Jak należy opowiadać o historii? Tak, aby zaciekawiać współczesnego odbiorcę i jednocześnie nie trywializować postaci i wydarzeń, które zapisały się na kartach dziejów? Nie jest to zadanie proste i oprócz doskonałej wiedzy wymaga nie lada wyobraźni i zręczności w operowaniu najnowszymi zdobyczami techniki i tradycyjnymi artefaktami.
Organizatorzy wystawy „Londyn – stolica Polski. Emigracja polska 1940-1990” stanęli na wysokości zadania. Dzięki czasowej ekspozycji przygotowanej przez Muzeum Historii Polski, którą można oglądać do 30 listopada 2014 roku w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, możemy przenieść się w czasie i przestrzeni do miasta nad Tamizą, szczególnie nam bliskiego. – Po raz pierwszy, historycy pokusili się o analizę tego, jak kształtowała się polska emigracja w latach 1940-1990. Owocem ich pracy jest wystawa – mówi Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski.
To pierwsza, zorganizowana w kraju wystawa, która w kompleksowy sposób ukazuje dorobek społeczno-polityczny i wieloletnie dziedzictwo kulturalne, a jednocześnie realia codzienności polskiej emigracji na Wyspach. – Do tej pory polski Londyn budził zainteresowanie przede wszystkim jako ośrodek polityczny i kulturalny, brakowało przedsięwzięć pokazujących całe spectrum emigracyjnego życia. Ta wystawa jest próbą przybliżenia widzom wieloaspektowości emigracyjnego doświadczenia. Opowiadamy zarówno o rządzie na uchodźstwie, jak i o miejscach pracy emigrantów, wysyłaniu paczek do Polski, szkołach sobotnich, polskiej parafii czy o działalności teatralnej – mówi w wypowiedzi dla mediów kurator wystawy Krzysztof Niewiadomski.
Cenne wspomnienia
Ekspozycja została przygotowana w sposób bardzo atrakcyjny i interaktywny. Wystawę otwiera mapa europejskich szlaków emigracyjnych – andersowskiego, jenieckiego, powojennego – ukazująca mnogość pobudek, dla których Polacy opuszczali ojczyznę. Ale to nie jest zwykła mapa zaznaczonymi punktami i liniami. Znajdziemy na niej nazwiska i życiorysy przedstawicieli żołnierskiej i politycznej emigracji: gen. Władysława Sikorskiego, Władysława Raczkiewicza, Marzeny Schejbal, Hanny Niedzielskiej-Kepińskiej, Zbigniewa Siemaszki czy Wojciecha Fudakowskiego. Szkoda, ze tylko tyle, bo postaci, którym warto byłoby poświęcić miejsce na tym eksponacie jest dużo więcej.
Idąc dalej, znajdziemy nagrania archiwalne dotyczące okresu II wojny światowej oraz cały kącik poświęcony udziałowi kobiet w Polskich Siłach Zbrojnych. A potem wchodzimy już w inną epokę, po demobilizacji, kiedy wiadomym już było, że emigranci nie mają do czego wracać i muszą zacząć sobie układać życie na nowo, podejmując pracę, kupując mieszkanie, spotykając się z towarzyszami niedoli, wciąż jednak myślami wracając do Polski i odwiedzając, a także w miarę możliwości wspierając kraj, gdy tylko była ku temu okazja. O tych powrotach, nadziejach i rozczarowaniach nierzadko bolesnych opowiadają m.in. gen. Sosabowski, Hanna Tarkowska, Maria Drue, Zbigniew Pełczyński, Bożena Laskiewicz, Janina Tomaszewska, Eugenia Maresch, Irma Stypułkowska, Maria Koc-Kędzierska, Hanna Zbirochowska-Kościa i Teofilia Rumun.
