„Poszła Karolinka do Gogolina…” Kto nie zna tej wdzięcznej śląskiej ludowej przyśpiewki o szwarnej pannie i jej absztyfikancie? Od słów tej piosenki pochodzi nazwa wielokrotnie nagradzanego, wyróżnionego również przez „Dziennik Polski” na tegorocznej gali Człowiek Roku zespołu polonijnego z Londynu, łączącego pokolenia Polaków zamieszkałych w Anglii,
Założycielką Zespołu Pieśni i Tańca „Karolinka”, który w zeszłym roku obchodził swoje 35-lecie, była Maura Kutereba, a obecnie prowadzi go jej córka, Jolanta. Początkowym pomysłem było stworzenie chóru wraz z Jerzym Pockertem przy parafii na Forest Hill, jednak z czasem koncepcja ewoluowała i grupa zaczęła również tańczyć. Na początku to był zespół 20 osób, składający się głównie z uczniów okolicznej polskiej szkoły.
– To była grupa ludzi pełnych pasji. Pamiętam, jak moja mama z pomocą innych członków po nocach szyła wszystkie stroje. Niektóre rzeczy trzeba było kupić, ale z oszczędności, to co się dało uszyć, tak jak bluzki czy serdaki, robiliśmy sami. Teraz jak o tym myślę, to nie wiem, jak ona to robiła, pracując na pełny etat w szkole i mając trójkę dzieci! – mówi Jolanta Kutereba.
Z czasem liczba chętnych do ludowych tańców zaczęła szybko rosnąć. – W pewnym momencie zespół był tak duży, że przestał się mieścić i mojemu tacie udało się załatwić wynajęcie sali na próby w szkole, w której pracował. A w latach 80. siedziba została przeniesiona tu, na Norwood Junction. Wtedy mama zaczęła uczyć maluchy, które chodziły najpierw na mszę do polskiego kościoła. Moi oboje rodzice pracowali też w tutejszej sobotniej szkole polskiej i w ten sposób związaliśmy się z tą społecznością, pozostając wciąż niezależną formacją – opowiada Jolanta Kutereba. Obecnie na zajęcia uczęszcza najwięcej właśnie uczniów szkoły i członków parafii, ale zdarzają się też inni Polacy, z okolic Londynu i Croydon.
Z miłości do tańca i ludzi
– Ja miałam 11 lat, jak zaczęłam tańczyć w Karolince. Ciągle męczyłam moją mamę pytaniami, czy mogę przyjść, aż ona się zgodziła. Byłam najmłodszym członkiem. Jak miałam 16 lat ,moja mama zapisała się na kurs instruktorów zespołów polonijnych folklorystycznych w Lublinie przy Uniwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej i namówiła mnie i jeszcze parę innych osób, żebyśmy również taki kurs skończyły i żebyśmy podzielili między siebie zajęcia z różnymi grupami wiekowymi. I tak zaczęłam uczyć średnią grupę, a potem, jak miałam 18 lat, zaczęłam stawiać pierwsze kroki w najstarszej – wspomina Jolanta Kutereba. Podczas tego kursu zarówno Maura, jak i jej córka poznały wielu instruktorów z Polski, którzy później przyjeżdżali do Karolinki i jako eksperci uczyli układów z różnych regionów. – Myślę, że to dodaje naszemu zespołowi autentyczności – dodaje Jolanta.
Taniec w jej życiu był od zawsze, więc trudno się dziwić, że na studia wybrała kierunki: taniec współczesny i choreografię. Studiując, w wolnym czasie wciąż prowadziła zajęcia w Karolince. Po zdobyciu dyplomu, będąc już wykształconą tancerką, zapisała się na podyplomowe studia pedagogiczne i zaczęła pracę jako nauczycielka tańca w szkołach. Gdy zespół obchodził 20-lecie działalności Maura Kutereba oficjalnie przekazała jej kierownictwo. – Czyli od 15 lat przewodniczę Karolince, a zajęcia prowadzę już, aż nie chce się wierzyć, 30 lat! – śmieje się. Pod rządami Jolanty grupa rozwijała się przede wszystkim w kierunku tańca, ale elementy wokalne zostały zachowane, przy czym pomaga Krzysztof Kramek, na co dzień działający w zespole Jawor z Lublina, jako kierownik artystyczny.
