Rano budzi mnie ulubiona stacja radiowa, nadająca najpiękniejszą muzykę klasyczną, najsłynniejsze opery, najlepszą literaturę światową i …najgorsze informacje polityczne. Nie wierzycie? Oto cytaty z wczoraj: „Putin atakuje”, „Rosja grozi”, „Warszawa zostanie zmieciona z powierzchni”, „Czy Moskwa wywoła wojnę atomową?” I tak dalej od rana aż do ostatniego serwisu informacyjnego. A ja mam zachować pogodę ducha, dobry nastrój i myśleć o rozwoju osobowości.
No, sami przyznacie, że ciężko. Muzyka klasyczna dodaje sił, inspiruje i łagodzi obyczaje. Teraz, zmieszana ze złymi informacjami napływającymi ze wschodu Europy, brzmi jak kakofonia. Aż boję się rano włączać radio. Znajomi pytają: – Andrzej, jak myślisz, czy naprawdę wybuchnie wojna? – Są nawet przepowiednie Nostradamusa, sławnego francuskiego jasnowidza i wróżbity żyjącego w XVI wieku, który to wszystko już dawno przewidział.
Skoro o tym wiedzą, to po jasną cholerę pytają mnie o takie rzeczy? Mnie mogą zapytać, jak nakręcić dobry film albo zrobić fajne zdjęcie. Mogą mnie też zapytać, jak się pisze felietony do „Dziennika Polskiego”, wtedy odpowiem zgodnie z prawdą, że mozolnie. A jeśli pochwalą, że sporo w nich humoru, to podziękuję ze zdziwieniem, bo mnie wcale nie do śmiechu, gdy piszę teksty. To ciężka praca i nie wierzcie tym, którzy mówią, że pisanie to robota dla obiboków i lekkoduchów.
Wiem, trochę dziś marudzę, bo ulubione radio mnie rozczarowuje. Tam od rana tylko straszą, dlatego częściej zaglądam do internetu, niestety tam też zaczynają dominować wiadomości z linii frontu rosyjsko-ukraińsko-europejskiego. Ze strachem otwieram nawet ostatnio lodówkę, bo boję się, że wyskoczy z niej Putin albo któryś z jego generałów. Przecież dopiero co minęła rocznica napaści sowieckiej Rosji na Polskę 17 września 1939 r. więc skojarzenia z tamtymi wydarzeniami są oczywiste. Pamiętny sierpień ’39 też był upalny i suchy, potem przeszedł ciepły i łagodny wrzesień, a co było później wszyscy wiemy z lekcji historii, a niektórzy pamiętają nawet z własnego doświadczenia. Teraz też lato mamy wyjątkowo ciepłe i suche… Ale dość skojarzeń i czarnowidztwa.
A propos lata i klimatu. Żyjemy w takim miejscu Europy, że lato mamy przeważnie ciepłe, a zimę chłodną. Raz zawdzięczamy to zachodowi, a innym znów razem – wschodowi. Gdy latem zawieje od wschodu, to robi się gorąco i sucho. Jeśli jednak wiatr zmienia kierunek i przynosi powietrze z zachodu, wtedy bywa różnie, przeważnie jednak chłodniej i wilgotniej. A latem ludzie lubią, gdy jest ciepło, sucho i słonecznie i to jest oczywiste, bo gdy pada w środku wakacji i to – nie daj boże – dłużej niż kilka godzin, już robi się nerwowo. – Mazury to nie Londyn, my tu nie chcemy deszczu i mgły, a nad Bałtykiem ma być tak samo ciepło jak w Chorwacji – wołają zdesperowani turyści! Racja! Więc lepiej, żeby latem wiało od wschodu, ewentualnie z południa, ale wówczas trzeba się liczyć z sakramenckimi upałami. No, więc wróćmy do wiatru od wschodu. Od dłuższego już czasu nad Europą dominuje wiatr ze wschodu, dlatego mamy tak ciepły i przyjemny wrzesień. Z jednej strony Putin zakręca kurek z gazem dla tych krajów, które jak Polska ośmielają się krytykować postępowanie Rosji i wspierają Ukrainę, a z drugiej strony dostajemy taki wspaniały prezent jak wyjątkowo długie i słoneczne lato! Zamiast więc martwić się o jutro, cieszmy się piękną pogodą dziś i tym, że nie musimy jeszcze ogrzewać domów gazem ze wschodu, którego i tak brakuje. Mamy ciepłe lato wbrew Putinowi i jego knowaniom i zawdzięczamy to wiatrowi ze wschodu. Co za ironia losu…
Wyjątkowa łaskawość klimatu sprawiła, że w całej Polsce mamy w tym roku urodzaj grzybów. Kto żyw, rusza więc do lasu. Miłośnicy arystokracji zbierają prawdziwki, esteci poszukują kozaków, pragmatycy – podgrzybków, wszyscy – maślaków, a koneserzy – rydzów. Ale w tym roku nie brakuje niczego, wybierając się na poszukiwania borowików, można więc wrócić dodatkowo z całym koszem np. kurek, gąsek czy innych opieniek. Hulaj dusza, nie ma wojny, są grzyby!
Andrzej Kisiel