Indywidualnych ZPwWB. Byli ludzie, którzy odpowiedzieli na apel zamieszczony na łamach „Dziennika Polskiego”.
Brakowało tego oficjalnego głosu polskiego w sytuacji, gdy Ukraińcy są nam wdzięczni za solidarność i za powszechne wsparcie, jakim ich obdarzyliśmy, wbrew zbrodni ludobójstwa, jakiej nacjonaliści spod znaku Bandery dokonali na Polakach Wołynia.
Ludobójstwo to czyn, dla którego nie można szukać usprawiedliwienia, którego nie można uzasadniać, bo wówczas zawsze do głosu dojdzie relatywizm. Jest to zarazem tak wielkiej rangi potworność, iż jej wyjaśnienie stanowi powinność kolejnych pokoleń. W jej ramach mieści się wymóg żalu i symboliczny, ale jakże ważny gest przeprosin, którego w istocie Polska współczesna ze strony Ukrainy jeszcze się nie doczekała. Przyjdzie jednak czas, gdy usiądziemy przy wspólnym stole. Pamiętajmy wówczas również o tym, że jednym z faktów Wołynia jest krecia i solidna robota Sowietów. Funkcjonariusze NKWD, podszywając się pod polskie oddziały partyzanckie napadali na wsie ukraińskie. Udając oddziały OUN, napadali na polskie. Dlatego dzisiaj wspierajmy Ukrainę, która walczy o suwerenność. Mamy wspólnego antagonistę.
Elżbieta Sobolewska