Dawno, dawno temu mówiono, że Polska to kraj mlekiem i miodem płynący, jednym słowem taka Arkadia rozciągająca się nad Bugiem, Wartą i Wisłą. W tej krainie wiecznej szczęśliwości na łąkach w towarzystwie bocianów pasły się niezliczone stada biało-czerwonych krów pilnowanych przez utalentowanych muzycznie pastuszków, z których każdy był równie zdolny jak Chopin, Paderewski, czy współczesny nam Blechacz. Pamiętacie nowelę „Janko Muzykant” Henryka Sienkiewicza? Tam też występowało uzdolnione muzycznie dziecko, niestety z powodu dekoniunktury na płody rolne na rynkach światowych jego rodziców nie było stać na zapewnienie właściwej edukacji muzycznej dla dziecka. Odwieczny dylemat: praca czy nauka – został rozstrzygnięty przez rodziców na korzyść codziennego żmudnego pasania krów. Jednak Jankowi wciąż w duszy grało, zaniedbał obowiązki pastuszka i skończyło się to wszystko źle. Czyli kraina mlekiem i miodem płynąca wcale nie musi oznaczać szczęścia dla wszystkich.
Mamy jednak XXI wiek, w którym każdy ma prawo realizować swoje aspiracje. Dziś już żadne dziecko nie musi – wbrew swojej woli – pasać krów przez całe życie. Albo inaczej: pasanie krów nie ogranicza już naszego prawa do samorozwoju, kontemplowania sztuki czy filozofowania na temat libertarianizmu metafizycznego. Współczesny Janko może na przykład pilnować zwierząt grając jednocześnie na komputerze, studiując internetową partyturę, czy śledząc notowania giełdy w Londynie. Krowy nie zaginą, bo każda wyposażona jest w nadajnik GPS pokazujący nie tylko jej aktualną pozycję względem Janka, ale i temperaturę ciała, kolor oczu a nawet ogólne samopoczucie oraz bieżące poglądy polityczne. Powiem więcej, nasz współczesny Janko muzykant w ogóle nie musi nadzorować krów, bo krowy są już niepotrzebne. Kiedyś, dawno temu zwierzęta dostarczały mleka ludziom. Z takiego mleka robiło się potem sery, masło, twaróg a nawet zsiadłe mleko. Dziś krowy trzyma się na pastwiskach jedynie dla ozdoby, bo każde dziecko wie, że mleko i masło bierze się ze sklepu, sery mamy z Francji lub Szwajcarii a zsiadłego mleka już nikt nie używa, a odkąd Unia Europejska zakazała używania tego produktu – jako szkodliwego dla zdrowia ludzi – nawet jego nazwa odchodzi powoli do lamusa. Krowy chodzą po łąkach tylko po to, aby bocianom było raźniej w ich towarzystwie a artyści mieli ładniejsze pejzaże malowania czy fotografowania.
Dawno, dawno temu Polska była krainą węgla i stali, jednym z dziesięciu najbardziej rozwiniętych państw świata. Było już tak dobrze, że lepiej nie mogło być. Za to mogło być gorzej, dlatego tamten mit potęgi przemysłowej musiał kiedyś z hukiem runąć. Dziś też jesteśmy krainą węgla i stali. Stal bardzo chętnie kupujemy w dużych ilościach w Chinach, gdyż jest tania i jednorazowa. Jednorazowa stal szybko się zużywa, koroduje i trzeba ją wymieniać na nową. A to oznacza kolejne zakupy, nakręcanie koniunktury, zyski i wzrost PKB. Słowem – wszyscy na tym korzystają a najbardziej Chińczycy oraz światowe koncerny przemysłowe.
A węgiel? Racja, wciąż pozostajemy krainą węgla! Polskie kopalnie powoli są zamykane z powodu nieopłacalności wydobycia, ale węgla nam nie ubywa. Każdego dnia przywożone są ogromne ilości taniego surowca ze wschodu. Jest tak tani, że w Polsce można by go zwieźć na dół do kopalni, wsypać z powrotem do dziury i ponownie wydobywać z zyskiem. Wtedy wszyscy byliby zadowoleni a polscy górnicy mieli pracę. Ostatnio pojawił się inny pomysł: nową kopalnię w Polsce wybudują Australijczycy. Znaleźli bogate złoża węgla, mają pieniądze na produkcję i chętnych do pracy. No i najważniejsze: choć kopalnia jeszcze nie pracuje, ba! Jeszcze nawet nie powstała na papierze, ma już swoją nazwę i patrona. Ten patron ma zapewnić powodzenie całego przedsięwzięcia. Kopalnia będzie nosiła imię… Jana Karskiego, legendarnego kuriera z czasów II wojny światowej. Jan Karski był emisariuszem Polskiego Państwa Podziemnego, m. in. jako jeden z pierwszych informował aliantów na temat zagłady Żydów w okupowanej Polsce. Za bohaterstwo w czasie wojny został dwukrotnie odznaczony orderem Virtuti Militari. Czy to wystarczy żeby „załatwić” węgiel dla Polski?
Andrzej Kisiel