Już po raz trzeci, w niedzielę 29 czerwca odbył się w Londynie Festiwal Poezji „Wierszowisko”, którego organizatorami jest PMS i PSPO im. Marii Skłodowskiej-Curie na Putney-Wimbledon. Podobnie, jak podczas drugiej edycji, tegoroczny finał miał miejsce w Sali Teatralnej POSK-u, a przybili nań: rodzice, dzieci, nauczyciele i dyrektorzy polskich szkół uzupełniających, rozsianych na całych Wyspach.
Swój udział w wydarzeniu zgłosiło 39 szkół, nie wszystkim udało się jednak do Londynu na finał dojechać. A szkoda…, bo to wydarzenie nie warte było pominięcia. Mimo tego małych aktorów jednak nie brakowało, przez poskową scenę przewinęło się blisko 300 dzieci. Opiekę nad nimi sprawowało 15 wolontariuszy z placówki na Putney-Wimbledon, pod czujnym okiem koordynatora imprezy Żanety Brudzińskiej. Dodatkowo na sali była przez cały czas obecna Małgorzata Lasocka – dyrektor placówki im. Marii Skłodowskiej-Curie oraz Aleksandra Podhorodecka – prezes PMS. Ludomir Lasocki zadbał o dokumentację fotograficzną, uwadze jego obiektywu nie umknął żaden występ. Marta Niedzielska – kierownik Biura PMS, wcześniej udzielając swojego wsparcia w przygotowaniu finału, w niedzielę z kolei czuwała nad tym, aby każde dziecko oprócz burzy braw nie opuściło sceny bez uprzedniego otrzymania upominku, bo przecież wiadomo…, dla milusińskich oprócz tak bezcennego przeżycia, jakim jest występ, kolorowy dyplom uczestnictwa w finale ma wyjątkowe znaczenie. Podobne zresztą ma dla ich rodziców. I słusznie, wszak to powód do dumy i doskonała okazja do motywacji swojej pociechy, do nauki drugiego języka. Ten ogrom pracy, który spoczywa na barkach opiekunów dzieci doceniło również jury, w składzie: Ewa Becla, Jagoda Kaczorowska, Joanna Kańska, Magdalena Waligórska i Ireneusz Truszkowski, składając gratulacje i wyrazy uznania dla wykonawców oraz słowa podziękowania za pracę z dziećmi na ręce rodziców.
Nie ma barwnej historii…
barwne i wesołe jest samo w sobie wydarzenie, a o historii festiwalu wieści niewiele. Wiadomo, że za ideą stoją takie nazwiska jak Dorota Hulsenboom, Małgorzata Smółka, czy Tomasz Karawajczyk, obecny zresztą podczas jednego z poprzednich finałów w Londynie. Najważniejsze jest jednak to, kto stoi za pomysłem festiwalu na gruncie brytyjskim i sam fakt, że idea zaadoptowania imprezy rodem z Holandii na Wyspy, okazała się być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Inicjatorem londyńskiej edycji jest Małgorzata Lasocka, która opowiedziała o „Wierszowisku” na jednej z jesiennych konferencji dla nauczycieli. Nie trzeba było długo czekać, aby pomysł wszedł w życie i aby zakochały się w nim i dzieci, i rodzice. Za to długo trzeba będzie czekać na kolejne emocje związane z finałem, o który w niedzielne popołudnie już pytali i jedni, i drudzy, snując plany co do kostiumów i rekwizytorów na przyszłość.
Celem festiwalu jest popularyzacja poezji polskich autorów wśród dzieci i młodzieży, ale także i integracja nie tylko uczniów i środowisk polskich szkół sobotnich, ale również ich rodzin, bo przecież w przygotowaniach do wydarzenia uczestniczą także i rodzice. To przede wszystkim oni dbają o to, aby ich pociechy opanowały na pamięć wybrany przez siebie repertuar i właśnie rodzice dbają o to, aby ich pociechy zaprezentowały się podczas finału z jak najlepszej strony. Nie jedna mama poświęca swój czas, aby dziecko wystąpiło w odpowiednim stroju, tematycznie dobranym do wiersza, a tatusiowie przygotowują liczne rekwizyty, które na te zaledwie kilka minut dziecięcego występu pojawiają się na scenie. Są wśród nich drukowane plansze, banery, ręcznie wykonane i malowane domki, dywany, materace, krzesła i stoły, tablice, a nawet prawdziwe doniczkowe kwiaty… Wszystko po to, aby umilić czas pociechom i zadbać o to, aby w tym dniu na deskach poskowej sceny zagościła beztroska zabawa.
Oczywiście organizatorzy zapewniają również nagrody – publikacje i puchary. Te ostatnie dla tych, których recytacja w ocenie jury zasługuje na wyjątkowe wyróżnienie, ale przecież wiadomo, że w tym dniu zwycięzcami są wszystkie dzieci i wszystkie opuszczają POSK z pamiątkowym dyplomem i książką.
