Cóż może być wspanialszego dla wyrośniętego chłopca niż operowanie największą na świecie maszyną parową? Taki prezent urodzinowy kosztuje zaledwie 75 funtów i zapewnia cały dzień krążenia wokół ponad stuletnich, gigantycznych machinerii z wianuszkiem instruktorów i fanów wokół. Obdarowany w końcu może sam odkręcić zawór i wprawić w ruch giganta, który jest taki sam jak ten z nieszczęsnego statku „Titanic”. Wow! – samo ciśnie się na usta. Tak samo gdy wchodzimy do mało znanego muzeum w Kempton
. Ta „świątynia” wieku pary ma ponad 30 metrów wysokości, powierzchnię 1750 metrów kwadratowych i zawiera tylko dwie ogromne machiny, ale za to jakie!
Kolosalny Unikat
Budynek Kempton Steam Museum (Muzeum Pary) jest charakterystycznym elementem krajobrazu przy wjeździe do Londynu obwodnicą M3. Dotrzemy tam drogą A316 (kod TW13 7DN), lub też koleją do Kempton Park, spacer od stacji zajmie nam około 15 minut. Jego budowę rozpoczęto w roku 1927 i zakończono w 1928. To jeden z nielicznych pozostałości po czasach gdy architektura przemysłowa była też piękna. Jest on w stylu Art Deco, olbrzymią powierzchnię ścian obłożono białymi i czarnymi cegłami ceramicznymi a światło wpuszczają wielkie okna jak w katedrze. Wejście znajduje się na środkowym poziomie i naprawdę trudno opanować okrzyk zdumienia i podziwu patrząc na tę wielką przestrzeń wypełnioną turbinami i gigantycznymi rurami. Maszyny są oplecione schodkami i przejściami, które doprowadzą nas aż do samego sufitu. Taka wyprawa jest tylko dla pozbawionych lęku wysokości i odbywa się z przewodnikiem. Dopiero wtedy możemy docenić rozmiar i spójność dwóch gigantów. Zbudowano je na zamówienie Metropolitan Water Board, miały pompować wodę do północnej części Londynu. W roku 1915 powstała też kolejka wąskotorowa, którą dowożono węgiel do sześciu pieców produkujących parę wodną. Dziś możemy się przejechać jej fragmentem odrestaurowaną, zabytkową lokomotywą z wagonikiem. Machiny zostały zamówione przez Sir Williama Prescott, ówczesnego dyrektora kompanii wodnej. Zbudowano je w fabryce Worthington- Simpson z Newark niedaleko od Nottingham. Każda część nie mogła ważyć więcej niż 16 ton, tyle bowiem mogło wynosić obciążenie jednego wagonu kolejowego, którymi dostarczono je do Kempton. Jeden silnik parowy waży około 1000 ton, a są ich dwa. Ta machineria pompowała dziennie 62 miliony galonów wody. Zanim nastąpiło uroczyste otwarcie Sir Prescott zamówił herb firmy, który umieszczono we wnętrzu, tak by obsługa zawsze miała go na widoku. Naprzeciwko herbu, na wysokości około 20 metrów znajduje się balkon, z którego zapewne spoglądał główny inżynier. Tylko stamtąd można w całości ogarnąć pracujące pełną mocą turbiny. Pompownia w Kempton działała jeszcze w roku 1963. Zatrudnionych było w niej 144 osób. W 1968 zaczął się jej upadek, a w roku 1980 nastąpiło ostateczne zamknięcie. Już w innym miejscu zamontowano elektryczne pompy, które do dziś dostarczają 75 milionów galonów wody i obsługiwane są przez zaledwie 14 osób. Choć wiele elementów, jak na przykład piece, przeznaczono na złom, to pozostawiono silniki w stanie nienaruszonym.
