18 maja 2015, 15:09 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Warto wiedzieć, skąd się jest

„Spóźniony słoń spotkał swoją słonicę.” „Zadowolona Zosia zrobiła zupę z zapasów z zeszłej zimy.” „Małomówna Magdalena mieliła mak w metafizycznej miętowej misce”.

– Metafizyczna miętowa miska, świetne! Stasiuk się chowa – tak Michał Olszewski reagował na przykłady aliteracji stworzone przez uczniów Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Ambasadzie RP podczas Literackiej Majówki – całodziennych warsztatów dla młodzieży mających na celu pielęgnowanie w młodych londyńczykach pamięć o dziedzictwie polskiej kultury. A w programie – tematy trudne: Cichociemni i proza Andrzeja Stasiuka.

Braterstwo i odwaga

Pierwszą część prowadziła Dorota Dziamska, metodyk nauczania początkowego, autorka systemu Edukacja przez Ruch z Pracowni Pedagogicznej im. prof. Roberta Więckowskiego. Zapanować nad grupą ponad 60-ciu nastolatków nie było łatwo.

Dorota Dzimska podczas warsztatów / fot. Magdalena Grzymkowska
Dorota Dzimska podczas warsztatów / fot. Magdalena Grzymkowska

– Bardzo wam dziękuję za to, że mnie słuchacie – Dziamska musiała powtórzyć to zdanie kilka razy, zanim na sali faktycznie zrobiło się cicho, ale zamierzony efekt osiągnęła szybciej niż standardowym „Proszę o ciszę”. Jej lekcja o cichociemnych to konglomerat zajęć z języka polskiego, historii, plastyki, matematyki i gimnastyki. Zaczęło się od tworzenia przez uczniów zrostów, jakim jest m.in. słowo „cichociemny”, potem było trochę o historii najlepszych dywersantów świata i przedstawienie sylwetki gen. Elżbiety Zawadzkiej, jedynej kobiety wśród cichociemnych oraz niezwykłej postaci Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim „Upłaz”, który mimo sędziwego wieku, 94 lat, pozostaje bardzo aktywny i sprawny.

– Pan Tarnawski jest ostatnim żyjącym w Polsce ze swojej formacji, dlatego tak bardzo mu zależy na przekazywaniu historii młodemu pokoleniu. Pomaga w tym JW Grom, która dziedziczy tradycje cichociemnych. W zeszłym roku pan Aleksander został zaproszony do jednostki Grom. Po dziesiątkach lat odkąd po raz ostatni trzymał broń w ręku, oddał dwa strzały najpierw z broni krótkiej, a następnie z długiej. Oba celne. Żołnierze byli zachwyceni i nie potrafili zrozumieć, jak to możliwe – wspominała Dziamska.

– Pan Tarnawski poprosił również o to, by mógł jeszcze raz skoczyć ze spadochronem. Ponieważ JW Grom honorowo spełnia życzenia cichociemnych, trzeba było spełnić i takie życzenie. Skok odbył się w Książenicach niedaleko Grodziska Mazowieckiego, 7 września 2014 roku w asyście operatora Grom – opowiadała prowadząca. I tak niemal stuletni kombatant, członek tajnej elitarnej jednostki po ponad 70 latach, po raz kolejny skoczył ze spadochronem. W tym roku planuje następny skok.

Te opowieści zrobiły na obecnych olbrzymie wrażenie. Gimnazjaliści słuchali z niekrytym przejęciem. Szczególnie informacje o niezwykłej sprawności fizycznej sędziwego Tarnawskiego robiły na nich wrażenie. A opis procedury zrzutu nad Polską, przebieg operacji w okupowanym przez nazistów kraju, wymagający sprawnej współpracy, inteligencji i olbrzymiej odwagi rozpalał ich wyobraźnię. Elementy wykładu były przeplatane zajęciami fizycznymi i plastycznymi. Były gry zespołowe i mini aerobik, rysowanie i wycinanie sylwetki żołnierza, wymagające myślenia strategicznego w grupie, były elementy muzyczne, a nawet zagadnienia z obszaru geometrii. Dzięki temu dzieci uniknęły znużenia i z pewnością na długo zapamiętały tę wyjątkową lekcję

Jak wyznaje Dziamska prowadzenie zajęć dla młodzieży w tym trudnym wieku – 14 lat i więcej –  to prawdziwe wyzwanie.