Niełatwe to zadanie wybrać najlepszych, kiedy poziom z roku na rok okazuje się być coraz wyższy, a wśród uczestników niczym perły mienią się prawdziwe aktorskie talenty. Festiwal ma już swoich stałych bywalców, wykonawców i stałą publiczność (chociaż przyciąga też uczniów z nowopowstałych placówek), która z zachwytem słucha i bawi się podczas występów swoich faworytów, ponieważ w ciągu tych jego trzech edycji, podczas każdej z nich wystąpili oprócz debiutantów, również i ci sami, co w poprzednich latach uczniowie, prezentując się w kategoriach indywidualnych oraz podczas występów zespołowych. Te ostanie budzą zawsze najwięcej emocji, bo najpierw maluchy, zaledwie czterolatki zmagają się z wierszem podzielonym na role, tak aby każde z dzieci wypowiedziało choć kilka wersów, a potem starsi uczniowie zaskakują publiczność już bardziej ambitniejszym repertuarem. Można sobie było na to pozwolić, ponieważ w tym roku temat imprezy pozwalał na większą swobodę wyboru i wskrzeszanie na nowo twórczości tych nieco zapomnianych autorów.
„Czarna krowa, w kropki bordo…, czyli, co nas uczy i bawi…?” rzeczywiście była zaproszeniem do zabawy słowem, ale też okazała się wyzwaniem. Taka możliwość pozwoliła uczniom sięgnąć po bardzo różnorodny repertuar, chociaż nie zabrakło w nim „nieśmiertelnych” Brzechwy i Tuwima, w których utworach najwyraźniej kochają się kolejne pokolenia. Bawiono i uczono nas wersami z Kerna, Gellner, Chotomskiej, ale… także Słowackiego i Mickiewicza, nie omijając właśnie wieszczy narodowych, skoro była ku temu okazja. Bawiono i zaskakiwano, budzono podziw i uznanie, ponieważ wybór ambitniejszych utworów świadczył tylko o znaczeniu i wciąż niemalejącej potrzebie poszerzania pojęcia polskości wśród polskich imigrantów.
Wielkie podziękowania należą się wychowawcom uczniów – ambasadorom polskości na Wyspach, którzy ucząc mają na względzie to, by młodzi ludzie przede wszystkim pamiętali o tym kim są i z dumą mówili teraz i w przyszłości o swojej tożsamości, a także o ojczyźnie, niestety coraz częściej w większości przypadków, tylko ich rodziców.
– Zdawać by się mogło, że to tylko mały występ małej osóbki, jednak „Wierszowisko” zapadło niejednemu uczniowi w sercu na dobre. Wielka scena, niesamowite emocje i piękne nagrody. Podobało mi się wiele rzeczy, lecz najbardziej przykuły moją uwagę występy „Naszych Dzieci”. To właśnie one stanowiły najpiękniejszą część dnia. Życzyłabym sobie by w przyszłym roku aby scena POSK-u zapełniała się jeszcze większą ilością zdolnych dzieci, a takich nie brakuje nam w naszych szkołach – powiedziała Małgorzata Kalinowska z PSPO im. Heleny Modrzejewskiej na Hanwell.
„Śmierć w kręgu rodziny”
– Gdy otrzymaliśmy zgłoszenie tego wiersza na festiwal, nieznając jego treści, przyznam, że byliśmy zaskoczeni tytułem, który w kontekście konkursu, którego celem była przede wszystkim zabawa, wydał nam się daleko odbiegać od tego założenia. Jednak okazało się, że „Śmierć w kręgu rodziny” w sposób przewrotny i dowcipny przekazuje istotną naukę – mówiła Marta Niedzielska, która przyznaje, że publiczność słysząc tytuł wiersza mogła poczuć się w pierwszej chwili co najmniej zdziwiona. Jednak po zapoznaniu się z treścią utworu nie jeden słuchacz przyzna rację, że ów obecna na co dzień „śmierć” na łonie rodziny dotyka tak wielu z nas, którzy w ferworze codziennych spraw zapominają o tym co ważne i jednocześnie takie nieskomplikowane, a tak często ignorowane. O spędzaniu czasu z sobą, o rozmowie, o cieszeniu się chwilą pisze autor dowcipnych wierszyków. Tym razem daleko jednak tutaj do żarciku… Umierająca rozmowa, o której pisze Kern, to przecież najprostsza droga do budowania więzi, przyjaźni, miłości i… dodatkowo kolejna lekcja nauki języka. Niech więc polskie słowo i płynąca z tego radość oraz nauka zagoszczą w naszych domach. Nie odkładajmy jej. Nie od jutra… Najlepiej od dziś.
Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska