„Do Warszawy leciałem samolotem, kiedy patrzyłem na pola podziurawione lejami po bombach i zniszczone budynki, myślałem: oto pode mną rozciąga się kraj, który przeżył olbrzymią tragedię dwukrotnie, trzykrotnie nawet. Dwa razy w 1939 roku po napaściach Niemców i Sowietów, i kolejny raz po wojnie, kiedy komuniści przejęli władzę” – tak Gerald Howson wspomina swoją podróż do Polski w 1959 roku. W 12 Star Gallery w Europe House w samym sercu City of Westminster można oglądać efekty tej służbowej wizyty brytyjskiego fotografa w kraju za żelazną kurtyną.
Po drugiej stronie
Gerald Howson przyjechał do Polski na zlecenie prestiżowego magazynu „The Queen”. Miał wykonać zdjęcia do artykułu zimnowojennych realiach w kraju wrogiego reżimu. Podczas swojej podróży ten niemówiący po polsku Brytyjczyk przemierzył całą Polskę od Lublina, przez Kraków, po Warszawę. Do Londynu wrócił z kilkunastoma rolkami filmów i negatywami w nogawkach spodni. Jednak zdjęcia nie zostały opublikowane, artykuł nigdy nie powstał. Ambasada PRL-u była wyraźnie niezadowolona z tego, że Howson zamiast socjalistycznej utopii sfotografował wyłącznie szarzyznę, biedę pogrążonego w kryzysie kraju.
Archiwum fotograficzne Howsona przeleżało w szufladzie blisko pół wieku. Odnalezione po latach przez kuratora wystawy Bogdana Frymorgena było wystawiane już w Polsce, zdjęcia są tematem albumu „Bardzo polska sprawa” („A Very Polish Affair”) pod patronatem ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce, Instytutu Kultury Polskiej w Londynie i warszawskiego Domu Spotkań z Historią, a teraz powróciły do Londynu.
Autor fotografii był obecny na wernisażu wystawy, 27 maja.
– Byłem pod wrażeniem. Wokół mnie rosły w górę bloki mieszkalne, centra handlowe. Szczególnie podobały mi się wykwintne ozdoby na elewacjach domów, dlaczego my tak nie budujemy w Londynie – myślałem. Miałem wrażenie, że grafika użytkowa w Polsce rozwijała się w korzystnym odosobnieniu od zachodnich wzorców – wspominał. Podczas wernisażu miała miejsce również projekcja filmu będącego ilustrowanym zapisem rozmowy z 2012 roku, w którym fotograf tłumaczył, czym dla niego była fotografia. – Jak wiemy, istnieje wiele gatunków sztuki i teoretycznie prawie wszystko może stać się sztuką. Nawet pracując w banku, można być artystą. Również uprawiając taniec, a nawet wojnę. Dlaczego patrzymy przez celownik aparatu? Bo przykładając do niego oko, świat wybiega poza kadr do tyłu, do przodu, biegnie dookoła naszej głowy i nad nią… A naszym zadaniem jest uporządkowanie tego, co złapaliśmy w obiektywie, wówczas stajemy w samym środku wszechświata. O to chodzi w fotografii – usłyszeli goście wernisażu.
Nadzieja umiera ostatnia
Zdjęcia Howsona są niesamowicie sugestywne. Ukazują rzeczywistość, która zadziwiła przedstawiciela świata Zachodu. Przedstawiają odarte z patosu życie codzienne prosty ludzi na ulicach miast podnoszących się z gruzów.
– Imponowało mi pozytywne nastawienie warszawiaków do życia. Wszystko było możliwe, nawet jeśli środki, jakimi dysponowali były bardzo skromne. (…)Nie mówiłem ani nie czytałem po polsku, ale wcale nie musiałem. Tę tragedie po prostu się czuło – mówiła autor.
Takim szczególnie przemawiającym do wyobraźni zdjęciem jest ujęcie dwóch chłopców, na oko ośmio-, dziesięcioletnich. W tle zaś majaczą mroczne zabudowania dawnego obozu Auschwitz-Birkenau. – Nacisnąłem spust migawki. Pomyślałem, ze ten kontrast wiele mówi (…) Może kryła się w nim jakaś nadzieja? Nie chcę za bardzo upraszczać. To chyba najlepsza fotografia, jaką przywiozłem z Polski – czytamy w opisie do zdjęcia.
