Jak zwykle przy tak ważnych okazjach, w programie uroczystości związanych z 75. rocznicą zbrodni w Katyniu, nie obyło się bez spotkania w Ambasadzie RP w Londynie. Zorganizowana została dyskusja panelowa o brytyjskich reakcjach na zbrodnię katyńską w czasie i po zakończeniu II wojny światowej, w której wzięli udział Eugenia Maresch, autorka książki „Katyń 1940” i prof. George Sanford z Uniwersytetu w Bristolu.
– Ta przerażająca zbrodnia pozostaje do dziś jednym z najbardziej bolesnych wspomnień narodu polskiego. Józef Stalin i jego współpracownicy podjęli decyzję o eksterminacji 22 tys. oficerów i przedstawicieli inteligencji. Jednak ZSRR wyparł się odpowiedzialności za zbrodnię, a na uznanie prawdy rodziny zmuszone były czekać 50 lat – mówił ambasador Witold Sobków w kilku słowach wstępu.
Po wysłuchaniu referatów publiczność wzięła udział w debacie moderowanej przez Konrada Jagodzińskiego, specjalistę ds. public relations ambasady.
– W 1943 roku premier Winston Churchill napisał do prezydenta Roosevelta, wysyłając sprawozdanie w sprawie Katynia: „Pierwszy z tych dwóch dokumentów to ponura, dobrze napisana historia, może trochę zbyt dobrze napisana. Jeżeli masz czas, aby ją przeczytać – opłaci się. Potem proszę o zwrot dokumentów, jako że nie są one w oficjalnym obiegu”. W innym dokumencie do Anthony’ego Edena, Churchill tak pisze o Katyniu: „Wszystko to jest stwierdzeniem faktów, dlatego nikt z nas nie powinien wspominać o tym ani słowem” – przytoczył Jagodziński na początek.
– W kwietniu 1943 wiadomość o odkryciu przez Niemców grobów polskich oficerów w lesie katyńskim pod Smoleńskiem zszokowała świat zachodni. Ale premier Churchill był świadomy wagi dobrych stosunków z Rosją, ze Stalinem – tłumaczyła Maresch.
– Brytyjski MSZ w ogóle na to wydarzenie nie zareagował, zapadła decyzja podyktowana interesem narodowym Wielkiej Brytanii, o wstrzymaniu się od oficjalnego stanowiska w tej sprawie – dodał prof. Sanford.
Trudno jednak było wytłumaczyć „interes narodowy” rodzinom katyńskim, które domagały się prawdy. Monika Skowrońska, wnuczka jednej z ofiar mordu w Bykowni, przypomniała, że na terenie obecnej Ukrainy spoczywa 3,5 tys. polskich obywateli z Ukraińskiej Listy Katyńskiej, mężczyzn i kobiet, niektórych zaledwie w wieku 17 lat zamordowanych w 1940 roku przez funkcjonariuszy NKWD. Przy czym do tej pory tylko dziewięć ciał zostało zidentyfikowanych.
– Ja i moja rodzina jesteśmy wdzięczni za wszelkie starania rządu polskiego, w kwestii upamiętnienia tej tragedii. Ale profesorze, czy w Pana ocenie, kiedykolwiek w przyszłości ludzie jak ja doczekają dnia, że będą mogli otrzymać raport, z którego będziemy mogli się dowiedzieć, kiedy dokładnie i w jaki sposób zginęli nasi przodkowie? Nie wierzę, że nie zachowały się żadne dokumenty w tej sprawie. W jaki sposób możemy lobbować za tym, żeby prawda w końcu ujrzała światło dzienne? – powiedziała dosadnie, za co zgromadzeni nagrodzili ją brawami.
– Tak, jest na to nadzieja, ale nie mam pojęcia, kiedy to nastąpi i czy w ogóle w rosyjskich archiwach są jakiekolwiek dokumenty dotyczące Bykowni. Myślę, że Wojciech Materski mógłby coś więcej powiedzieć na ten temat, jako że udało mu się dotrzeć do dokumentu opublikowanego w „Zeszytach Katyńskich”. Miejmy nadzieję, że w nadchodzących latach elity polityczne Rosji zrozumieją wagę detali zbrodni stalinizmu dla ludzi takich jak ty i jeśli będziecie na nich naciskać, być może uda się osiągnąć cel – odparł Sanford, a gdy po sali przebiegł ironiczny szmer, dodał: Myślę, że jest to możliwe, ostatnio byłem w Rosji i spotkałem tam wielu rozsądnych, trzeźwo myślących, bardzo europejskich ludzi. Więc jest nadzieja.
Olivia Alford, z organizacji Kresy-Siberia była bardziej sceptyczna, punktując dotychczasową rosyjską politykę historyczną.
– Jestem przekonana, że stanowisko Rosji w tej sprawie się nie zmieni. Najlepszym dowodem jest dyskusja z 2010 roku, kiedy obchodziliśmy 70. rocznicę. Wówczas powtarzano dokładnie to samo, co 1990 roku, kiedy Rosja w końcu przyznała, że jest odpowiedzialna za Katyń – mówiła z wielkim zaangażowaniem. Bardzo mocno akcentowała to, że rodziny zmarłych nie otrzymały żadnej rekompensaty czy rehabilitacji ani ze strony ONZ, ani Europejskiego Trybunał Praw Człowieka za dokonaną zbrodnię i powtarzane przez pół wieku kłamstwa na temat masakry.
– Od początku twierdzono, że artykuł 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli prawo do życia, nie został złamany. Ale obalono wcześniejszy wyrok, w którym stwierdzono, że został złamany artykuł 3, to jest zakaz tortur. Co oznacza, że rodziny wciąż nie doczekały sprawiedliwości, ale też, że nie mamy wsparcia w tej sprawie ze strony Wspólnoty Europejskiej. Uważam to za absolutnie niesmaczne, biorąc pod uwagę, że minęło 25 lat od oficjalnego przyznania, że zbrodni dokonało NKWD – kwitowała
Filip Ślipaczek zapytał o to, czy generał Sikorski wywierał presję na rządzie brytyjskim, aby oficjalnie uznano Katyń za zbrodnię Sowietów.
– Choć nie ma na to konkretnych danych, myślę, że tak, podobnie jak cały Rząd na Uchodźctwie. Nieocenione zasługi są tu gen. Kukiela, który na przykład podjął decyzje o nawiązaniu stosunków z Czerwonym Krzyżem, bez konsultacji z rządem brytyjskim – mówiła Maresh.
Na koniec dyskusji padło pytanie, dlaczego rząd brytyjski tak długo zwlekał z ujawnieniem prawdy o Katyniu.
– Odpowiedź jest prosta: wynika to z prawa „thirty-year rule” pozwalającego na upublicznienie dokumentów rządowych 30 lat po stworzeniu. I w latach 70. wiele z tych dokumentów zostało udostępnionych, ale ten obszar badawczy był przeznaczony dla specjalistów z danej dziedziny lub członków polskiej społeczności – podkreślił profesor.
Jak można było zauważyć podczas spotkania temat wciąż pozostaje żywy, dyskusja dotycząca Katynia nie słabnie, a każda kolejna rocznica dodaje do niej nowe wątki.
Tekst: Magdalena Grzymkowska