Karolinka przez 35 lat swojej działalności występowała wielokrotnie w Wielkiej Brytanii, Francji oraz w Polsce m.in. na festiwalu w Rzeszowie. – To jest wielkie wydarzenie, na które zjeżdżają się zespoły z całego świata i każdy chce by najlepszy! Jest ono organizowane co 3 lata, za każdym razem bierzemy w nim udział i mamy wypracowaną bardzo dobrą opinię. Natomiast w przyszłym roku jedziemy do Manchesteru w ramach założonej przez moją mamę federacji polskich zespołów folklorystycznych, gdzie po raz drugi będę dyrektorem artystycznym – opowiada przewodnicząca, chociaż jednocześnie przyznaje, że dawniej było więcej tych występów i całe jej życie towarzyskie było podporządkowane Karolince.
– To dlatego, że taniec bardzo łączy ludzi, zwłaszcza młodych, bo oni lubią się bawić. W takich zespołach nie tylko uczysz się tańca i śpiewu, ale też jeździsz na występy, na wakacje, spędzasz wolny czas, a z czasem naturalne jest to, że po próbach zaczynasz spotykać się z tymi ludźmi prywatnie, z którymi po polsku można porozmawiać o wspólnych zainteresowaniach. W ten sposób zawiązują się przyjaźnie na całe życie. Mamy nawet jedną parę, która poznała się w zespole i trzy lata temu się pobrali. Wszyscy byliśmy na ich ślubie i konwencja weselna była motywem przewodnim na ostatnim festiwalu w Rzeszowie. Dlatego właśnie myślę, że chodzi przede wszystkim o te spotkania ze znajomymi i wspólną zabawę, a polska kultura i tradycja jest im przekazywana tak przy okazji – mówi.
Po polsku w piątek
Jolanta Kutereba przepięknie mówi po polsku, płynnie, poprawnie gramatycznie, z użyciem bogatego słownictwa, prawie bez akcentu. To wielki sukces jak dla kogoś, kto urodził, wychował się i w zasadzie całe życie spędził poza granicami kraju. – To zasługa mojej mamy – mówi z dumą Jolanta. – Jak byłam dzieckiem nie doceniałam tego, jak czasem zmuszała mnie do mówienia po polsku. „Powiedz to po polsku albo nie mów wcale”, mówiła. Ja się złościłam i faktycznie w ogóle się do niej nie odzywałam. Jednak po moim pobycie u rodziny w Polsce w czasie wakacji przełamałam się i zaczęłam się intensywnie uczyć, dzięki czemu zdałam egzaminy językowe w angielskiej szkole bez większego wysiłku – wspomina.
Jednak jej dzieci, trzecie pokolenie Polaków na Wyspach, mają już dużo trudniej, ponieważ ich ojcem jest Anglik. Jolanta zawsze starała się rozmawiać z nimi po polsku, ale ze swoim tatą już tylko po angielsku. Dopóki ich dziadkowie pracowali w sobotniej szkole to chętnie chodziły na zajęcia, jednak ze względu na dużą liczbę dzieci, które przyjechały z Polski, poziom był bardzo zróżnicowany.
– Zajęcia były dla nich bardzo trudne i męczące. W polskich szkołach program jest bardzo napięty – historia, geografia, religia, i wszystko w języku polskim. A moje dzieci nie wszystko rozumiały. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma więcej osób w takiej sytuacji. Dlatego dzięki uprzejmości księdza i polskiej szkole sobotniej powstały 2-godzinne zajęcia piątkowe, oparte o interaktywne gry i zabawy, mające na celu naukę wyłącznie języka polskiego. I okazało się, że jest spore zainteresowanie! Mamy stałą grupę 40-50 dzieci uczestniczących w zajęciach – opowiada.
Jolanta Kutereba to osoba pełna energii i entuzjazmu, człowiek czynu, który nie tylko mówi, ale to robi. Zasługuje również na duże uznanie ze względu na jej zaangażowanie w ramach polskiej diaspory. – Uważam, że wszyscy Polacy, którzy ułożyli sobie życie w Wielkiej Brytanii, chcieliby, aby ich dzieci pielęgnowały polskie korzenie i podtrzymywały więzi z krajem ojczystym ich rodziców. Czasami jednak nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Zespół Karolinka i polska szkoła piątkowa wychodzi im naprzeciw – reasumuje.
Magdalena Grzymkowska