Takich wymownych obrazów znajdziemy na wystawie wiele. Ruiny kamienic i staruszek zamiatający ulicę, przystojny młodzieniec odpalający papierosa na tle odrapanego muru, ślady po kulach w ścianach budynku, a u jego stóp stragan z warzywami. Historia zostawiła blizny, jednak życie toczy się dalej.
– Jest to niezwykle wyjątkowe móc zobaczyć zdjęcia pokazujące nasza ojczyznę z zupełnie innej pespektywy, z okresu dość krótko po wojnie, kiedy jednak kraj powoli wychodził z zapaści. Jest to świeże spojrzenie na Polskę, pozbawione filtrów, stworzonych przed wydarzenia, o których Gerald w tamtym okresie nie miał pojęcia – powiedziała Anna Godlewska Instytutu Kultury Polskiej w Londynie.
Sztuka i reportaż
Dla Bogdana Frymorgena, kuratora wystawy jest ona połączeniem przeszłości z teraźniejszością. – Spotkanie Geralda było dla mnie czymś niezwykłym, ponieważ on pokazał mi Polskę, jakiej wcześniej nie znałem, nie tylko dlatego, że nie było mnie wtedy na świecie, ale również bo pokazał ją w taki sposób, w jaki nie zrobił tego żaden z polskich fotografów, którzy często byli uwikłani w różnego rodzaju reżimowe układy. Gerald Howson był wrażliwym, wykształconym, otwartym Brytyjczykiem, który na bazie swoich wcześniejszych doświadczeń zbudował w swoich zdjęciach doskonałą kompozycję i jednocześnie uchwycił ulotną atmosferę tamtych czasów. Jego zdjęcia są bardzo szorstkie, niekiedy brutalne, ale niesamowicie i niezmiennie uczciwe, gdzie sztuka i reportaż są połączone ze sobą we właściwych proporcjach – skwitował.
Frymorgen zajmuje się archiwum Geralda Howsona już od wielu lat. – Te zdjęcia są dla mnie czymś bardzo osobistym, traktuję je jak adoptowane dzieci. Gerald natomiast jest dla mnie jak ojciec i mentor w jednej osobie. Jest człowiekiem, który mimo swojego sędziwego już wieku, potrafi mówić o wszystkim na raz, syntetyzując tradycję, historię, kulturę, literaturę i sztukę zdjęciową, a na koniec zawsze dochodzi doskonale trafnej puenty. Do tego jego biografię czyta się jak książkę, rozmawia się z nim jak z filozofem niepozbawionym poczucia humoru, jak się patrzy na jego zdjęcia, nie powstydziliby się ich najwięksi twórcy tego gatunku. Gerald nie jest wyłącznie fotografikiem, on jest przede wszystkim człowiekiem, który pokazał mi, że można pięknie przejść przez życie– podsumował kurator.
Wystawa jest wyjątkowa pod jeszcze jednym względem. Innowacyjnym i nowatorskim rozwiązaniem było stworzenie aplikacji na iPada, która towarzyszy wystawie. – Jak dowiedziałam się, że jest organizowana wystawa zdjęć Geralda, zapoznałam się z jego twórczością i przekonałam się, jak ciekawe są jego prace. Wtedy zaproponowałam Bogdanowi, że zrobimy aplikację na iPada, w której zawarte zostało więcej materiału zdjęciowego, ale także opisy fotografii, filmy, wypowiedzi autora na temat jego podróży do Polski. Po raz pierwszy zrobiono coś takiego! Premiera aplikacji miała miejsce podczas wystawy w Warszawie we wrześniu zeszłego roku – powiedziała Zuzanna Lipińska, pomysłodawczyni i twórca aplikacji.
Wystawa jest czynna do 13 czerwca i każdy pasjonat historii XX wieku powinien ją zobaczyć. Miejmy nadzieję, że będą to nie tylko Polacy.
Tekst i fot. Magdalena Grzymkowska