10 lipca 2014, 10:18 | Autor: admin
Jadę w poniedziałek

Z bloga Agnieszki Michalskiej: w poniedziałek o godz. 22:45 wypływam z Portsmouth do portu w Caen. Mam dwa dni żeby dotrzeć do Paryża, z planowanym noclegiem w Evreux. Wieżę Eiffla mam nadzieję ujrzeć w środę wieczorem. W czwartek robię jednodniowy przystanek, chcę mieć pewność, że zdążę na poranny pociąg do Londynu, w razie gdyby (odpukać) coś miało pójść niezgodnie z planem. Nie mogę ryzykować zakupu biletu w dniu odjazdu, gdyż charytatywny rajd mógłby stać się nagle bardzo drogą wycieczką. Wszelkie koszty podróży pokrywam z własnej kieszeni, wszystkie zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na potrzeby szkoły. Dlatego w czwartek cieszę się Paryżem i spotkaniem z koleżanką ze szkolnych lat. W piątek rano, o godzinie siódmej minut trzynaście wsiadam do pociągu relacji Paryż – Londyn, by po dotarciu na miejsce wyruszyć w ostatni etap rajdu: Londyn – Portsmouth. Z Caen do Evreux jest 90 mil. Z Evreux do Paryża 85 i z Londynu do Portsmouth 75. Cała trasa to około 400 kilometrów.

Agnieszka i rower znają się od koszyka, przyczepionego do tandemu rodziców. Osobistym sprzętem dysponowała już jako dwulatka. Potem był składak, a kiedy z niego wyrosła, zabierała rower tacie. Był dla niej za duży. W liceum, wyjazdy rowerowe organizował pan od geografii. Zimą, w jeden dzień przejechali wyspę Uznam, a w dwa kolejne dni, ze Świnoujścia do Kołobrzegu. „W rezultacie” studiowała potem geografię. Do Anglii przyjechała dziesięć lat temu i zaczęła używać roweru jako środka transportu, czyli codziennie. Jest zdrowo uzależniona. Jeśli nie jeździ przez kilka dni, to czegoś jej brakuje.

Od sześciu lat uczy w polskiej szkole sobotniej im. Powstańców Listopadowych w Portsmouth. Samotny rajd Agnieszki przyniesie szkole dodatkowy zastrzyk pieniędzy.

Agnieszka w szkole
Agnieszka w szkole
– Nie myślałam, że będę uczyć. Zawsze mi się wydawało, że ten zawód to ciężki kawał chleba i że mu nie podołam,  ale pracując w szkole sobotniej poznałam go lepiej i polubiłam. Może dlatego, że taka szkoła działa na nieco innych  zasadach. Uczymy przecież nie tylko ortografii i gramatyki, lecz komunikacji międzykulturowej, kształtujemy  narodową tożsamość dzieci i zasiewamy w nich zainteresowanie, które może przerodzić się w miłość do kraju, z  którego pochodzą. Chociaż jeśli nie idzie to w parze z atmosferą domu, to nasze wysiłki przynoszą nikłe efekty –  mówi Agnieszka.

W tym roku miała w klasie dwudziestkę dzieci, w wieku od sześciu do dziewięciu lat. Szkoła To prawie połowa wszystkich uczniów, w szkole uczy się pięćdziesięcioro dzieci. Rodzice płacą pięć funtów za trzy godziny zajęć.