Ocalały też narzędzia do ich obsługi i oryginalne wskażniki poziomu temperatury i ciśnienia. Jak wszystko w Kempton ta „deska rozdzielcza” jest ogromna, mniej więcej wielkości ściany domu. Ponieważ maszyny i sam budynek jest unikatem w skali światowej uznano go za zabytek narodowy. Przez lata jednak nikt nie marzył nawet o tym by ponownie uruchomić gigantyczną maszynerię parową. Anglicy mają jednak słabość do tego typu zabytków. W 1995 roku założono fundację Kempton Great Engine Trust. Zbierano nie tylko pieniądze, ale i wolontariuszy. Przez 6 lat pracowali mozolnie, ciężko i za darmo. W ciągu 100 tysięcy roboczogodzin ich zastępy odrestaurowały i doprowadziły do stanu użyteczności jeden z silników. Uroczyście uruchomił go Książę Karol w roku 2002. Kolejne dwa lata zajęło przygotowanie budynku dla zwiedzających. Pierwsze publiczne demonstracje wielkiej machiny w ruchu rozpoczęto w roku 2004.
Stan gotowości
Jak większość tego typu zabytków Kempton działa dzięki wolontariuszom. Nie są to jednak tylko panowie, w większości emerytowani inżynierowie i młodzi adepci kierunków technicznych. Dołączyły się do nich ich partnerki, które w kąciku urządziły przytulną kafejkę. Można tam zjeść ciasta domowego wyrobu, kanapki, wypić kawę czy herbatę. Muzeum jest otwarte od 10.30 do 16.00, w weekendy, wtorki i czwartki. Bilet kosztuje 7 funtów, dzieci do 16 lat mają wstęp wolny (nie przyjmuje się kart kredytowych). Najlepiej jednak zwiedzać je w Steam Weekends, gdy uruchamiane są maszyny. Są wtedy dodatkowe atrakcje jak na przykład występy morris dancers, angielskie tańce ludowe z muzyką na żywo. Parking jest duży i bezpłatny. Okolica niegdyś była pokryta rezerwuarami, w których filtrowano wodę do rozprowadzania. To też było raczej wyjątkowe, bo od czasów rzymskich Londyn pobierał wodę z Tamizy. Do dziś 80% wody w naszych kranach pochodzi z dwóch rzek, ta druga to dopływ Lea. Pozostałe 20% dostarczane jest z podziemnych zbiorników wodnych. Do naszych domów dociera ona dzięki systemowi rur żelaznych o długości 40 tysięcy kilometrów. Pochodzi on sprzed…150 lat. Zaledwie 13 tysięcy kilometrów zostało w ostatnich czasach zastąpione bardziej szczelnymi rurami plastikowymi. Woda z kranu w Londynie być może nie jest smaczna, ale można ją śmiało pić. 30 % kupowanych w supermarketach „wód źródlanych” to nic innego jak przetworzona kranówka.
Jeśli ktoś jest odważny i wierzy zapewnieniom Thames Water może nawet napić się prosto z Tamizy, trzeba jednak rzeczną wodę odstawić na noc, aby opadł osad. Statystyczny mieszkaniec Londynu zużywa dziennie 157 litrów wody. Obecnie rząd stara się by to ograniczyć do 130. Zwykle nie zastanawiamy się nad tym skąd się bierze woda w naszym kranie. Uznaliśmy to za fakt oczywisty i naturalny. Przez wieki jednak miasta były narażone na epidemie i susze. Płacono wysokie ceny za wiadro czystej wody. Rewolucja przemysłowa w dziewiętnastym wieku nakręciła do maksimum potrzebę wody do maszyn parowych, ale też dzięki niej w Londynie powstał solidny system dystrybucji, z którego korzystamy do dziś. Jego historyczną część możemy podziwiać w Kempton, które być może, gdy braknie nam elektryczności przysłuży się ponownie miastu. Olbrzymie machiny są tam utrzymane w stanie gotowości!
Tekst i fot.: Anna Sanders