O wystawie fotograficznej „Pola bitew” (Fields of Battle, Land of Peace) wystawionej w londyńskim St James’s Park, dowiedziałam się całkiem przypadkowo. Często tak w życiu bywa! My Polacy obchodzimy w tym roku dwie ważne rocznice z ostatniej wojny: 70-lecie Bitwy pod Monte Cassino oraz Powstania Warszawskiego i polska prasa, po całym świecie, koncentrowała się na obchodach związanych z tymi wydarzeniami z okresu II wojny światowej. Środowisko brytyjskie większy jednak położyło nacisk na obchody 100-lecia wybuchu I wojny światowej i brytyjskiego w niej udziału. W poniedziałek, 4 sierpnia, na prośbę mediów, wielu mieszkańców tej wyspy pogasiło światła na jedną godzinę i od 22.00 do 23.00, przy blasku świec, wspominali wydarzenia pierwszej wojny i śmierć ogromnej rzeszy młodych żołnierzy, którzy, w tragicznych warunkach, oddawali życie na polach bitw dewastowanej przez wojnę Europy.
Bardzo ciekawą inicjatywą okazała się wystawa fotograficzna, którą rozstawiono na ogromnych planszach, na tle tryskającej fontanny w londyńskim St James’s Park, tuż przy Horseguards Parade i Whitehall. Wystawa – otwarta przez księcia Kentu 4 sierpnia, w 100. rocznicę przystąpienia Wielkiej Brytanii do wojny światowej – nie przyciąga jeszcze tłumów zwiedzających, choć piękna pogoda zachęca do zwiedzania.
Plansze, ustawione trójkątami, wokół czworoboku, na pierwszy rzut oka przedstawiają piękno przyrody: pola uprawne, śnieżną zawieruchę, kwitnące krzaki, tęczę, kapliczki przydrożne, wiejskie kościółki, stare groby, wybrzeże morskie, piękne góry. I takie było założenie autorów wystawy: fotografa, Mike St Maur Sheil i historyka, śp. Richard Holmes. Pokazać zwiedzającym obraz pól, gdzie toczyły się bitwy podczas I wojny światowej, które dzisiaj, w sto lat po wojnie, ukazują światu oblicze piękne, spokojne, radosne. Rany się zasklepiły, blizny zatarły, ślady walk usunięto i dzisiaj na terenach tych płynie życie normalnym nurtem. Zastanawiając się nad pomysłem wystawy fotograficznej, wzięli jako swoje hasło słowa żołnierza, który przetrwał wojnę i napisał we wspomnieniach: „życie powróci na te tereny, pola porosną trawą, polne kwiaty zakwitną i drzewa znowu roztoczą swe korony nad spokojnym światem”.
Na tym jednak nie kończy się przesłanie wystawy, ma ona również nas dokształcić, przekazać nam jak najwięcej informacji na temat tego czym była dla świata I wojna światowa. Temat ten najwyraźniej fascynował fotografa St Maur Sheil od bardzo dawna, gdyż zbieranie fotografii do obecnej wystawy to proces bardzo długi i precyzyjny. Odwiedzał on miejsca, gdzie toczyły się najkrwawsze bitwy pierwszej wojny i robił zdjęcia; ale zdjęcia jego pokrywały się z czasem, kiedy toczyły się najostrzejsze walki, nie tylko porą dnia, ale również i porą roku. I to właśnie dlatego mamy na wystawie wschody słońca, groźne zimy, deszcz. A fotograf zbierał informacje o konkretnym miejscu, o walkach, które się tam toczyły, o warunkach, w jakich walczono, o pogodzie, liczbach ofiar, broni. I teraz pod każdą fotografią, którą może oglądać również i każdy przypadkowy turysta, jest opis bitwy na danym terenie oraz cała kopalnia informacji nie tylko o przebiegu samej bitwy na przedstawionym na fotografii terenie, ale również o krajach, gdzie toczyły się walki, o samych żołnierzach, o broni, jaką używano, o chorobach, metodach walki, służbie Czerwonego Krzyża, roli kobiet w fabrykach amunicji, warunkach higienicznych, w jakich znajdowali się żołnierze, trudnościach zdobywania wody i pożywienia, skutkach trującego gazu i tzw. „shell shock”, szpitalach polnych, poetach wojennych, arystokratycznych rodzinach, które osobiście angażowały się w „war effort”, statystykach poległych i rannych. Przy każdej planszy można długo stać i wczytywać się w te drobne szczegóły, które składały się na rzeczywistość wojenną. A do powyższych informacji dołączone są stare fotografie, pokazujące autentyczne „pola walk” z okresu wojny.
Wystawa będzie otwarta do 11 listopada, a później ruszy w teren i będą ją mogli obejrzeć mieszkańcy innych miast Anglii. Gdy rozpocznie się rok szkolny, po przerwie wakacyjnej, na pewno wiele londyńskich szkół skorzysta z okazji aby pokazać swym uczniom wystawę i dać im szansę poznania realiów I wojny światowej, do czego też i zachęcam czytelników „Dziennika”.
Tekst: Aleksandra Podhorodecka
Fot: Tadeusz Oska i Jadwiga Miloszewska