Z Aleksandrą Podhorodecką, prezesem Polskiej Macierzy Szkolnej rozmawia Małgorzata Bugaj-Martynowska.
Kampania w pełni. Co jeszcze możemy zrobić, aby kampania nie ucichła, nie została przykurzona?
– Co dzień przybywa nam podpisów pod petycją, która zatacza coraz szersze koła. I dobrze, bo tutaj liczy się ilość. Ważna jest jednak również i jakość, dlatego trzeba koniecznie zainteresować naszą kampanią osoby, które coś znaczą w środowisku angielskim. Mamy w Wielkiej Brytanii osoby, które pokończyły szkoły sobotnie, zdały egzamin z języka polskiego, a dziś piastują bardzo odpowiedzialne stanowiska. Ich kariery życiowe są najlepszym dowodem na to, iż warto było uczyć się języka polskiego; warto było na tą naukę poświęcać sobotni poranek; warto podtrzymywać kontakt z Polską i polskością. Trzeba również, poprzez angielskie media, przekonywać naszych gospodarzy, iż sprawa ta jest również i w ich interesie. Szkoły sobotnie otaczają polskie dzieci opieką w sobotni poranek; dobre wyniki egzaminacyjne polskich dzieci podnoszą ranking szkoły w tabelach edukacyjnych; dwujęzyczni specjaliści pomagają w szkołach, biurach adwokackich, służbie zdrowia, urzędach socjalnych. To wszystko się liczy.
Każdy może i pownień odwiedzić w najbliższych dniach swojego MP i przekonać go o ważności naszej kampanii i zdobyć jego/jej poparcie w parlamencie. To ostatni na to moment przed wyborami.
Jeżeli nie uda się zebrać 100 tysięcy podpisów pod petycją, groźba skasowania egzaminu z języka polskiego na poziomie A-level po 2018 roku, stanie się bardzo realna? Co to oznacza?
– Skasowanie tego egzaminu to poważna sprawa, bo za tym może się potoczyć skasowanie egzaminu na poziomie GCSE. A to byłaby już prawdziwa klęska. A-level to egzamin, który pomaga młodym ludziom dostać się na studia. Jeżeli go zabraknie, stracimy dzieci w szkołach. Brak wizji egzaminu oznacza, że dzieci zaczną odchodzić od polskich szkół, to przekłada się tez na utratę kontaktu z nimi.
Język polski jest drugim językiem na Wyspach. Rocznie mówi się o 20 tysiącach polskich urodzeń w Wielkiej Brytanii. Do szkół polskich, których w spisie PMS jest zarejestrowanych 137 uczęszcza ponad 16 tysięcy polskich dzieci…, jak doszło do takiej decyzji?
– Nie rozumiem, jak to się stało, bo jestem związana z tym egzaminem od 30 lat i nie było żadnych sygnałów, że ten egzamin będzie skasowany. Wiedzieliśmy, że będą zmiany, że zmienia się format tego egzaminu i nam o tym mówiono. Najpierw miały być zmiany w standardowych językach obcych uczonych w szkołach: francuskim, niemieckim, hiszpańskim. A w drugim rzucie zmiany w językach pozostałych, niekoniecznie w mniejszościowych, bo nie tylko uczą się ich ludzie, którzy posługują się tymi językami w domu, na gruncie rodziny. Inni też mogą się edukować w tym zakresie (polski, włoski, rosyjski, hebrajski itp.) Liczyliśmy się z tym, że nastąpi zmiana, i że AQA zwróć się do nas o pomoc przy rekonstrukcji tego egzaminu. Nic nam nie mówiono, że nastąpi taka radykalna zmiana, o której dowiedzieliśmy sie z dużym zaskoczeniem, bez żadnej dyskusji i możliwości przedyskutowania opcji.
Co było jej powodem?
Jedną z przyczyn dla, których mówią, że zamkną ten egzamin, jest brak odpowiednio przeszkolonych egzaminatorów. Głównym powodem jest jednak sprawa finansowa, dlatego że nowy egzamin z języka polskiego na poziomie AL po 2018 roku będzie zawierał też dodatkowo dwa komponenty: speaking i listening, których obecnie nie ma na tym poziomie. To oznacza, że trzeba poszerzyć tematykę i przygotować egzaminatorów. Mamy na GCSE poważne problemy z przeprowadzaniem egzaminów z języka polskiego, ponieważ szkoły angielskie, w których uczniowie składają egzamin, wybierają na egzaminatorów ludzi nieprzygotowanych do pełnienia tej funkcji. Nie są oni do tego przygotowani i źle przeprowadzają egzamin. Efekt jest taki, że uczniowie tracą punkty, bo egzaminator np. nie zadbał o to, aby rozmowa z uczniem trwała przepisowe 3 minuty, żeby uczeń mógł pochwalić się przygotowaną prezentacją itp. My, przesłuchując potem taśmy egzaminacyjne, słyszymy, że uczeń posługuje się poprawnym językiem polskim i nie ma żadnego powodu, aby oblał dany egzamin, albo otrzymał bardzo niski stopień, a dzieje się tak, ponieważ egzaminator o to nie zadbał. AQA widząc, że mamy z poprawnym przeprowadzaniem egzaminów języka polskiego na poziomie GCSE duży problem, przewiduje, że ten problem będzie jeszcze trudniejszy na poziomie AS i A2. Nie wystarczy kogoś wziąć z ulicy, kto posługuje się poprawnym językiem i zaangażować go do przeprowadzania egzaminu, lecz osoba taka musi się bardzo dobrze znać na technice i tematyce egzaminacyjnej. Jeżeli zadajemy pytania np. z filmów Wajdy, to trzeba te filmy znać. Nie wiem, czy tematyka ta zostanie zachowana w przyszłości, w nowych językach. Myślę jednak, że Anglicy też będą mieli z tym problem dotyczący języków: hiszpańskiego, francuskiego, niemieckiego, bo te języki są najczęściej uczone przez Anglików.
