05 lutego 2015, 10:22 | Autor: Magdalena Grzymkowska
British Library: Życie w słoiku

Ireny Sendlerowej, działaczki społecznej i charytatywnej, Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, Damy Orderu Orła Białego, która w czasie II wojny światowej uratowała przed zagładą ponad 2,5 tysiąca żydowskich dzieci, w Polsce nikomu nie trzeba przedstawiać. Jednak poza granicami kraju jest wciąż mało znana. W przeddzień 70. rocznicy wyzwolenia Auschwitz Instytut Kultury Polskiej przybliżył Brytyjczykom, kim była ta wyjątkowa kobieta – w British Library w Londynie odbyło się cieszące się wielką frekwencją spotkanie ku jej pamięci.

Rob Perks, główny kurator działu Oral History w British Library / fot. Magdalena Grzymkowska
Rob Perks, główny kurator działu Oral History w British Library / fot. Magdalena Grzymkowska

Świadectwa uwiecznione

Gości przywitał Rob Perks, główny kurator działu Oral History w British Library. W jednym ze zbiorów tego działu znajduje się w tym momencie 289 nagrań, na które składa się ponad 1000 godzin wywiadów ustnych z osobami, które przeżyły eksterminację Żydów. Brytyjska Biblioteka Narodowa pracowała nad tym od lat 80. XX w. To jest największa kolekcja wspomnień ofiar Holokaustu na świecie. – Najmłodszym świadkiem, którego historia znajduje się w tej kolekcji, jest Eva Clarke, która urodziła się w obozie koncentracyjnym Mauthausen w Austrii – opowiadał Perks. – Jej matka, która dobrowolnie trafiła do Auschwitz, chcąc być razem z jej mężem, w wczesnym stadium ciąży została odesłana do fabryki amunicji w Saksonii, jednak gdy ciąża zaczęła być widoczna, postanowiono ją ponownie umieścić w obozie koncentracyjnym. W międzyczasie Auschwitz zostało wyzwolone i naziści nie wiedzieli, co zrobić z całym transportem ludzi upchniętych w tragicznych warunkach w wagonach towarowych. Eva przyszła na świat w jednym z nich, bez położnej, bez jakiejkolwiek opieki medycznej, przedwcześnie. Ważyła zaledwie 1,5 kilograma, podczas gdy jej matka – 35 kg. Gdyby armia amerykańska nie wyzwoliła obozu 3 dni później, obie kobiety z pewnością nie przeżyłyby – podsumował.

Po tym wstępie zgromadzeni obejrzeli film „W imię ich matek. Historia Ireny Sendlerowej” w reżyserii Mary Skinner. Wstrząsające wyznania Magdaleny Grodzkiej-Gużkowskiej, Jadwigi Piotrowskiej, Williama Donata i samej Ireny Sendlerowej wywarły na widzach tak mocne wrażenie, że niejednemu zakręciła się łza w oku, a widownia jeszcze chwilę po napisach końcowych siedziała jak skamieniała.

Najszlachetniejsza osoba na świecie

Następnie rozpoczęła się dyskusja z tymi, którzy na własnej skórze przeżyli to, co zostało pokazane na filmie. Lili Pohlman, polska emigracyjna działaczka społeczno-kulturalna żydowskiego pochodzenia, wspominała Irenę Sendlerową nie kryjąc emocji. – Była najszlachetniejszym człowiekiem, jakiego spotkałam w swoim życiu. Uwielbiałam z nią rozmawiać, spędzać czas. Miała olbrzymie serce dla dzieci i dużą dozę empatii dla cierpiących w getcie ludzi. Nosiła Gwiazdę Dawida jako znak solidarności z Żydami oraz jako sposób na ukrycie się pośród społeczności getta. Nigdy nie stawiała siebie na piedestale, zawsze mówiła, że nie dokonałaby niczego, gdyby nie wszyscy ludzie, którzy jej pomagali. Była niezwykle skromna, ale też niezwykle konsekwentna w swych działaniach. Tkwiło w niej silne przekonanie wpojone przez jej ojca, że na świecie są tylko dwa rodzaje ludzi: dobrzy i źli. Nie ma nic pomiędzy. To dlatego takim naturalnym odruchem dla niej była ta uparta chęć niesienia pomocy innym – wspominała.