Te właśnie wspomnienia nagrane w formie filmów wideo wyświetlanych w różnych miejscach wystawy mają największą wartość, ponieważ ludzie na nich uwiecznieni mają więcej do powiedzenia na temat emigracyjnej rzeczywistości niż jakiekolwiek opracowania książkowe. Opowiadają o studiach i harcerstwie, o wychowaniu w polskich szkołach sobotnich, o relacjach z Anglikami, o pracy, często fizycznej, znacznie poniżej kwalifikacji i godności. Emocje widoczne na twarzach snujących wspomnienia, mówią więcej niż tysiąc słów.Śladami Polaków na londyńskich ulicach
Na wystawie możemy również zajrzeć do pracowni polskich malarzy oraz do Kościoła św. Andrzeja Boboli i zobaczyć osnuty legendą obraz Matki Boskiej Kozielskiej – Zwycięskiej. Wziąć udział w demonstracji w 1956 r. sprzeciwiając się wizycie władz ZSRR w Londynie albo przespacerować się Exhibition Road, przysiąść na filiżankę kawy w Ognisku Polskim i zagłosować na najpiękniejszą Polką w emigracyjnym konkursie Miss Polonii. Dużej części eksponatów można dotknąć, poczuć, posłuchać, co sprawia, że zwiedzanie jest interesujące, a informacje i ciekawostki poznane na wystawie na dłużej pozostają w pamięci.
Jest także przestrzenna makieta Londynu z zaznaczonymi najważniejszymi punktami związanymi z życiem emigracyjnym. Znający dobrze „polski Londyn” mogą poczuć pewien niedosyt. Ponieważ oczywiście znajdziemy tu najważniejsze instytucje takie jak: Ambasadę RP, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, POSK, Instytut Piłsudskiego, Klub Orła Białego czy Ognisko Polskie, ale zabrakło już np. miejsc pamięci i pomników związanych z historią obecności Polaków w stolicy Wielkiej Brytanii, o których istnieniu niektórzy Polacy mieszkający w kraju mogą nie mieć pojęcia. Bystre oko zwiedzającego zauważy także pomyłkę w lokalizacji redakcji „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”.
Możnaby narzekać też, że za mało eksponatów, że nie wszystkie aspekty zostały poruszone. Trudno jednak byłoby zmieścić 50 lat tradycji na tak stosunkowo niewielkiej powierzchni. I tak w dużych stopniu udało się uchwycić niepowtarzalny klimat i różnorodność tego środowiska.
Przede wszystkim celem wystawy jest danie świadectwa, że polscy emigranci byli i są obecni w najróżniejszych zakątkach Londynu – i to się udało. – Polacy improwizując, adaptując się do nowych warunków życia na Wyspach, tworząc nową przestrzeń Polski, jednocześnie bez ustanku marzyli o wolnym i niepodległym Państwie Polskim, tęsknili do niego i o nie zabiegali. Zależy nam na oddaniu zasług, ale również na pokazaniu żywych postaci, zadaniu pytań o doświadczenia, które były udziałem dwóch generacji londyńskich Polaków: trwanie przy zasadach i rozmaite praktyczne wyzwania związane z kontaktem z krajem i rodzinami, adaptacja, asymilacja i pielęgnowanie własnej tożsamości – mówił Roberto Kostro na otwarciu wystawy.
Ważna i potrzebna
Dla emigrantów żyjących w Londynie i znających dobrze środowisko polonijne wystawa ma raczej wartość sentymentalną niż poznawczą. W końcu nawet jeżeli oni sami nie byli świadkami powstania i rozwoju polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii, to zapewne nieraz mieli styczność z przedstawicielami tej żywej historii. Ale wciąż niejednemu zwiedzającemu zapewne zakręci się łza w oku na wspomnienie słodko-gorzkich uchodźczych doświadczeń z czasów swojej młodości.
A czym ta wystawa jest dla Polaków mieszkających w Polsce? Na pewno w pewnym sensie otworzeniem oczu na ten rozdział dziejów naszego narodu, któremu w podręcznikach do historii poświęca się zwykle pół strony. A na tym polu jest jeszcze dużo do zrobienia.
Doskonałym przykładem jest zdarzenie, które przydarzyło się autorce tekstu podczas zwiedzania. Pewna zdenerwowana pani wkroczyła z impetem na wystawę i nieco podniesionym, pełnym oburzenia głosem zaczęła pytać organizatorów:
– Londyn – Stolicą Polski?! Kto jest odpowiedzialny za ten tytuł? Co to za pomysł, żeby w taki mylący i niejednoznaczny sposób nazwać wystawę! – mówiła zdenerwowana. Na nic się zdały tłumaczenia młodych osób sprzedających bilety, że Londyn przez wiele lat był siedzibą władz polskich na uchodźctwie, że to taka metafora, że generalnie historia Polski nie jest zupełnie jednoznaczna…
Kobieta wyszła nieprzekonana, nawet nie zaglądając na ekspozycję. Szkoda jej było 10 zł za wejście.
Tekst i fot. Magdalena Grzymkowska