Z inicjatywy Członków Indywidualnych ZPwWB przyjechał do Londynu prof. Jan Szyszko, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, były minister środowiska, poseł PiS. Przypomniał swoim wystąpieniem, że nasz kraj popełnia ciężki grzech otumanienia, jeśli zapomina, że prócz młodego, pracującego na starą Europę robotnika, posiada również bogactwa, o które winien się ze staruchą zmagać.
Niemcy budują właśnie nową elektrownię na bazie węgla, ale uchodzą za ekologicznego wychowawcę Europy. Za to obecna Polska pozwala sobie na to, by być nazywaną jej głównym trucicielem. To się oczywiście może zmienić, bowiem z rosnącymi wymogami redukcji CO2, pod stołem rozmów wędruje komunikat: aby mniej emitować, kupujcie od nas technologie.
Tymczasem, jak przypomniał prof. Szyszko, 90 proc. zasobów węgla kamiennego i 25 proc. zasobów węgla brunatnego całej UE znajduje się na naszym terenie. Pod względem ilości spalanego węgla brunatnego, który jest najbrudniejszym surowcem energetycznym, europejskim liderem są Niemcy, zużywając go nie tylko więcej niż w Polsce, ale prawie tak dużo, jak w całej UE w ogóle. Jak podkreślał swego czasu w Londynie prof. Mariusz-Orion Jędrysek, kierownik Zakładu Geologii Stosowanej i Geochemii na Uniwersytecie Wrocławskim, były Główny Geolog Kraju: Polska przede wszystkim spala węgiel kamienny.
Prof. Szyszko, po węglu oraz gazie łupkowym, jako trzecie bogactwo Polski wymienił zasoby geotermalne, odnawialne źródło energii, które nie produkuje CO2 i wielokrotnie przewyższa nasze potrzeby energetyczne. Znana jest sprawa Geotermii toruńskiej. – O której, jak ironizował profesor – było dużo słychać, kiedy chciano jej zabrać pieniądze i cofnąć koncesję, a teraz wokół niej panuje cisza, ponieważ otwór wydobywczy jest już zrobiony. W ciągu godziny pozwala pozyskać 700 ton wody o temp. powyżej 60°C. Według symulacji, może zapewnić ciepłą wodę w lecie dla 200 tys. mieszkańców całej aglomeracji toruńskiej, a w zimie, ogrzewanie i ciepłą wodę dla 20 proc. mieszkańców – tłumaczył.
Przystępując do UE Polska zobowiązała się, aby do 2010r. w jej ogólnym bilansie energetycznym odnawialne źródła energii stanowiły 7,5 proc. Ministerstwo Środowiska, na którego czele po raz drugi w 2005 r. stanął prof. Szyszko, postawiło na geotermię. W tym czasie na łamach „Gazety Wyborczej” torpedowano Fundację Lux Veritatis, która przymierzała się do projektu pozyskiwania wód termalnych. MŚ przyznało jej koncesję badawczą, więc wystąpiła z wnioskiem o dofinansowanie, która także została jej przyznana, bowiem zgodność proceduralna i pozytywne opinie ludzi nauki zezwalały na podjęcie takiej decyzji. Kiedy do władzy doszła przeciwna opcja polityczna, finansowe wsparcie państwa zostało wstrzymane. Wtedy udzieliła go Fundacji rzesza ludzi, która wbrew gremialnej nagonce liberalnych mediów, darzy jej działalność zaufaniem.
Pakiet Komisji Europejskiej
W latach 90. powstała koncepcja zmian klimatycznych, opierająca się na założeniu, że koniecznym jest dokonanie redukcji emisji CO2 do atmosfery. Światowi przywódcy podpisali Konwencję klimatyczną, wedle założenia, iż „wzrost koncentracji CO2 w atmosferze, będący wynikiem spalania węgla kamiennego, węgla brunatnego, ropy i gazu, jak również wycinania lasów, powoduje niekorzystne zmiany klimatyczne, polegające na wzroście średniej temperatury na globie”. Celem Konwencji jest redukcja emisji do poziomu, który nie będzie powodował dalszych zmian klimatycznych. Co roku odbywają się konferencje, na których omawiane są postępy w zakresie realizacji tego celu. W 1997 r. został przyjęty Protokół z Kioto, będący załącznikiem do Konwencji. Poszczególne państwa zobowiązano do dokonania redukcji o określony procent, do lat 2008-2012.
– „Stara 15″, która postanowiła rozliczać się wspólnie, nie wykonała zobowiązań Protokołu. Natomiast Polska, która miała dokonać redukcji na poziomie 6 proc., wykazała ją na poziomie 32 procent. Zgodnie z umową, jedni mają płacić, a drudzy, czyli Polska, dostawać pieniądze – tłumaczył były minister środowiska. Należało więc zabiegać o rozliczenie tych zobowiązań. Do akcji przystąpiła jednak Komisja Europejska, dążąca do unieważnienia Protokołu z Kioto, a nowy polski rząd, pochylił głowę.
Kiedy przy władzy była jeszcze prawica, jej inicjatywa przyniosła efekt w postaci organizacji 14. Szczytu Klimatycznego w Poznaniu. To był rok 2008, premierem jest już Donald Tusk, prezydentem śp. Lech Kaczyński. Gdy ten witał w Poznaniu prezydentów, premier podpisywał w Brukseli Pakiet klimatyczno-energetyczny, którym zablokował Polsce możliwość roszczeń finansowych. Pakiet jest porozumieniem obowiązującym wyłącznie wewnątrz UE, dotyczącym redukcji emisji CO2 na bazie nowych technologii. Porozumienie weszło w życie z początkiem 2013 r. i ma obowiązywać do roku 2020. Zgodnie z nim, limity dopuszczalnej emisji ustala Komisja Europejska.
W grudniu 2008 r. Polska przyjęła postawę fałszywie pojmowanej „solidarności”. – Przyjęto, że nasz sukces energetyczny staje się sukcesem całej UE, ta zaś narzuciła nam warunki dalszej redukcji emisji CO2. Zgodziliśmy się, by rozliczenie Konwencji zacząć od roku 2005 – relacjonował Szyszko.
Opór społeczny
Polskie Lasy Państwowe, dekretem prezydenta II RP, powołano w 1924 r. Charakteryzujące tę decyzję przesłanki, ku zatroskaniu praktyków ideologii „państwa drapieżczego” (ang. predatory state), obowiązują Lasy również w III RP. Clue idei stanowi zasada wzrostu zasobów leśnych przy ich użytkowaniu przez społeczeństwo i samowystarczalność finansowa. To unikatowe w skali świata „przedsiębiorstwo” i instytucja pożytku społecznego zarazem, stanowi polską perłę w koronie. Nie obciąża budżetu państwa, płaci podatki, tworzy miejsca pracy, wpływa na rozwój gospodarczy. Jak mówi prof. Szyszko: używamy lasu, zbieramy jego owoce, polujemy i nie straciliśmy dziko występujących gatunków. – Stan środowiska przyrodniczego jest w Polsce idealny. Nie mierzy się go czystością wody i powietrza, lecz występowaniem rodzimych gatunków roślin i zwierząt – podkreślił profesor.
– A jak wygląda zachód Europy? Stan środowiska przyrodniczego jest totalnie zniszczony. Są państwa w UE, m.in. W.Brytania, gdzie 70 procent rodzimych gatunków roślin i zwierząt wyeliminowano intensywnym rolnictwem i liberalnym leśnictwem. Polska m.in. ze względów kulturowych nie doprowadziła do intensyfikacji rolnictwa na tak ogromną skalę. Nie powstawały tego rodzaju wielkie farmy a zużywanie nawozów sztucznych, w okresie parodii sukcesu czyli za Gierka, wynosiło 220 NPK na hektar [nawozy NPK czyli azot, fosfor, potas – red.], podczas gdy w zachodniej Europie zużywano ich wtedy trzy razy tyle. Europa zachodnia podjęła jednak próbę regeneracji gleby, dopłatami dla rolników próbując doprowadzić do renaturalizacji układów przyrodniczych aby powróciły gatunki. I dzisiaj produkty z takiej gleby kosztują trzy, cztery razy drożej, więc gdy popatrzymy na wartość naszej ziemi i na wartość ziemi na Zachodzie, to z tego punktu widzenia nasza ziemia jest niezwykle cenna – mówił prof. Szyszko, stawiając retoryczne pytanie: jakie państwo nazwalibyśmy bogatym? Czy nie takie, które posiada wartości energetyczne i nie zniszczone gleby? Kiedy jednak prowadzono w kraju kampanię wejścia w struktury UE, umacniano nas raczej w zaniżonym poczuciu własnej wartości, podniecając kompleksy i stosując zakłamaną retorykę nieprawdopodobnych wkładów finansowych, jakie zostaną w Polskę wpompowane. Bezwzględna pacyfikacja spotykała tych grzeszników powątpiewania, którzy pytali: kiedy i jak będziemy za to płacić?
