Gdy byłam w Muzeum w ostatnim tygodniu trwania wystawy, świeciły pustki. Czyżby była zła? Wręcz przeciwnie, to jedna z ciekawszych wystaw, jakie prezentowano w ostatnich latach w tym miejscu. Myślę, że w dużym stopniu zawinił jej tytuł.
W podręcznikach Tadeusz Peiper pojawia się obok słowa „awangarda”. Sam ten termin, nawiązujący do militarnego znaczenia straży przedniej, w literaturze i sztuce z początku XX wieku, odnosi się do twórców zwróconych w stronę tego, co nowe, oryginalne, eksperymentalne, antymieszczańskie. Alain Badiou w książce „The Century”, (Cambridge, 2007) pisze, że „awangarda oznaczała grupę, nawet jeśli jest ona garstką osób, […] motywowaną przez mocne osobowości, które nie są skłonne, by dzielić władzę”. Takimi osobowościami byli z pewnością twórcy wszelkich manifestów artystycznych, jakie w pierwszych latach XX wieku powstawały w różnych krajach. W Polsce taką „mocną osobowością” był z pewnością Tadeusz Peiper, o którym pisano, że był „owładnięty pasją proroka” i zaliczano do „najwybitniejszych programotwórców”. Stąd pojawiło się też określenie „papież awangardy”, przez jednych wymawiane z uwielbieniem, a przez innych – z lekką nutką ironii.
Wystawa o poecie, eseiście, redaktorze pism literackich jest wyzwaniem z punktu widzenia kuratorskiego. Sam Peiper niczego nie namalował. Autorzy ekspozycji pokazali kontekst artystyczny, w jakim tworzyły się jego poglądy. To wystawa nie tyle o samym Peiperze, ale o powstawaniu polskiej awangardy po pierwszej wojnie światowej i o jej powiązaniu z podobnymi ruchami artystycznymi w innych krajach. I dlatego mam pretensję do autorów wystawy, bo tytuł jest w dużym stopniu mylący.
Poprzez prace znakomitych artystów, polskich i nie tylko, pokazano klimat miast, w jakich Peiper mieszkał – Krakowa, Paryża, Madrytu. W Paryżu znalazł się tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Celem miały być studia filozoficzne u Henriego Bergsona. Wraz rozpoczęciem działań wojennych we Francji internowano poddanych austriackich. Peiper znalazł się wśród nich. W rok później, a więc dokładnie sto lat temu, udało mu się opuścić obóz i przedostać do Hiszpanii. Barcelona i Madryt w tych trudnych czasach były oazą dla wielu twórców. W tym czasie przebywali tu m. in. rodzeństwa Jorge i Norah Borges oraz Robert i Sonia Delaunay, a także Polacy – Józef Pankiewicz, Jan Wacław Zawadowski, Władysław Jahl i Marian Paszkiewicz. Peiper, debiutujący jako autor szkiców literackich i dziennikarz wiodących czasopism hiszpańskich, utrzymywał także kontakty z José Ortegą y Gassetem. Historia tworzącej się w Hiszpanii awangardy i małej kolonii polskiej jest mało znana i dobrze, że ją przypomniano.
Na wystawie skoncentrowano się przede wszystkim na roli kontaktów Peipera z hiszpańskim środowiskiem „Ultry” i „Alfaru”, francuskim „Manometre”, purystami i Malewiczem, które zaważyły na profil pisma „Zwrotnica”, wydawanego przez Peipera w latach 20. po powrocie do Krakowa. Publikowali tam wybitni twórcy polscy (m. in. Bruno Jasiński, Aleksander Wat, Anatol Stern, Leon Chwistek, Stanisław Ignacy Witkiewicz), a także zagraniczni (m. in. Blaise Cendrars, Tristan Tzara, Włodzimierz Majakowski, Filippo Tomasso Marinetti). Twórczość samego Peipera sprowadzono do krótkich fragmentów jego wierszy umieszczonych na ścianach jako komentarze do poszczególnych sal.
Peiper interesował się wieloma dziedzinami sztuki. Stąd na łamach „Zwrotnicy” teksty nie tylko o poezji, ale i o malarstwie, architekturze, kinie, radiu, fotografii, nowej typografii i projektowaniu graficznym. Punktem wyjścia wszelkich rozważań były przemiany cywilizacyjne, urbanizacja, narastająca rola wielkich zbiorowości, a wreszcie rozwój techniki, zmieniającej relacje międzyludzkie. Wszystkie te elementy zostały na wystawie zaprezentowane, choć zabrakło słynnej trójcy, które w pewien sposób stanowiło podsumowanie podejścia Peipera do tego, co działo się wokół: miasto, maszyna, masa.
W latach 30. ten lider krakowskiej awangardy, często wielbiony przez uczniów, do grona których zalicza się m. in. Jalu Kurka, Jana Brzękowskiego, Juliana Przybosia, jest coraz bardziej rozczarowany tym, co widzi wokół. Kryzys ekonomiczny, tendencje autorytarne sanacji, zagrożenie wojną sprawiają, że Peiper dystansuje się coraz bardziej wobec nowych inicjatyw twórczych. Ostatnia sala wystawy w sposób symboliczny przedstawia widziane przez niego zagrożenia: to fragment „Dzisiejszych czasów” Charliego Chaplina, przerażająca wizja automatyzacji.
Wystawa z pewnością nie jest biografią Tadeusza Peipera. Nie ma ani słowa o jego późniejszych losach, o pobycie w sowieckim więzieniu, postępującej izolacji w środowisku twórczym powojennej Polski. Nie ma też nic o wpływie na „późnych synów”, takich poetów jak Stanisław Barańczak, czy Ryszard Krynicki, którzy za „papieżem awangardy” wyznawali słowny „ekonomizm”, rozumiejąc go jako „zerwanie z rozrzutnymi słowotryskami dotychczasowego pieśnienia”.
Tę niezwykle interesującą wystawę, która, choć pozostawia niedosyt, to prowokuje do tego, by sięgnąć po twórczość Tadeusza Peipera i poetów jego kręgu, polecam wszystkim wybierającym się do stolicy Hiszpanii przed 6 listopada; będzie ją można zobaczyć w Real Academia de Bellas Artes de San Fernando.