Spotkanie z Lili Pohlmann i Erichem Reichem / fot. Magdalena Grzymkowska
Spotkanie z Lili Pohlmann i Erichem Reichem / fot. Magdalena Grzymkowska
Opowiedziała też swoją historię, gdy podczas II wojny światowej wraz z rodziną przebywała w lwowskim getcie. Swoje ocalenie zawdzięczają Irmgard Wieth, pracującej w niemieckiej administracji we Lwowie, która ukrywała w swoim mieszkaniu matkę i córkę.

Drugą osobą zaproszoną do podzielenia się swoimi doświadczeniami był sir Erich Reich. Urodził się w 1935 roku w Wiedniu. Jako jeden z 10 tysięcy żydowskich dzieci na mocy tzw. Kindertransport Agreement, dotarł do Zjednoczonego Królestwa w sierpniu 1939 roku. Miał 4 lata. Zapytany, jak się czuł w nowej sytuacji, w obcym miejscu, odpowiedział: „Nienaturalnie”. – To nie było naturalne dla dziecka, już nie mówiąc o tym, że w innym kraju, ale o tym, że byłem zupełnie sam. Bez najbliższych. Najsmutniejsze jest to, że nawet nie pamiętam swoich rodziców i mam ich tylko jedno zdjęcie, które przetrwało mój transport – mówił. Następnie opowiadał o swojej przeprowadzce do Izraela i powrocie do Wielkiej Brytanii oraz pracy społecznej, w którą się intensywnie zaangażował.

Na koniec wystąpiła Magdalena Filipczak ze swoim recitalem skrzypcowym, podczas którego zagrała Chaconne Bacha. – Gdy tylko mnie zaproszono, zaproponowałam ten utwór, jako jedno z największych dzieł, jakie zostały skomponowane w dziejach muzyki, posiadające podniosły charakter oraz paletę emocji z tego świata oraz, wydawać by się mogło, spoza niego – tłumaczyła artystka po koncercie. – Wyświetlony film o Polkach pomagającym żydowskim dzieciom wywarł na mnie silne wrażenie. Podniosła atmosfera tego wydarzenia sprawiła, że kontakt z przybyłymi słuchaczami podczas mojego występu był wyjątkowy. Czułam ich niesamowite skupienie i zamyślenie – dodała.

Wiedzą coraz więcej…

To nie pierwszy raz, kiedy Instytut Kultury Polskiej został zaproszony do British Library. Poprzednie wydarzenia również cieszyły się dużą popularnością, a i tym razem wszystkie miejsca na obszernej sali audytorium były zajęte. – Myślę, że publiczność dopisała, ponieważ czuje, że jest to wyjątkowy moment, być może ostatni, aby wysłuchać świadectw osób, które przeżyły Holokaust. Rozmowy z tymi ludźmi są tym bardziej poruszające, że często mówią o rzeczach, o których nie mówili przez wiele lat – podkreśliła Anna Godlewska z Instytutu Kultury Polskiej. Oprócz wartości historycznej, zarówno spotkanie z Lili Pohlmann i Erichem Reichem, jak i projekcja filmu „W imię ich matek”, niosą ze sobą również niezwykle ważny aspekt wychowawczy, podkreślający olbrzymią złożoność sytuacji, w jakiej znaleźli się ci ratowani i ratujący. – Z narażeniem życia nie tylko swojego, ale i swoich najbliższych pomagali często zupełnie obcym ludziom. Poruszyło mnie też bardzo, że te kobiety pokazane w filmie były tak bardzo mądre, zdawały sobie sprawę z tego, co przeżywały rozgoryczone dzieci rozdzielone z rodzicami, które zamiast wdzięczności często czuły złość. One to rozumiały. I były do tego niezwykle skromne, uważając, że nie zrobiły niczego szczególnego. Po prostu tak trzeba było się zachować – dodała dyrektor instytutu.

Audytorium British Library wypełniło się po brzegi / fot. Magdalena Grzymkowska
Audytorium British Library wypełniło się po brzegi / fot. Magdalena Grzymkowska
Olbrzymi walor edukacyjny filmu o Irenie Sendlerowej docenił także obecny tego wieczoru inny ocalony – Ben Helfgott, jedyny były więzień hitlerowskich obozów, który startował po wojnie w olimpiadzie. – Ten film powinno się pokazywać wszędzie, i w szkołach, i na uniwersytetach, wraz z obowiązkową godzinną dyskusją po projekcji – powiedział po seansie.

Nic dziwnego zatem, że wśród zgromadzonych znalazło się wielu młodych ludzi. Adam Show bywa w British Library prawie codziennie, a ponieważ interesuje się tematyką II wojny światowej, jak zobaczył plakaty reklamujące wydarzenie, nie mógł na nim się nie zjawić. – Bardzo się cieszę, że obejrzałem ten film, ponieważ uświadomił mi jak, wciąż niewiele wiem o skali tego zjawiska, jakim był Holokaust– przyznał.

– Ja sama jestem Żydówką i wydawało mi się, że wiem bardzo dużo o Holokauście, ale nigdy nie słyszałam o Irenie Sendlerowej, która zdecydowanie zasługuje na większą sławę – dodała jego towarzyszka, Natalie Millman. – To było niezmiernie inspirujące, film bowiem zmusza do refleksji:  a co ty byś zrobił, będąc na jej miejscu”. Wspaniała, bohaterska kobieta – zaakcentowała.

Natasha Smith i Lydia Murtezaoglu studiują historię i są świeżo po zajęciach na temat Holokaustu, więc tematyka wieczoru nie była im obca i nazwisko Sedlerowej przewinęło się na ich wykładach. – Jednak to zupełnie co innego zobaczyć i posłuchać ludzi, którzy naprawdę przez to wszystko przeszli, nie tylko przeczytać o tym w podręczniku – zauważyła jedna z nich.

Mimo że wydarzenie było skierowane przede wszystkim do anglojęzycznego odbiorcy, z naturalnych względów nie zabrało też młodych Polaków. – Ciężko mi o tym mówić, bo takie rzeczy zawsze mnie bardzo poruszają. Szczególnie obecność osób, które doświadczyły rzeczy, które znajdują się poza naszym wyobrażeniem, co dla mnie było cudownym przeżyciem, bo nigdy wcześniej nie miałam okazji poznać takich postaci – powiedziała Aleksandra Szczęsny, która także studiuje w Londynie.

…lecz wciąż za mało

Poniedziałkowe spotkanie było jednym z wielu zaproponowanych w ramach obchodów Holocaust Memorial Day. Są też i inne polskie akcenty, przez ponad miesiąc w London Jewish Cultural Centre można oglądać wystawę o Janie Karskim, polskim emisariuszu Państwa Podziemnego, który jako pierwszy zrelacjonował na zachodzie wydarzenia w okupowanej Polsce. Natomiast w zeszłym tygodniu odbyło się spotkanie autorskie z Michaelem Flemingiem, autorem książki „Auschwitz, the Allies and Censorship of the Holocaust” oraz dyskusja na ten temat z udziałem prof. Davida Cesarani’ego.

Chociaż świadomość historyczna z roku na rok rośnie, wciąż jeszcze zdarzają się incydenty, które nie są do zaakceptowania. W poniedziałek na stronie internetowej amerykańskiej telewizji CNN i brytyjskiego tabloida Daily Mail pojawiło się sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne”. CNN określenia „polish camps użyło w artykule „Auschwitz’s forbidden art” autorstwa Chris Boyette , a w Daily Mail w relacji byłego więźnia z Treblinki Samuela Willenberga.

Ambasador RP Witold Sobków interweniował. – Auschwitz nie był „polskim obozem śmierci” – takie zdanie jest błędne i faktycznie mylące, ponieważ sugeruje, że ten obóz był z natury polski lub prowadzone przez Polaków. Wręcz przeciwnie, nie było żadnych polskich obozów koncentracyjnych w czasie II wojny światowej, tylko obozy koncentracyjne utworzone i zarządzane przez hitlerowskie Niemcy w Rzeszy i okupowanej Europie, w tym okupowanej Polsce – pisał dyplomata na łamach Huffington Post.

Miejmy nadzieję, że przy okazji kolejnych obchodów, takie sprostowania nie będą musiały mieć miejsca.

Tekst i fot. Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_