Mówiło się o tym, że ten egzamin to przepustka do lepszej przyszłości, przysłowiowa marchewka, dobry argument na motywację… Jego brak to poważny cios i konsekwencje na przyszłość.
– Spadnie ranga szkół. Dla uczniów, którzy przez 13, 14 lat co sobotę przychodzili do szkoły sobotniej, kosztem innych przyjemności, które ich rówieśnicy mogą mieć w sobotni poranek, egzamin AL jest bardzo ważny. Nauka w szkole uzupełniającej, ma uzasadnienie jeżeli uczniowie wiedzą, że po skończonej edukacji opuszczą szkołę z dokumentem, który ma znaczenie w angielskim świecie. To nie jest dokument, który szkoła sobotnie im wystawiła, ale dokument z egzaminu państwowego, akceptowanego przez angielskie władze. A szczególnie wyższe uczelnie. Jest to dla uczniów poważnym motywem do pozostania w szkole. Jak uczniom się zabierze możność A-level, to oczywiście po GCSE odejdą. Żadna szkoła nie utrzyma uczniów, po to, żeby z nimi dyskutować na temat niepodległości, drugiej wojny światowej, historii Polski, itp jeżeli na końcu tego procesu edukacyjnego nie będzie egzaminu państwowego.
Co więc z naszą tożsamością narodową?
– No właśnie. W tyjm też tkwi problem. Powody, dla których drugie i trzecie pokolenia Polaków mieszka na Wyspach są zupełnie inne od tych dla których najnowsza emigracja osiedliła się na tych wyspach. Jednak dla ich dzieci obecność w szkole sobotniej jest ogromnie ważna. To kontakt z rówieśnikami, przyjaźnie, drugi język, świadomość skąd dana osoba się wywodzi oraz świadomość, że warto przyznawać się do tego, że się ma korzenie polskie, że to nie jest wstydliwa sprawa, to wszystko wyrabia się w młodym człowieku właśnie na gruncie polskiej szkoły. Jeżeli my młodemu nastolatkowi, który znajduje się ze względów fizjologicznych w trudnym okresie swojego życia, zabierzemy możliwość zrozumienia i posiadania wiedzy o tożsamości jego rodziców i jego rodziny, to ci młodzi ludzie mogą się poczuć zgubieni. A konsekwencją tego mogą być nawet takie dramaty jak depresja, wpadnie w nałogi.
Czy Anglicy w ogóle wzięli pod uwagę inne aspekty i konsekwencje, jakie może przynieść kasacja A-level? To nie tylko cios w samą edukację…
– Anglicy w ogóle tej kwestii nie wzięli pod uwagę. W ogóle się nad nią nie zastanawiają. Trudno im sobie wyobrazić taką sytuacę, że mieszkając w Hiszpanii, Grecji, Francji czy innych państwach, gdzie kupują domy, że mieszkając tam nie mogli by się czuć Anglikami. To w ogóle im do głowy nie przychodzi, że np. przenosząc się do Hiszpanii, mieliby stać się Hiszpanami. Dlatego się nie zastanawiają nad tym, i naszym obowiązkiem jest uświadomienie im sytuacji, w której oni mogliby się znaleźć. Jak by się wówczas czuli gdyby nie wolno im było kształcić własnych dzieci w ich rodzimym języku. Należy też oczywiście spodziewać się odpowiedzi, że język angielski jest językiem, którym posługują się ludzie na całym świecie, ale to przecież się nie wiąże z tożsamością, dziedzictwem, historią, kulturą.
Anglicy również znosząc egzamin z języka polskiego nie pomyśleli o dwujęzyczności. Zabieranie młodym tej szansy, oznacza że mogą stracić kontakt z językiem polskim i w ten sposób zabiera im się szansę posiadania drugiego języka. A posługiwanie się drugim językiem ułatwia naukę trzeciego i dalszych języków. Fakt ten potwierdzony jest przez specjalistów, którzy tej branży poświęcają całe prace naukowe.
