Bushy Park to drugi co do wielkości z ośmiu parków królewskich w Londynie (największy to Richmond Park). Obejmuje on 445 hektarów, na których znajdują się lasy, trawiaste łąki, formalne ogrody, jeziorka i stawy oraz zupełnie dzikie zakątki, gdzie można poczuć się jak odkrywca w starych borach. Bushy Park znajduje się tuż obok Hampton Court Palace i graniczy z dzielnicami Hampton, Teddington. Możemy też wejść w jego granice po kilku minutach spaceru z północnej strony Kingston Bridge. Odkrycie całego terenu może nam zająć kilka spacerów, ale na każdym znajdziemy w Bushy Park coś innego, choćby i w tym samym miejscu. Wiosna rozkwita i zmienia świat przyrody nie do poznania, choćby dzień po dniu…
Lorda ogrody wodne
Na pewno niedługo po wejściu w obręb parku natkniemy się na stadka jeleni. Są tam prześliczne daniele, o jasnej, nieco prążkowanej sierści, z rozłożystymi rogami i duże jelenie brązowe, od których lepiej trzymać się z daleka. Są agresywne i łakome, a ich rogi to broń nie do zignorowania. Teraz jednak rozleniwia je wiosenne słońce i przysypiają większość czasu, grzejąc kości po zimowych miesiącach. To dla nich król Henryk VIII utworzył Bushy Park. W roku 1528 odebrał Hampton Palace kardynałowi Wolsey, a wraz z nim wszelkie przyległości. Z trzech parków zrobił jeden i dzięki temu miał kolejny teren do uprawiania swojego ulubionego zajęcia czyli łowiectwa. Posiadanie osobistych terenów łowieckich było w owych czasach tak prestiżowe jak dziś posiadanie kilku posiadłości plus osobistego samolotu. Każdy, kto chciał się pokazać brał znakomitych gości na polowania na własnych terenach. O zwierzynę dbano i mocno pilnowano przed zakusami kłusowników.
Henrykowi VIII nie brakowało parków i pałaców, ale Hampton Court Palace zawsze go pociągał swoim rozmachem i wspaniałymi ogrodami. Kolejnym królem, który wprowadził zmiany w parku był Karol I. To on wybudował dziewiętnasto kilometrowy kanał z rzeki Longford do pałacu Hampton, w którym zwykle brakowało wody. Dzięki temu nowemu dopływowi Charles Montagu, lord Halifax, w roku 1710, mógł stworzyć wspaniałe wodne ogrody na terenie parku. Charles Montagu zajmował wówczas stanowisko „park ranger”, nie było to jednak to, co pod tym terminem rozumiemy dziś. Nie jeździł on na koniu, dzień cały pilnując terenu przed pożarem i kłusownikami. Od tego byli parkowi robotnicy. Pozycja Montagu była stanowiskiem honorowym i w jej ramach taki „ranger” mógł zamieszkać w parkowym Bushy House oraz przeprowadzać zmiany zgodne z widzimisię króla. O tym, że pozycja była jedynie formalnym honorem świadczy na przykład fakt, że król William I, tuż przed śmiercią wyznaczył na to stanowisko swoją żonę, królową Adelajdę, po to by mogła spokojnie dożyć swoich dni w ulubionej parkowej rezydencji. Lord Halifax wymyślił dla króla Jerzego I niespodziankę czyli wodne ogrody. Do tego musiał wynaleźć aż trzy źródła doprowadzające wodę do pięciostopniowej kaskady i potem rozległego, obmurowanego stawu o niezwykłym kształcie. Cały projekt zrobił na władcy duże wrażenie i jego wizyta w wodnych ogrodach z małżonką została uwieczniona na obrazie znajdującym się w Hampton Palace. Przez lata wodne ogrody popadały w ruinę. Na szczęście ostatnio, korzystając z owego obrazu jako projektu, odrestaurowano je całkowicie i ponownie uroczyście otworzono w 2009 roku.Eisenhower pod namiotem
Najbardziej imponująca część Bushy Park to słynna Chestnut Avenue, przebiegająca przez park; od Park Road w Teddington do Lion Gate; reprezentacyjnego wjazdu do Hampton Court Palace. Zaprojektował ją słynny architekt Londynu Christopher Wren i na jej środku umieścił fontannę ze złoconą figurą bogini łowów Diany. Jeszcze w XIX wieku na tę aleję przybywali mieszkańcy Londynu by świętować kwitnące drzewa na tzw. Chestnut Sunday – Kasztanową Niedzielę. Odbywały się festyny i liczne pikniki. Ten zwyczaj niestety ustał w czasie II wojny światowej. Stało się tak dlatego, że w Bushy Park rozbił swój obóz generał Eisenhower, który nie chciał się kwaterować w centrum Londynu, razem z Churchillem w jego bunkrze. Rozbił więc swój namiot w Bushy Park i stąd ustalał plany i dowodził operacją Overlord. W czasie obu wojen w parku organizowano też akcję „Dig for Victory” czyli „Dokopiemy się Zwycięstwa”. Na trawiastych połaciach urządzano ogródki i działki, gdzie mieszkańcy Londynu hodowali warzywa i owoce. Część tych działek pozostawiono na obrzeżach i uprawiane są do dziś.
Inną pozostałością po wojnie jest wielki totem kanadyjskich Indian podarowany przez żołnierzy z tego kraju, którzy przebywali w Upper Lodge (niedaleko od ogrodów wodnych) jako rekonwalescenci po przebytych bojach. Możemy go zobaczyć w Waterhouse Plantation. Jest to jedna z najciekawszych części parku. Zapoczątkowano ją w roku 1823; jest obsadzona rododendronami, azaliami, kameliami. Przepływają przez nią urokliwe strumyki, jest śliczny o tej porze brzozowy lasek.Do najciekawszych okazów drzew w parku na pewno należy magnolia grandiflora. Te imponujące stare drzewa znajdziemy rozrzucone wokół Keepers Lodge, Fishers Field i Waterhouse pond. Magnolia grandiflora pochodzi z Ameryki Północnej i kto raz to drzewo widział na pewno długo go nie zapomni. Jej wiecznie zielone liście są twarde i lśniące i dochodzą do 20 cm, kwitnie wiosną ogromnymi, białymi kwiatami do 30 cm w obwodzie, które pachną jak słodka cytryna.
Innym drzewem w Bushy Park, przy którym na pewno przystaniemy będzie cyprys błotny. Znajdziemy go przy wejściu od strony Teddington, niedaleko kawiarni. Nie dlatego, że drzewo wyróżnia się rozmiarem czy dziwnymi liśćmi, ale dlatego, że ma… „kolana”. Te dziwne sęki wyrastają w różnej odległości od pnia. Początkowo sądzono, że to tak zwane „korzenie powietrzne” – pneumatofory. Kiedy je jednak usunięto, cyprysy nadal miały się dobrze i były napowietrzone. Ich rola polega więc nie na napowietrzaniu, ale na stabilizacji tego drzewa, które zwykle rośnie na mokradłach z przypływami i odpływami. Dzięki tym „kolanom” cyprysy mogą wytrwać nawet największy huragan!Cuda przyrody jednak nie muszą być wcale tak przedziwne, bo gdy odkryjemy na naszym spacerze małego rudzika budującego wiosenne gniazdko, to na pewno wywoła on nasz uśmiech i ciekawość… nawet w deszczową pogodę.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders