13 maja 2014, 12:40 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Wiosennie przy kawie
Anna Orlik
Anna Orlik
Anna Orlik do tej pory koncertowała z orkiestrami filharmonii polskich i niemieckich, ma też na swoim koncie wiele nagród i udział w licznych międzynarodowych festiwalach. Urodziła się w Kutnie, od 2013 roku mieszka w Londynie. W rozmowie z Magdaleną Grzymkowską zdradza, że jeszcze nie wie, gdzie los ją rzuci za parę lat, ale marzy o tym, by móc współpracować z najlepszymi muzykami.

Miała pani zaledwie 6 lat, gdy zaczęła grać na tak trudnym instrumencie muzycznym. Jak to się stało, że rozpoczęła pani edukację muzyczną i naukę gry na skrzypcach tak wcześnie?

– Prawdę mówiąc, nie jest niczym nadzwyczajnym zaczynanie gry na skrzypcach w wieku 6 lat czy 7. Jest to tak trudny instrument, że kunszt gry doskonali się przez całe życie. Nie pamiętam, kiedy dokładnie zaczęłam prosić rodziców o skrzypce, ale było to dużo wcześniej, nim otrzymałam pierwszą lekcję gry.

Czy od początku to był pani instrument?

– Tak, od zawsze wymarzony. Nie wyobrażam sobie siebie grającej na czymś innym.

Jest pani laureatką stypendiów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego , a także wielu międzynarodowych wyróżnień, m.in. I miejsca i nagrody specjalnej na 6 Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym Wolfganga Marschnera w Niemczech, zwycięstwo w kategorii solowej za najlepsze wykonanie Sonaty na skrzypce solo patrona konkursu na Międzynarodowym Konkursie Muzyki Kameralnej im. M. Regera w Sondershausen, laureatką Międzynarodowego Muzycznego Festiwalu Allegro Vivo w Horn, a także nagrody specjalnej na Międzynarodowym Konkursie Karola Szymanowskiego w Łodzi. Którą z tych nagród, ceni sobie pani najbardziej?

– Wszystkie nagrody są dla mnie ważne, każda z nich wiąże się z ogromem pracy i jest podsumowaniem pewnego etapu rozwoju. Trudno byłoby wyróżnić którąkolwiek z nich, chociaż oczywiście laury zdobyte na konkursach międzynarodowych, z racji na swoją rangę, są „kluczem do wielu drzwi”.

Co to znaczy? Czy pani zdaniem w branży muzycznej nie można zrobić kariery, nie biorąc udziału w konkursach?

– Właściwie w dzisiejszych czasach trudno jest określić, co gwarantuje zrobienie kariery…

Jak to się stało, że trafiła pani na uczelnię w Wielkiej Brytanii?

– Od zawsze było dla mnie oczywiste, że chcę kształcić się za granicą. Wiele dobrego słyszałam na temat the Royal Academy of Music i to zdecydowało o moim wyborze.

Koncertowała pani już w wielu krajach europejskich… czy odczuwa pani różnice pomiędzy występami przed publicznością różnych narodowości?

– Tak, różnice są odczuwalne, dotyczą chyba temperamentu i entuzjazmu związanego z odbieraniem muzyki. Trudno byłoby mi jednak jednoznacznie wskazać, która z zagranicznych publiczności przypadła mi najbardziej do gustu, bo zawsze czułam życzliwość napływającą z widowni.

Czy wiąże pani swoją przyszłość z Wielką Brytanią, czy też chciałby pani wrócić do Polski?

– Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie. Na pewno moja ciekawość świata nie pozwoli mi nigdy zadowolić się na długo tylko jednym miejscem. Dopiero od niedawna mieszkam w Wielkiej Brytanii, jeszcze za wcześnie na takie prognozy.

Jacy są pani ulubieni twórcy? Czy ma pani ulubiony utwór, do którego chętnie pani wraca?

– Słucham dużo różnej muzyki, mam wiele ulubionych utworów. W tak szerokim wyborze naprawdę trudno zdecydować się tylko na jedno dzieło lub artystę. Raczej na każdy nastrój mam inny utwór, wykonawcę. Zależy na co mam w danym momencie ochotę. Podobają mi się wykonawcy charyzmatyczni, posiadający konkretny zamysł interpretacyjny.

Jakie jest pani największe zawodowe marzenie?

– Grać z najlepszymi orkiestrami, najlepszymi dyrygentami, w najlepszych salach świata. To magiczne życzenie spełnia się jednej osobie na kilka milionów, ale marzyć każdemu wolno.

W którym kierunku chciałaby się pani rozwijać? Kameralistyka? Kariera solowa? Gdzie się pani widzi, powiedzmy, za 10 lat?

– Sięganie tak daleko jak nawet 5 lat do przodu jest dla mnie zbyt odległe. Mogę tylko powiedzieć, że uwielbiam grać koncerty z orkiestrą i recitale. Jednakże nie można być dobrym solistą bez umiejętności słuchania innych. Bardzo lubię grę kameralną i chętnie uprawiam ten rodzaj aktywności. Wiem, że jest ona ogromnie istotna w rozwoju muzyka. Bardzo ciekawy jest fakt, że umiejętności i doświadczenie zdobyte na tym polu są bardzo uniwersalne – mogą przydać się zarówno w grze solowej, jak i orkiestrowej.

A jakieś najbliższe plany na przyszłość?

– Koncert podczas festiwalu w Rzymie. To będzie mój pierwszy występ we Włoszech.

Co pani robi „po godzinach”? To znaczy jak nie gra pani na skrzypcach… Czy w swoim napiętym grafiku znajduje pani czas na przyjemności, rozwijanie innych zainteresowań?

– Jeśli chodzi o zainteresowania, to raczej pozostaję w świecie sztuki. Uwielbiam operę, balet, teatr, interesuję się też malarstwem, literaturą. Przyciąga mnie generalnie wszystko, co piękne i niepowtarzalne. To jest moja ucieczka od wszechobecnej kultury masowej.

Jakie są pani oczekiwania, co do najbliższego Koncertu przy kawie zorganizowanego przez Konfraternię Artystów Polskich w POSK-u? Czego możemy się po nim spodziewać?

– Bardzo cieszę się na występ w POSK-u. Jest wiosna w pełni rozkwitu, a koncert zaczyna się o wczesnej godzinie popołudniowej. Z tego też względu zdecydowaliśmy wspólnie z pianistą, Josephem Havlatem, że wybierzemy utwory pogodne i radosne, pełne optymizmu i radości. Mam nadzieję, że słuchaczom spodoba się program i nasze interpretacje.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_