Dwa razy w III RP dokonywano bezskutecznych zamachów na Polskie Lasy Państwowe. Trzeci raz dokonuje się obecnie. Ustawa już jest, ale o niczym jeszcze nie przesądza. Nadzieja w społeczeństwie, które dwukrotnie już odbiło piłeczkę drapieżców.
W 1999 r. rząd Jerzego Buzka, on sam był orędownikiem tego pomysłu, zaproponował koncepcję stworzenia z Lasów Państwowych jednoosobowej spółki skarbu państwa, będącej pierwszym krokiem w stronę prywatyzacji. Nie zgodził się minister Szyszko, doszło do głosowania, był jedynym oponentem. Na kolejną Radę Ministrów zaprosił ówczesnego Dyrektora Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych dr. Konrada Tomaszewskiego, który przedstawił stanowisko Lasów. Powtórne głosowanie pogrzebało spółkę, 7 na 6 ministrów było przeciwnych. Szyszko dostał dymisję. Protest społeczny, zorganizowany przez ówczesne Porozumienie Centrum, wykroczył poza środowisko Lasów, przynosząc ustawę o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju, nie podlegających prywatyzacji.
2010 był rokiem kolejnego zamachu. Rząd zaproponował włączenie Lasów do sektora finansów publicznych, by niejako „ulżyć” dobrowolnemu obowiązkowi samofinansowania się tej instytucji. A skoro zależność od budżetu państwa, to i kłopoty w ustawicznym niedofinansowaniu. Ergo: widmo bankructwa i konieczność prywatyzacji. Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, przy wsparciu PiS, Radia Maryja, TV Trwam i „Naszego Dziennika” organizuje masową akcję protestacyjną. Przyniosła 1,5 miliona podpisów. Rząd wycofuje się z pomysłu.
Trzecia próba dokonała się w grudniu 2013 r. Przyjęta przez Sejm w rekordowym trybie ustawa zakłada, że Lasy Państwowe w latach 2014-2015 r. wpłacą do budżetu po 800 mln zł rocznie, a od 2016 r. będą przekazywać do kasy 2 procent wartości sprzedanego drewna, co roku. Środki te, oficjalnie mają być przeznaczone głównie na drogi lokalne, a w rzeczywistości, jest to kradzież majątku Lasów, którym próbuje się ratować budżet. W istocie, o czym również mówił w Londynie prof. Szyszko: jest to decyzja służąca destabilizacji Polskich Lasów Państwowych. Cel, jak wyżej: bankructwo, konieczność restrukturyzacji, prywatyzacja. I temu znowu musimy się przeciwstawić.
Trwa zbiórka podpisów, w kraju i poza jego granicami. Jej celem jest zorganizowanie referendum, które ma przywrócić dotychczasowy system funkcjonowania Lasów. Drugie pytanie, jakie zostanie sformułowane, ma zobowiązywać rząd do podjęcia „renegocjacji traktatu akcesyjnego w zakresie wolnego obrotu ziemią dla obcokrajowców w Polsce”. Chodzi o opóźnienie tego zobowiązania, które da nam szanse konkurowania z obywatelami najbogatszych państw UE. Wolny obrót ziemią w obrębie Unii ma nastąpić z dniem 1 maja 2016 r.
Daje nam przykład Anglosas, że traktaty są nie tylko po to, aby ich przestrzegać. Służą również temu, aby je zmieniać. Jednego tylko czynić nam nie wolno – traktatów tych łamać.
Elżbieta Sobolewska