09 lutego 2015, 10:27
Wojna, która nie wybucha

– Polskie władze wydają na wojsko duże pieniądze, problem w tym, że robią to niewłaściwie. W starciu regularnej armii z Rosją czy Niemcami nie mamy szans, ale jest sposób, żeby odstraszyć potencjalnych agresorów – mówi prof. Romuald Szeremietiew.

 

Wykładał w Akademii Obrony Narodowej i Krakowskiej Szkole Wyższej, obecnie jest profesorem nauk wojskowych, kierownikiem katedry na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ale Romuald Szeremietiew to nie tylko naukowiec. Jest również politykiem, publicystą, autorem książek. Były minister obrony narodowej spotkał się z londyńską Polonią, temat – ,,Obronność Polski w kontekście istniejących paktów”.

 

Odstraszyć agresora

Wojna na Ukrainie, kryzys na Zachodzie. A w Polsce? Ponad bilionowe zadłużenie, masowa emigracja, bezrobocie. A także wyprzedaż majątku narodowego, upadek przemysłu, okrojona armia. Czy jesteśmy bezpieczni? To pytanie powraca jak bumerang. Fakt, należymy do NATO, ale czy to daje gwarancję wsparcia w razie potencjalnego konfliktu z Rosją?

– Wątpię, bo kto będzie ryzykował wybuch wojny światowej? Tym bardziej, że Zachód ma obecnie swoje problemy z terroryzmem. Wystarczy podkręcenie zagrożenia z tamtej strony, żeby odwrócić uwagę od odcinka wschodniego – mówi Szeremietiew, podkreślając, że według amerykańskiej doktryny pomoc dla Polski mogłaby zostać udzielona, ale dopiero po trzech miesiącach od wybuchu wojny, a tyle przy zmasowanym ataku rosyjskim z pewnością byśmy nie wytrzymali.

W tej sytuacji głównym zadaniem Ministerstwa Obrony Narodowej jest dążenie do tego, żeby konfliktu zbrojnego unikać. W myśl zasady słynnego chińskiego teoretyka wojskowości Sun Zi, który już 2,5 tysiąca lat temu dowodził, że najlepszą wojną jest taka, która nie wybucha.

 Prof. Szeremietiew podpisuje swoją książkę
Prof. Szeremietiew podpisuje swoją książkę

Ba, ale jak powstrzymać agresora? – Doprowadzając do sytuacji, kiedy atak mu się nie opłaca. Do tego wcale nie trzeba potężnej armii – przekonuje prelegent, podając casus Szwajcarii. Nie przypadkiem podczas II wojny światowej Adolf Hitler nie zdecydował się zaatakować tego kraju. On i jego dowódcy mieli świadomość, że znakomicie zorganizowana szwajcarska obrona terytorialna mogłaby zadać niemieckiej armii poważne straty.

Ten schemat, zmodyfikowany do obecnych czasów, jest w 8-milionowej Szwajcarii aktualny do dziś. Na co dzień Helweci dysponują armią składającą się z kilkunastu tysięcy żołnierzy, ale w razie zagrożenia są w stanie w ciągu 48 godzin powołać pod broń 640 tysięcy ludzi. Gdyby podobny system funkcjonował w Polsce, biorąc pod uwagę proporcje ludnościowe, moglibyśmy zmobilizować 5 – 6 milionów przeszkolonych i uzbrojonych żołnierzy. A taka siła stanowiłaby problem dla każdego.

 

Ochroniarze na warcie

Ponad 2,5 godziny. Tyle czasu potrwa dzisiejsze spotkanie – zorganizowane przez Koło Członków Indywidualnych Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Sala Malinowa Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego tętni życiem. Najpierw wykład, potem pytania. A tych nie brakuje. Przeszłość, teraźniejszość, scenariusze na przyszłość. Gość z Polski nie ma chwili wytchnienia, w rysie historycznym podkreśla, że bezpieczeństwo krajów takich jak Polska jest uzależnione od tego, czy światowe mocarstwa są zainteresowane tym, by dany porządek geopolityczny utrzymać czy wręcz przeciwnie – zmienić go. Po klęsce Napoleona Bonaparte i Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku miejsca dla Polski na mapie świata nie było. Nie przypadkiem Adam Mickiewicz w „Księgach Pielgrzymstwa Narodu Polskiego” pisał: „O wojnę powszechną prosimy Cię Panie”. Światowy konflikt zbrojny był bowiem jedynym sposobem na odzyskanie niepodległości. I tak się stało – w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, nasi zaborcy wzięli się za bary i dzięki temu powstał nowy porządek – wersalski. Co prawda wywalczyliśmy niepodległość, jednak tylko na krótki okres, bo ład jałtański wprowadził nową jakość – państwo polskie istniało, ale nie było niepodległe i suwerenne. Późniejsza rywalizacja na linii Wschód-Zachód doprowadziła do kolejnego przetasowania kart i sytuacji, która ukształtowała się po upadku komunizmu.