– Trzeba mieć pewność, że będzie na zapłatę czesnego, na papier i tusz, bo mnóstwo drukujemy. Podręcznik w  zasadzie nie jest w stanie spełnić swojej funkcji, bo dzieci są w różnym wieku i mają bardzo różny stopień  zaawansowania znajomości polskiego. W przyszłym roku szkolnym trzeba znaleźć nowe lokum i zatrudnić  dodatkowego nauczyciela, żeby można było podzielić dzieci na więcej grup wiekowych. W tym roku dzieliłyśmy  jedną klasę z drugą nauczycielką, więc sobie zwyczajnie przeszkadzałyśmy. Staramy się jeździć na konkursy, raz czy  dwa razy w roku pojechać do teatru w POSK-u. Nie chcemy żeby rodzice musieli za te wycieczki płacić, ale do  ostatniego teatralnego wyjazdu musieli się jednak dołożyć – tłumaczy Agnieszka, a w blogu odnotowuje: teraz szkoła utrzymuje się wyłącznie z opłat rodziców. W poprzednich latach otrzymywaliśmy dotację organizacji, wspomagającej szkoły mniejszości narodowych w Hampshire. Jednak ze względu na cięcia budżetowe urzędu miasta Portsmouth, fundusze zostały nam odebrane. Dlatego początek roku był nieco stresujący, nie byliśmy pewni, czy uda nam się pokryć wszystkie koszty. Przyjęliśmy jednak maksymalną jak na warunki lokalowe liczbę dzieci i otrzymaliśmy jednorazową zapomogę z polskiej ambasady, więc udało się przetrwać.

A może by tak popedałować?

„Jadę! Ale jaki cel? Co chcę wspomóc?” odnotowała. I wymyśliła. Przecież jest szkoła. A szkole się nie przelewa.

– Musi to być otwarte i szczere, aby ludzie, do których się wychodzi ze swoją prośbą, widzieli, że nie ma w tym żadnych niejasności i mieli przekonanie, gdzie ofiarowywane przez nich pieniądze idą. Intencje muszą być przejrzyste. W jaki sposób można zrealizować akcję zbiórki pieniędzy dowiedziałam się ze strony rządowej. Inaczej zbiera organizacja, a inaczej osoby indywidualne. Można mieć np. formularze, które wypełnia się z ludźmi, deklarującymi jakąś kwotę wsparcia po skończonej akcji – mówi Agnieszka. Można również stworzyć stronę internetową, dedykowaną projektowi i za jej pośrednictwem dokonywać wpłat. Blog „Agnes charity bike ride” wyposażony jest w tzw. donate button.

– Przede wszystkim ważne jest na pewno to, że cały wyjazd finansuję sama, a wszystko co zbiorę, idzie na szkołę. Rodzice uczniów zareagowali na ten pomysł różnie, jedni z entuzjazmem, inni obojętnie. W Internecie odbywa się aukcja książek, które dostałam na ten cel, doszło już nawet do 20 funtów za jedną! Między tytułami jest tomik poetki z kraju, pani Hanny Niewiadomskiej, której wiersze recytowaliśmy podczas tegorocznego „Wierszowiska” w Londynie. Nie chciałam, żeby dzieci znowu wystąpiły z Brzechwą czy Tuwimem, szukałam czegoś nowego, co jest zabawne i zarazem zakończone morałem, i tak znalazłam panią Niewiadomską. Potem skontaktowałam się z nią i wysłała na aukcję kilka swoich książek – opowiada. Dotąd zebrała już 290 funtów, plus kilka obietnic. Zareagowali przede wszystkim jej anglojęzyczni znajomi, którzy w żaden sposób nie są ze szkołą związani, ale mówią, że po prostu podoba im się zarówno pomysł, jak i cel, któremu służy.

– Największe zdziwienie budzi to, że jadę sama. Jak to? Nikt nie chciał jechać z tobą? Dostałam kilka propozycji dołączenia się, ale wolę pojechać samotnie. Spojrzeć w siebie i doświadczyć tego, jak sobie poradzę, nie wiem przecież, co mi się przydarzy po drodze, jest to podróż w nieznane – mówi Agnieszka.

Dzięki doświadczeniu szkoły sobotniej ma większą wiarę w siebie i już nie boi się, by iść dokładnie w tym kierunku. Kilka dni temu była na rozmowie w sprawie pracy i dostała ją. Będzie asystentką nauczyciela, w szkole uczy się sporo małych Polaków.

Elżbieta Sobolewska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_