24 listopada 2014, 10:40 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Kocie bajanie

Kolejny sukces Teatru Syrena już za nami. W sobotę 15 listopada odbyła się premiera spektaklu „Kot w Butach”, tym razem w nowej odsłonie. Tradycyjnie już, niemalże, jak świeże bułeczki, bilety zostały wyprzedane na wszystkie spektakle na długo przed planowaną premierą. A „Kot…”, którego mogliśmy oglądać na deskach poskowego teatru był inspirowany pierwszym przedstawieniem Syreny, z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, pod tym samym tytułem. Na widowni zasiedli uczniowie szkół, ubrani w kolorowe koszulki opatrzone logiem swoich placówek, towarzyszyli im wychowawcy. Nie zabrakło też rodzin z dziećmi. Wszak to najlepsza okazja ofiarować swój czas dzieciom i razem z nimi zanurzyć się w świecie bliskim ich wyobraźni. Było wesoło i gwarno, momentami jednak zbyt szeleszcząco od torebek po chrupkach i paluszkach, na których spożywanie podczas spektaklu milusińscy niemalże obowiązkowo otrzymują zezwolenie od swoich opiekunów. A szkoda, bo przecież obcowanie ze sztuką to przecież rodzaj etykiety, których dzieci uczą się od najmłodszych lat i gdzie, jak nie właśnie w teatrze mają okazję najlepiej sprawdzić swoją wiedzę na ten temat?

...w młynie są chyba czary.../ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
...w młynie są chyba czary.../ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Niektórzy w teatrze byli po raz pierwszy, inni wymieniali sztuki Syreny, które mieli okazję widzieć w przeszłości. W odgrywanych przez aktorów postaciach, można było rozpoznać współpracujących już z Syreną przy innych projektach – uczniów polskich szkół uzupełniających. Zanim jednak dostąpili tego zaszczytu, droga do niego prowadziła przez wrześniowy casting.

Niemalże idealnie o czasie rozsunęła się kurtyna i oczom młodego widza ukazało się młyńskie koło, nie byle jakie, bo jak wynikało z fabuły – zaczarowane – za którego sprawą powstaje bajka. Po chwili pierwsze scenografie wniesiono na scenę i publiczność najpierw ujrzała tytułowego bohatera, jeszcze bez butów, ale za to leniwie śpiącego na plecach Jaśka, najmłodszego z synów młynarza. Twórcy sztuki wprowadzili do scenariusza postać pisarza, uroczej nastoletniej Zosi oraz jej ojca. Jednak największą uwagę i ciekawość wzbudził, jak się okazuje nie kot, lecz czarodziej, złowieszczy mieszkaniec zamku. Dzieci bawiły się doskonale, ale też w pewnym momencie słychać było płacz dobiegający z pierwszego rzędu… A wszystko za sprawą ów mieszkańca zamku, mrocznego czarodzieja,

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
którego wygląd, a w szczególności maska z wymalowanym budzącym niepokój grymasem, u maluchów budziły prawdziwą obawę… Na szczęście płacz po kilku sekundach ucichł, a wszystko za sprawą opiekuńczych ramion mamy, która utuliła swoją pociechę, szepcąc jej do ucha pewnie uspokajające zaklęcia, które przyniosły oczekiwany skutek. I zabawa mogła trwać nadal… Twórcy sztuki mogą być z jednej strony z siebie dumni, że udało im się stworzyć tak przekonywującą dzieci postać, bo przecież wiadomo, że publiczność dziecięca jest szczera, bezkompromisowa i niestety… bardzo wymagająca. Zdobyć jej uznanie, to nie lada wyczyn, a frekwencja na spektaklach Syreny, jest tego najlepszym dowodem.

Z drugiej strony jednak rodzi się pytanie, czy wszystkie bajki, mimo, że są adresowane do dzieci, adresowane są do wszystkich milusińskich, bez względu na ich wiek… A może nie wszyscy rozsmakowali się w ich lekturze zanim przyszło im z bohaterami (nie)znanej poczytajki zderzyć się w teatrze…?

Kot „jak przylepka, wąs wspaniały postać krzepka”/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Kot „jak przylepka, wąs wspaniały postać krzepka”/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

W zaproponowanej przez Syrenę tym razem sztuce nie zabrakło kwestii mówionych staropolszczyzną, elementów kanonu oraz kultury polskiej, ponieważ koło młyńskie, za sprawą którego rozpoczęła się historia niezwykłego kota „za cztery reńskie bajki baje, gada i szumi (…) miele wszystko na nutę polską”. I tak koło mieliło w dwóch aktach opowieści magicznego kota, którego przygody w tej sztuce sięgają XVII wieku. Kot tylko z pozoru niepozorny, drobny i skromny, „jak przylepka, wąs wspaniały postać krzepka”, bawił widownię i zachwycał gracją z jaką poruszał się na scenie. Podobnie, jak wynika z treści znanych dzieciom przekładów, także i w niedzielnej sztuce morał bajki był oczywisty, który sprowadzał się do zwycięstwa dobra nad złem. W tej historii pojawił się jeszcze jeden morał, w którym wartością stało się marzenie i nadzieja w jego spełnienie. Bo jak przekonywał dzieci Kot „jeśli piękne masz marzenia w rzeczywistość je przemieniaj”. Zapomniał tylko dodać, że podobnie jak młody młynarczyk „kota sercem darzył”, tak sercem trzeba darzyć pragnienia, nawet te najskrytsze drzemiące na dnie duszy, nawet te, które dla innych są tylko „kocim bajaniem”. Sztuka palce lizać, dynamiczna, wesoła, na miarę zrozumiałej milusińskim polszczyzny skrojona. Na następną przyjdzie poczekać nam do wiosny…

 

Tekst i fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_