Młodzież  w trakcie grupowego zadania plastycznego / fot. Magdalena Grzymkowska
Młodzież w trakcie grupowego zadania plastycznego / fot. Magdalena Grzymkowska
– Do 12. roku życia mały człowiek jest chętny do wyrażania siebie, wszelkimi formami, jakie są dostępne – poprzez ruch, malowanie, wycinanie – nawet nie wiedząc, jaki jest cel tej aktywności. W przypadku starszej młodzieży, która pracuje na wyższym poziomie intelektualnym – ona już musi wiedzieć: „dlaczego?” – podkreśla pedagog.

– Dzieci są z natury kinestetyczne. Prowadzenie zajęć statycznych to stara dydaktyka. Zgodnie z teorią wybitnego neurologa, behawiorysty, prof. António Damásio, człowiek uczy się najefektywniej wtedy, kiedy odczuwa radość. Dlatego wprowadzam do zajęć ruch czy muzykę, co powoduje wprowadzenie mózgu w najlepszy stan optymalnych warunków do uczenia się dla organizmu – dodaje.

Temat lekcji również nie jest przypadkowy, Dziamska współpracuje z Fundacją Edukacji Dla Bezpieczeństwa, która ma specjalne porozumienie z jednostką specjalną Grom i jej ideą jest upowszechnianie wiedzy o cichociemnych, z którymi, niestety, wiążą się negatywne konotacje – scheda po propagandzie PRL-u.

– Ten temat jest niezwykle aktualny zwłaszcza tutaj, w Wielkiej Brytanii, ponieważ to piękna historia braterskiej współpracy polskich żołnierzy i brytyjskich pilotów. Marzy nam się film o cichociemnych. Mamy przecież „Działa Navarony”, mamy „Pearl Harbour”, to czemu nie? – podsumowuje.

Inwestycja w młode pokolenie

Drugą częścią dnia z kulturą polską była lekcja czytania z „Tygodnikiem Powszechnym” – projekt, w ramach którego zajęcia są prowadzone w całej Polsce, a teraz również poza nią.

– Jest to cykl skierowany do młodych ludzi, licealistów i gimnazjalistów, aby za pomocą innych niż standardowe narzędzia stosowane przez pedagogów w szkole próbować zachęcać do czytania i interpretowania tekstów współczesnej literatury. Jest to warsztat twórczy, który charakteryzuje innowacyjna metoda podejścia do tekstu. Przez 6 lat trwania programu odwiedziliśmy tysiąc szkół. Przekraczamy nie tylko granice geograficzne, ale też mentalne, ponieważ zajęcia były organizowane także w więzieniach i szpitalach. Uważam, że to smutne, że ludzie odzwyczajają się od tej formy skupienia, jakim jest czytania dłuższego tekstu. Nasze zajęcia to inwestycja w pokolenie, które nastąpi po nas – powiedziała w rozmowie z „Dziennikiem Polskim” Maja Kuczmińska z Fundacji „Tygodnika Powszechnego”.

Michał Olszewski podczas lekcji czytania z "Tygodnikiem Powszechnym" / fot. Magdalena Grzymkowska
Michał Olszewski podczas lekcji czytania z "Tygodnikiem Powszechnym" / fot. Magdalena Grzymkowska
Zajęcia prowadził dziennikarz, redaktor naczelny krakowskiego wydania „Gazety Wyborczej”, a także pisarz-prozaik, autor „Do Amsterdamu”, „Chwalcie łąki umajone” czy „Zapisków na biletach”. Michał Olszewski jako przedmiot lekcji wybrał opowiadanie „Grzesiek” ze zbioru „Zima” Andrzeja Stasiuka. Uczniowie mieli za zadanie wcześniej przygotować się, czytając wskazany fragment.

– Grzesiek jest złomiarzem. Z kim Wam się kojarzy złomiarz? – zapytał na początku.

– Z żulem… – bąknął nieśmiało jeden z uczniów, wywołując chichot wśród publiczności.

– Tak, masz rację, mi też się z tym kojarzy. Jak ten stereotyp złomiarza ma się do tego, co Grzesiek opowiada i myśli o świecie? – drążył dalej redaktor.

