22 września 2014, 15:20 | Autor: Agnieszka Okońska
Wokalny blask mrocznej opery

Kluczowym słowem tej opery jest klątwa. Tak miała się nawet nazywać, ale zmieniając u swych początków tytuł i wersje, przeszła do historii jako „Rigoletto”. To, co Verdiemu wydawało się zalążkiem i rozwiązaniem dramatu, dziś jest jednak na drugim planie. Bo któż teraz wierzy w siłę klątwy?

W czym innym już upatrujemy przyczyny nieszczęścia tytułowego bohatera. We wznowionej produkcji tej opery w Covent Garden, z udziałem wybitnej polskiej sopranistki Aleksandry Kurzak, możemy jasno dostrzec źródło tragedii tkwiące w samym człowieku. Produkcja Davida McVicara łączy w sobie historyczny kostium i rekwizyt z umowną scenografią. Obrotowa scena ukazuje raz swą  mroczną stronę – dom Rigoletta lub tawernę Sparafucile, a raz książęcy dwór, którego iluzję tworzy jeden symboliczny element – tron. Ta część sceny, ukazana w jasnym świetle, daje wrażenie blasku, jaki kojarzy się z mieszkaniem arystokraty. Jej prostota jest bardzo dobrym tłem dla bogactwa i kolorystyki historycznych strojów dworzan. Także dla orgii, jaka rozgrywa się przez całą pierwszą scenę tej opery. Nagość i rozpasanie seksualne jest tu posunięciem ryzykownym, ale w tak dużym natężeniu barw i ruchu całego tłumu, jaki jest na scenie, to wrażenie zostaje przytłumione i broni się przed odczuciem niestosowności. Uwydatnia z kolei konfrontację niewinności ze światem moralnego zepsucia, co stanowi oś dramatyczną reżyserskiej interpretacji.

Aleksandra Kurzak jest jedną z najwybitniejszych sopranistek / FOT. CATHERINE ASHMORE
Aleksandra Kurzak jest jedną z najwybitniejszych sopranistek / FOT. CATHERINE ASHMORE
Intensywność pierwszej sceny to duże wyzwanie dla odtwórcy księcia Mantui. W tej produkcji jest nim Saimir Pirgu – świetny albański tenor, który na premierze nie zdołał się jednak w pierwszej scenie dostatecznie przebić i jego aria „Questa o quella” przeszła niemal niezauważona. Również w scenie drugiej – gdy niespodziewanie i potajemnie odwiedza Gildę w jej domu – mógłby być bardziej dominujący wobec swojej kolejnej potencjalnej zdobyczy. Dopiero od początku II aktu pokazał pełnię swych możliwości wokalnych i aktorskich.

Pierwsze mocne wrażenie robi w spektaklu postać Hrabiego Monterone. Oczywiście tak już jest napisana, bo choćby jego czysto muzyczne wejście burzy w dramatyczny sposób nastrój zabawy. Wykonawca może to tylko uwydatnić i Sebastian Holecek skorzystał z tej możliwości do maksimum. Postać Monterone, ojca zhańbionej przez księcia i jego dworzan córki, zapowiada tu wstrząs, jaki spadnie wkrótce na samego Rigoletta z powodu jego prowokacji. To było pierwsze mocne uderzenie w spektaklu, zaś pierwsza prawdziwa owacja zabrzmiała po słynnej arii Gildy „Caro nome”, wyśpiewanej przez Aleksandrę Kurzak z delikatnością i wokalną zwinnością, a jednocześnie głosem ciepłym, pełnym, który zachwycał siłą i swobodą. Przyjęcie naszej sopranistki było na premierze co najmniej równie owacyjne jak Simona Keenlyside – odtwórcy tytułowej roli.

Świetnie przyjęty został też Saimir Pirgu, który od arii „Ella mi fu rapita!” pokazał nareszcie swój niesamowity potencjał i zachwycał już do końca wieczoru. Był bardzo przekonujący w tej arii wyrażającej gniew i strach po porwaniu jego nowej miłości, Gildy. Prawie można było uwierzyć, iż rodzi się w nim prawdziwe uczucie. Reżyser jednak, bardzo ciekawie, nie pozwala widzom zapomnieć o cynicznej naturze księcia. Otóż na scenę powraca ukradkiem jedna z jego wcześniejszych ofiar (córka Monterone) i próbuje się do niego przytulić, ale zostaje odtrącona jak przedmiot. Jak każda ofiara księcia, jest na jego dworze obiektem pogardy i łatwego wykorzystania.

Rigoletto też jest pokazany jako obiekt powszechnej pogardy (podobnie i Gilda po uprowadzeniu), dlatego tym mocniej brzmią słowa ojca żądnego zemsty. Keenlyside pokazał, że ma w sobie potencjał liryczny i dramatyczny – siła i odcienie jego głosu nadały postaci Rigoletta dwuznaczność, którą ta postać niewątpliwie w sobie nosi. To kochający i czuły ojciec, który z chwilą wejścia do pałacu zmienia się (jako dworski błazen) w odpychającego cynika, co jest pośrednim powodem zguby jego i jego córki.

Kiedy niesamowite głosy odtwórców Rigoletta i Gildy, nabrzmiałe silnymi i mieszanymi emocjami łączą się w akcie III w słynny kwartet ze wspaniale brzmiącym Pirgu i Justiną Gringyte jako Maddaleną, publiczność w zachwycie chłonie tę muzykę i wybucha kolejna owacja wieczoru. A wcześniej wspaniale przyjęto również duety Gildy i Rigoletta, zakończone wołaniem o pomstę oraz słynną piosenkę księcia „La donna e mobile”. Kończący operę dialog umierającej Gildy z ojcem, wzruszająco wyśpiewany przez dwoje głównych wykonawców, naturalnie poprowadził do niezwykle żywej owacji końcowej. Nagrodzono nią także orkiestrę, prowadzoną przez Maurizio Beniniego ze świetnym wyczuciem dynamiki i zmiennych barw rozgrywającego się na scenie dramatu.

Po świetnym występie w roli Gildy, Aleksandra Kurzak powróci jeszcze w bieżącym sezonie na deski Królewskiej Opery w kwietniu 2015 roku – jako Fiorilla w operze Rossiniego „Turek we Włoszech”.

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Agnieszka Okońska

komentarze (0)

_