Dziś trudno przewidzieć przyszłość. Rosja dąży do odbudowania swojej mocarstwowej pozycji, projekt pod nazwą Zjednoczona Europa się sypie, Unia Europejska odcięła się od swoich chrześcijańskich korzeni. To nie nastraja optymistycznie. A geograficzne położenie Polski między Niemcami i Rosją determinuje naszą politykę.

– Koalicja z Zachodem jest słuszna, ale, jak pokazała II wojna światowa, niekoniecznie skuteczna i zapewniająca bezpieczeństwo. Dlatego o nie przede wszystkim musimy zadbać sami – mówi Szeremietiew, podkreślając, że obecny stan polskiej armii pozostawia wiele do życzenia. I to wcale nie z powodu braku pieniędzy, rząd wydaje bowiem duże kwoty na wojsko. Problem w tym, że robi to w sposób nieprzemyślany. Armia liczy około 100 tysięcy żołnierzy, z czego zaledwie 1/3 to szeregowcy. Pozostałą grupę stanowią oficerowie i podoficerowie, a tak zachwiane proporcje w ilości dowódców do podwładnych nie występują nigdzie na świecie.

Co więcej, wojsko nie wystawia wart, wynajmując do tego celu agencje ochrony. Zlikwidowano kuchnie wojskowe, stąd cateringiem zajmują się prywatne firmy. Podobnie jest jeśli chodzi o sprzątanie w jednostkach. To wszystko pochłania grube miliony złotych – pieniądze, które powinny być przeznaczone na obronę.

 

Przegrywając z kopciuszkami

W czasach PRL-u działał w opozycji, m.in. w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Konfederacji Polski Niepodległej oraz Polskiej Partii Niepodległościowej. Wielokrotnie więziony i represjonowany, był przeciwnikiem obrad okrągłego stołu i układu z komunistami. Potem włączył się w kształtowanie nowej rzeczywistości. Został wiceministrem, a następnie p.o. ministrem obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego oraz wiceministrem tego resortu w gabinecie Jerzego Buzka. Jego rządową karierę przerwały medialne zarzuty dotyczące tolerowania korupcji w MON. Został odwołany ze stanowiska, a kilka lat później oskarżony o korupcję. Po wieloletnim procesie sąd oczyścił go z zarzutów.

Dziś Romuald Szeremietiew nie ma wątpliwości, że cała akcja była ukartowana i skutecznie przeprowadzona. Już po jego odejściu w wojsku dokonano poważnych cięć personalnych, zniesiono pobór, wprowadzono armię zawodową.

– Ja miałem zupełnie inną koncepcję, chciałem budować system obrony terytorialnej zbliżony do tego, jaki obowiązuje w Szwajcarii, ale dostosowany do naszych warunków i specyfiki. Jak to w praktyce działa? Obywatele nie są regularnymi żołnierzami, natomiast co pewien czas przechodzą szkolenia, a ich zadaniem jest obrona własnego domu i okolicy – tłumaczy prof. Szeremietiew, dodając, że jak pokazuje najnowsza historia wojna partyzancka jest bardzo skuteczna. Dobrze ilustrują to XX-wieczne konflikty zbrojne, kiedy wielkie potęgi przegrywały z kopciuszkami – Francuzi w Algierii, Amerykanie w Wietnamie, a Rosjanie w Afganistanie. Podobnie było niedawno w Iraku i ponownie w Afganistanie, gdzie koalicja pod wodzą Stanów Zjednoczonych mimo miażdżącej dominacji w sprzęcie i uzbrojeniu nie była w stanie poradzić sobie z miejscowymi bojownikami. Według fachowców, regularna armia, żeby pokonać ruch partyzancki potrzebuje ilościowej przewagi w ludziach w stosunku co najmniej 20:1. Natomiast przy starciu dwóch armii regularnych te proporcje, w ludziach i sprzęcie, wynoszą 3:1.

– Rachunek jest prosty i w tym kierunku powinniśmy podążać. Koszt zbudowania systemu obrony terytorialnej wynosi mniej więcej tyle, ile obecnie kosztuje wynajmowanie przez wojsko wartowników w agencjach ochrony… – mówi Romuald Szeremietiew.

Tekst i fot. Piotr Gulbicki

 

 

 

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (1)

  1. Przepraszam za komentarz nie na temat, ale to bardzo ważne.
    Co roku w Przemyslu organizowane jest pochód Ukraińców na którym jawnie czczą zbrodnicze organizacje OUN i UPA
    które okrutnie zamordowały 200 000 Polaków na kresach w czasie II wojny
    światowej. Idą z czerwono czarną banderowską flagą.
    To jest jawne plucie Polakom w twarz za przyzwoleniem zdradzieckich władz Przemysla.

    Powiedzmy temu stop, to wstyd i hańba. Podpiszcie petycję, link załaczony.
    Jeśli czujesz się prawdziwym Polakiem i patriotą podpisz petycję i udostępnij link dalej, np na swoim Facebook-u.

    Zamordowane kobiety i dzieci na Wołyniu przewracają się w grobach kiedy święto zbrodniarzy
    UPA odbywa się na terenie Polski!