– On dostrzega rzeczy, których inni nie widzą – powiedziała jedna z dziewcząt.

– Pięknie się wysławia – dodała inna.

– Zatem, czy Grzesiek jest prawdziwą postacią, czy może autor sobie ją wymyślił? Skąd prosty chłopak, który podróżuje pyrkoczącą syrenką po miejscowościach, skąd wyciekła cywilizacja i zbiera w mało legalny sposób metale na złom, potrafiłby tworzyć tak wysublimowane zdania? – ciągnął Olszewski, zachęcając słuchaczy do krytycznej lektury i do zadawania pytań.

Inną warstwą, na którą zwrócił uwagę, to poziom dźwiękowy tekstu.

– Czym język polski różni się od angielskiego? Dlaczego chętniej słucha się piosenek angielskich niż polskich? – pytał.

Odpowiedzi padały coraz odważniej. Że język polski jest ostrzejszy, bogatszy, trudniejszy. Że jak Anglicy słuchają Polaków rozmawiających ze sobą, mają wrażenie, jakby się kłócili. Że język polski ma dłuższe słowa…

– Właśnie! Dłuższe słowa! Jedna z kultowych piosenek „Big boys don’t cry” składa się prawie w całości z wyrazów jedno- i dwusylabowych. Natomiast polskie słowa są długie, gęste, wypełnione treścią, przez to mogą wydawać się nudne – zauważył dziennikarz.

– Nie zgadzam się! Właśnie długie wyrazy pobudzają wyobraźnię – zaprotestowała jedna uczennica.

– Krótkie teksty nie wymagają myślenia – oponowała jej koleżanka.

– A co z poezją w takim razie? – mówił Olszewski, dolewając oliwy do rozgorzałej dyskusji.

Następnie miała miejsce zabawa w aliterację, gdzie uczniowie mieli wymyśleć zdania, w którego skład wchodziły słowa zaczynały się na tę samą literę.

Nauka połączona z zabawą / fot. Magdalena Grzymkowska
Nauka połączona z zabawą / fot. Magdalena Grzymkowska
O uczestnikach po zakończonych zajęciach prowadzący powiedział: „Fantastyczna załoga”.

– Oni mają olbrzymie umiejętności, ale język kojarzy im się z czymś nudnym, oczywistym. A czasem wystarczy jedno takie ćwiczenie i nagle się okazuje, że polszczyzna może być fajna – podsumował.

– Mamy wspaniałych uczniów, fajną młodzież, która potrafi słuchać, bawić się i jasno określać swoje poglądy. To niezwykle budujące – szczególnie w tak specyficznej szkole, jaką jest szkoła sobotnia – mówiła Edyta Łabęda, kierownik placówki.

– Tego typu warsztaty mają ogromne znaczenie w dynamizowaniu działalności naszej szkoły oraz integracji społeczności skupionej wokół edukacji w języku ojczystym – dodała Monika Maciejkowicz-Zdziarska, odpowiedzialna za organizację Literackiej Majówki.

***

– Dwie godziny minęły, jak z bicza strzelił. Chcecie kończyć, czy gadamy dalej? – pytał redaktor na zakończenie.

– Gadamy! – padło jednogłośnie. Młodzież chciała wiedzieć na przykład, jakie to jest uczucie znaleźć się wśród finalistów Nagrody Kapuścińskiego.

– To jest duma, co tu kryć. Jednak piszę reportaże kilkanaście lat i jeżeli spytacie, ile było sukcesów, a ile porażek, to tych drugich było znacznie więcej. Zasada jest jedna: trzeba mieć skórę nosorożca i nie wolno się zrażać niepowodzeniami – wspominał.

W rozmowie z „Dziennikiem Polskim” podkreślał wagę rodzimej literatury w nauczaniu.

– Dzięki literaturze mamy niewiarygodną możliwość przeżywania kilku żyć jednocześnie, ale też lepszego porozumiewania się i bycia lepszym pośrednikiem pomiędzy kulturą polską, a anglosaską. Niezależnie od tego, czy ktoś chce związać swoje życie z Rzeszowem czy z Londynem, warto jest wiedzieć, skąd się jest. I takie lekcje, jak również szkoły sobotnie, w tym pomagają – kwitował Olszewski.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_