Nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich czas, kiedy ukochany przez naród papież został wyniesiony na ołtarze. Oddany sługa boży, pokorny pielgrzym, Polak miłujący swój kraj, przyjaciel wszystkich ludzi, błogosławiony, święty. Spotkanie z nim to ogromny przywilej, niezapomniane przeżycie duchowe i szczera, ludzka radość. O tych niezwykłych chwilach opowiedziały osoby, które dostąpiły zaszczytu poznania osobiście Jana Pawła II.
Oczy papieża
Dla dr Bożeny Laskiewicz, współzałożycielki i prezes Medical Aid for Poland szczególnym miejscem, które wiąże się z Janem Pawłem II, jest Lourdes.
– Tam byliśmy, jak został wybrany, tam modliliśmy się, jak dokonał swego żywota, a także podczas jego beatyfikacji. Tam też będziemy, gdy zostanie świętym. Widziałam go również tam podczas jednej z pielgrzymek, jak modlił się przy grocie. Uderzyło mnie to, jak on się nie mógł oderwać! Podchodzili do niego ludzie, mówiąc, że już czas, a on ich odtrącał. Nie mógł się pożegnać z Matką Boską – wspomina dr Laskiewicz. Jako organizatorka tzw. jambulansów (autobusowych transportów chorych), którymi wielokrotnie pielgrzymowała i nadal pielgrzymuje do Lourdes, Ziemi Świętej, Polski i Rzymu miała okazję spotkać się Ojcem Świętym kilkakrotnie.
– Niezapomniana scena miała miejsce podczas audiencji zorganizowanej dla członków jambulansu. Ojciec Święty nie spodziewał się, że będą na niej obecni Polacy, był przygotowany na spotkanie z Anglikami. Tymczasem ja zostałam poproszona o wygłoszenie przemówienia w dwóch językach. Jan Paweł II był już wtedy schorowany i przygarbiony, jednak na głos polskiego pozdrowienia „Szczęść Boże”, wyprostował się jak struna! Następnie wręczyłam mu prezent w postaci albumu z oprawionymi modlitwami w jego intencji i w momencie wręczania, uklękłam, a on wstał. Sam papież! I do tego starszy człowiek! Wstał… do mnie – mówi, nie kryjąc wzruszenia.
Ze względu na napięty grafik biskupa Rzymu, czasu spędzonego z wiernymi za każdym razem było bardzo mało, ale nawet ta najkrótsza chwila, ta najbardziej ulotna dla dr Laskiewicz była jak wieczność.
– On miał taki dar, że potrafił choćby przez ułamek sekundy skupić się i poświęcić całego siebie jednej osobie. Traktował wszystkich równo, z całym szacunkiem, bez względu na to czy to była głowa państwa, czy ktoś zupełnie prosty. Na początku nie śmiałam spojrzeć mu w twarz, aż w końcu zdobyłam się na odwagę i podniosłam wzrok. I wtedy zobaczyłam te piękne, niebieskie oczy, wpatrzone we mnie, pełne dobroci, miłości i oddania. Nie pamiętam, co on do mnie mówił, bo byłam bardzo przejęta, ale tych oczu nie można zapomnieć – dodała pani doktor.
Dar poczucia humoru
Te niezwykłe oczy wspomina także Krystyna Mochlińska, była prezes IPAK-u, dama Orderu św. Grzegorza. – Miał wyjątkową zdolność, że nawet jeśli był tłum ludzi, a on zwracał się do jednej osoby, to odnosiło się wrażenie, jakby nie było wokół nikogo innego – mówi. – Miałam to szczęście i honor, że byłam na X-leciu pontyfikatu Jana Pawła II. To był czas kiedy Polska była ubogim państwem , kiedy musiała się zapożyczać u innych krajów, ale dzięki osobie Ojca Świętego mogła obdarzać całą ludzkość niezmierzoną wartością ducha. Myślę jakbyśmy stosowali się do jego nauk, świat byłby lepszym miejscem – dodaje.
Krystyna Mochlińska pracowała w biurze prasowym podczas pielgrzymki Ojca Świętego do Wielkiej Brytanii w 1982 roku. Jan Paweł II mieszkał wówczas w nuncjaturze na Wimbledonie. – Bardzo obawiano się wtedy zamachu. Aby zdezorientować zamachowca z trzech miejsc jednocześnie startowały helikoptery. Jak się potem okazało obawy były słuszne, ponieważ zatrzymano wtedy uzbrojonego mężczyznę. Nikt o tym nie wiedział, nawet media – opowiada. – Przy tej okazji rozmawiałam także z pastorem anglikańskim, który powiedział: „Wasz [katolicki – przyp. red.] papież potrafił zgromadzić naszą, protestancką młodzież, czego nam się nie udało zrobić przez kilka lat, a on to zrobił w jeden dzień!” – dodaje.
Dał nam wiarę w siebie
Barbara Hamilton-Kaczmarowska miała okazję nie tylko spotkać Ojca Świętego, ale także namalować jego portret. – W sumie widziałam go cztery razy, przy czym podczas jednego z nich powstał szkic do obrazu. Wiele osób pyta się mnie, co on mi powiedział, podczas tych spotkań, ale powiem szczerze, że byłam wtedy tak podekscytowana, że niewiele pamiętam – mówi malarka.
Dla niej Jan Paweł II był postacią, który dodawał rodakom siły, której w wyniku wyczerpującej walki z komunizmem często Polakom brakowało. – Osoba Ojca Świętego jednoczy nasz naród rozrzucony po całym świecie. On dał wszystkim Polakom poczucie pewności siebie i wiary we własne siły. W momencie, gdy został wybrany na głowę Kościoła katolickiego, stając się jednym z najważniejszych ludzi na świecie, my, jako naród staliśmy się dumni z tego, kim jesteśmy. Łaska, która na niego spłynęła, oświeciła nas wszystkich – stwierdza.
Potrafił rozmawiać
Alina Lichtarowicz pamięta księdza z Wadowic z czasów, gdy była studentką medycyny i psychologii. Karol Wojtyła prowadził wówczas w Krakowie w akademickim kościele św. Anny czwartkowe konferencje z młodzieżą, na których opowiadał o naturalnych metodach planowania rodziny. Dla bardziej zaufanych młodych ludzi były organizowane tajne spotkania w domu samego Wojtyły na ul. Kanoniczej.
– Uwielbiał młodzież i to ze wzajemnością. Przyciągnął ich do siebie swoją życzliwością i pogodą ducha, której wyrazem był ten charakterystyczny lekki uśmiech w kąciku ust. Grał też świetnie w koszyków i siatkówkę, dobrze jeździł na nartach, był bardzo aktywny fizycznie, co także młodym bardzo imponowało. Poza tym był bardzo bezpośredni w obcowaniu z innymi, nigdy się nie wywyższał się. Podczas tych spotkań okazało się także, że miał niezwykłą zdolność rozmawiania, Jak słuchał, widać było, że był w pełni pochłonięty, tym, co ktoś mówił. Naprawdę był zainteresowany. Jeżeli ktoś miał inne zdanie, nigdy go nie krytykował, tylko zadawał pytania, podsuwał różne tematy do rozważenia. Podczas tych spotkań przenosiliśmy się na wyższe poziomy myślenia. Wojtyła potrafił stworzyć taką atmosferę, każdy czuł się doceniony, że mimo, że niektórzy zgromadzeni byli dwa razy młodsi od niego – opowiada.
Polska poza Polską
Małgorzata Zajączkowska, przewodnicząca Rady Polskiej Macierzy Szkolnej za Granicą jest jedną z nielicznych osób, które poznały Karola Wojtyłę, zanim został wybrany na stolicę apostolską. – Pierwszy raz spotkałam się z nim dzięki księdzu kardynałowi Rubinowi. Dlatego to było wielkie wzruszenie dla naszej rodziny, gdy został wybrany. W prezencie ślubnym w 1957 r. dostałam książkę „Miłość i odpowiedzialność” jego autorstwa. Potem kilkakrotnie byliśmy na prywatnych audiencjach, po raz pierwszy cztery miesiące po konklawe, w maju, z harcerstwem, w rocznicę męczeństwa Stanisława Szczepanowskiego – opowiada.
Zapytana o to, jakie słowa Jana Pawła II są jej najbliższe przywołuje również wizytę Ojca Świętego w Londynie i słynna mszę na Crystal Palace. – „Jesteście Polską poza Polską” powiedział, a następnie dodał, że on, zupełnie tak jak my, emigranci, został wyrwany z ojczyzny i przyszło mu żyć na obcej ziemi – dla starszych jest to przypomnienie, dla młodszych lekcja historii – mówi. Innym cytatem, którego co prawda nie słyszała na żywo, ale który wywarł na niej ogromne wrażenie były słowa wypowiedziane w Warszawie na placu Piłsudskiego: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi… tej Ziemi.” – Wierzę, to właśnie dzięki tej wypowiedzi Polska odzyskała wolność. W tym zdaniu jest ogromna siła i moc. Jet to także dowód na to, jakim był wielkim i charyzmatycznym kapłanem. Mówił do ludzi w taki sposób, że chciało się go słuchać. Zwracał się do człowieka jak do przyjaciela – podsumowała.
Magdalena Grzymkowska