Brak języka, oznacza osłabienie i brak więzi z najbliższymi…
– Właśnie. Zabierając dzieciom drugi język wpływamy na osłabienie więzi na gruncie rodziny. Mam na myśli tutaj porozumienie chociażby z rodzicami, którzy nie zawsze znają język angielski. Kolejnym zagrożeniem jest zerwanie więzi z rodziną w Polsce. Nie wzięto tych aspektów pod uwagę. Anglicy w latach 90 popełnili ogromny błąd kasując obowiązek nauki języka obcego do matury. Dzisiaj chcą powrócić do projektu obowiązkowego nauczania języków obcych. Wprowadzają naukę języków obcych już w szkołach podstawowych, ale mają poważny problem z pozyskaniem specjalistów, gdyż od lat mało kto podejmuje naukę języków obcych. Nie ma widoków na to, żeby ta sytuacja miała się poprawić, póki nie wprowadzą obowiązkowego języka obcego na maturę, a na to się nie zanosi. A tu mają ogromną ilość polskich dzieci, które w sposób naturalny uczą się europejskiego języka, bo język polski jest takim językiem i chcą im w tej nauce przeszkodzić!
Brak egzaminu będzie miał też swoje konsekwencje dla nauczycieli szkół sobotnich?
– Praktycznie biorąc trzeba powiedzieć, że nauczyciele uczący w tych klasach stracą pracę. Może część z nich przekwalifikuje się i zdecyduje na nauczanie w klasach młodszych, ale spora część odejdzie też z polskich szkół, ponieważ praca w polskiej szkole jest rodzajem pasji; w polskiej szkole nie zarabia się konkretnej pensji, a przekwalifikowanie wymaga sporo wysiłku i nakładów finansowych z własnych zasobów. Sama jestem egzaminatorką dla AQA, jest nas czworo i oczywiście cała czwórka straci pracę, bo nie będzie egzaminu.
Wreszcie trzeba powiedzieć także o tym, że zmieni się działalność organizacji od 62 lat funkcjonującej na Wyspach, znanej na rynku brytyjskim
– Przy PMS od ponad 20 lat funkcjonuje Centrum Egzaminacyjne. Macierz organizuje konferencje/warsztaty dla uczniów i nauczycieli. 28 marca odbędą się w School of Slavonic and East European Studies University College London, kolejne warsztaty przygotowawcze dla uczniów do egzaminów AS i A2. Nasza działalność jako organizacji zostanie okrojona. Zagrożone zostaną uczelnie, gdzie jest polonistyka czy inne tematy związane z historią Polski, bo będzie mniej kandydatów na studia.
Zagrożony będzie świat biznesu, będzie brakowało tłumaczy, a przecież już dzisiaj potrzeba ludzi, którzy dobrze znają i język polski i język angielski. Dzisiaj Anglia prowadzi działalmność goospodarczą z Polską. Wiemy, że Nicky Morgan – Minister Edukacji w UK – była z wizytą w Polsce. Chciała przyjrzeć się polskim metodom edukacyjnym i sprawdzić co wpływa na fakt iż Polska stoi bardzo wysoko w światowych rankingach edukacyjnych. Oznacza to, że Anglicy interesują się polską edukacją jako metodą nauczania. Tym bardziej więc dziwi fakt, iż chcą właśnie teraz podciąć nam gałąź na której siedzimy.
Pani również zdała egzamin na poziome A-level…?
– Jako dziecko przygotowywałam się do O-levels (Ordynary-levels) z języka polskiego. Nie uczęszczałam do polskiej szkoły, ale moi rodzice zadbali o naszą polską edukację w domu. Następnym krokiem na drodze edukacji był egzamin A-level. Moim egzaminatorem ustnym był prof. Pietrkiewicz. W przeszłości losy egzaminu A-level były różne, związane to było z reformami w edukacji. Na drodze zmian wprowadzono egzamin GCSE i trzeba było wprowadzać cały nowy „Sylabus”. Wówczas grupa Polaków w środkowej Anglii, bezinteresownie pracowała nad przygotowaniem materiałów do tego egzaminu.
Następnie przyszedł czas na zmiany dotyczące egzaminu AL, który można było zdawać przez londyńskie ciało egzaminacyjne. W latach 90. egzamin był zagrożony. Wówczas całe polskie społeczeństwo pod patronatem PMS i Zjednoczenia Polskiego zmobilizowało się, aby egzamin obronić. I udało się.
Teraz przygotowując się do pracy nad obroną obecnego egzaminu dotarłam do dokumentacji sprzed dwudziestu paru lat. Wtedy, do egzaminu AL podchodziło mniej więcej 80 uczniów. Dzisiaj mamy ich blisko tysiąc. Biorąc pod uwagę fakt, iż egzamin GCSE z polskiego zdaje blisko 5000 uczniów, trzeba się zastanowić dlaczego tylko 20% decyduje się na kontynuację nauki do poziomu wyższego. Stać nas na więcej. I tu czas na to aby się zastanowić nad tym dlaczego tak jest i co możemy zrobić aby zachęcić większą ilość młodych do podchodzenia do tego egzaminu. To nie pora na kasowanie ezgaminu, ale czas na jego ekspansję!
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska