Nic nie sprawia artyście, np. malarzowi, takiej satysfakcji jak to, że o jego dziele mówią ludzie. Nieważne jak, dobrze, źle, z ironią czy podziwem. Ważne że w ogóle mówią. Bo po co malować, rzeźbić, śpiewać albo uprawiać tysiące innych form sztuki, gdy nikogo to nie obchodzi, nie porusza? Weźmy przykład z życia. Stawiamy w centrum miasta pomnik, rzeźbę, niech będzie to np. marszałek Piłsudski na koniu. Pomnik, jak wiele innych podobnych w Polsce, spełnia konkretne funkcje społeczne: to dobre miejsce spotkań, uroczystości patriotycznych, punkt orientacyjny dla turystów, miejsce zborne harcerzy i uczestników gier terenowych, a także zakochanych umawiających się na randki, czy nieznajomych z internetu, którzy chcą spotkać się „w realu”, a nawet miejsce spotkań miłośników spożywania trunków w plenerze. Kto wie, może taka konsumpcja w cieniu marszałka bywa nobilitująca dla tych, którzy to robią? Można to robić w parku, pod drzewem, nad rzeką, ale koło Piłsudskiego – to jest coś! Wszelkie pomniki, nie tylko marszałka, spełniają istotną rolę w ekosystemie miejskim, to idealne miejsce spoczynku dla ptaków. Ach jak wygodnie jest usiąść i odpocząć na głowie marszałka, czy zająć miejsce na grzbiecie jego ukochanej kasztanki. Zobaczcie w internecie, ile tam jest fotek z takimi ornitologiczno-patriotycznymi ujęciami.
Pomnik bywa nawet miejscem okazjonalnego handlu. Raz widziałem, jak „pod Piłsudskim” spotkali się dwaj dżentelmeni, najwyraźniej umówieni za pośrednictwem internetu. Spotkanie miało błyskawiczny przebieg. Po przywitaniu jeden z nich wyciągnął przedmiot – to był jakiś używany telefon komórkowy – i pokazał drugiemu. Tamten –wyraźnie rozczarowany – nawet nie wziął go do ręki aby obejrzeć, tylko mruknął pod nosem: – Nie, dzięki – i bez pożegnania odwrócił się i odszedł. Do transakcji co prawda nie doszło, ale była tuż, tuż.
Kilka dni temu media w Polsce podały informację o setnej rocznicy wyzwolenia Lublina. No i – przyznaję – aż się zaczerwieniłem ze wstydu. Ja, miłośnik historii, przegapiłem ważną datę. – Zaraz, chwileczkę – przyszła jednak refleksja. – 100 lat temu był rok 1915. Polska natomiast odzyskała niepodległość w 1918r., więc kto i z jakiej niewoli wyzwalał Lublin trzy lata wcześniej? Niezawodne media, choć z opóźnieniem, w końcu wyjaśniły, że w 1915r. do miasta wkroczyli legioniści Piłsudskiego i wyzwolili je spod okupacji rosyjskiej. O tym jednak, że rozpoczęła się okupacja austriacka, media już nie napisały. Nie napisały też, że do prawdziwego wyzwolenia ziem polskich spod wszelkich władzy zaborczej doszło dopiero w listopadzie 1918r., gdy zakończyła się I wojna światowa i narodziła II Rzeczpospolita. Jakoś tak się złożyło, że kilka dni wcześniej, przed setną rocznicą „wyzwolenia”, w mieście zorganizowano Noc Kultury, podczas której artyści przedstawiali swoje prace, można było zwiedzać teatry, muzea i uczestniczyć w tysiącach imprez artystycznych, oczywiście za darmo. Kilku młodych artystów przygotowało instalację świetlną, w ramach której oświetlili stojący w centrum miasta pomnik Piłsudskiego. Wyglądało to tak, że na kościotrupie konia siedział kościotrup człowieka. Tak, jakby ktoś użył gigantycznego rentgena i prześwietlił pomnik marszałka na kasztance. No, cóż, nie ma co ukrywać – ludzie, którzy to widzieli na żywo, byli zachwyceni efektem artystycznym. W sensie medycznym też osiągnięto konsensus, bo artyści udowodnili społeczeństwu, że nawet największa osobowość, nawet marszałek na pomniku to też człowiek i wewnątrz zbudowany jest z kości a nie wyłącznie z legendy, bohaterstwa i zasług dla narodu. Niestety nie osiągnięto porozumienia na niwie patriotycznej, gdyż środowisko piłsudczyków oskarżyło artystów odpowiedzialnych za „prześwietlenie” pomnika marszałka o bluźnierstwo, profanację i wywołanie skandalu a nawet zagroziło sądem, tym prawdziwym a nie honorowym. To nie jedyny przypadek, gdy artyści wzięli na warsztat pomnik marszałka. Kilka lat temu w Krakowie przyprawili mu skrzydła, czym również oburzyli część środowisk patriotycznych. Nie uważam, aby w ten sposób naprawdę obrażono marszałka i jego dokonania, które znane są całemu społeczeństwu, włącznie z artystami. Udało się natomiast poruszyć ludzkie emocje i udało się zainteresować zwykłych ludzi sztuką. I o to chodzi, żeby czasami spojrzeli inaczej na pomnik, który od lat stoi w centrum miasta.
Andrzej Kisiel