Dla miłośników opery ostatni weekend upłynął pod znakiem Stanisława Moniuszki. A to za sprawą inscenizacji „Strasznego Dworu” pod batutą Stephena Ellery’ego i Alexandra Walkera. Na teatralnej scenie POSK-u pojawiły się aż dwa polskie chóry – Ave Verum pod przewodnictwem Jurka Pockerta i St. Ignatius Choir ze Zbigniewem Kurzeją na czele – oraz zespół pieśni i tańca „Mazury”, a wśród solistów wystąpił szereg polskich talentów, w tym m.in. Olga Maroszek, Łukasz Biela, Paweł Izdebski, Tomasz Tracz i Julian Ochwat.
Jako Jadwiga zaprezentowała się Violetta Gawara, znana z desek wielu londyńskich oper oraz z występów podczas English Bach Festival, a także jako dyrygentka chóru na Devonii – Coro Del’Angelo.
– To było ogromne przedsięwzięcie zarówno dla wykonawców jak i organizatorów. Dwukrotnie większa obsada niż w przypadku zeszłorocznej „Halki”, dwóch dyrygentów, dwa chóry… – wylicza artystka.
– To było nie lada wyzwanie dla reżysera, który miał tylko sześć dni na całą produkcję. Feliks Tarnawski poradził sobie z tym imponująco. Sam będąc kiedyś śpiewakiem, a później wielokrotnie reżyserując „Straszny Dwór” znał niemalże każdą partię na pamięć. Dzięki temu z łatwością stworzył barwne scenicznie dzieło pełne humoru. Gratuluje dla należą się również Joannie Młudzińskiej i Krystynie Bell, które nie zawahały się podjąć tego wyzwania – dodaje śpiewaczka.
W roli Miecznika sprawdził się Marcin Janusz, laureat Laurence Oliver Award, którego baryton mogliśmy usłyszeć w 40 londyńskich przedstawieniach, w tym „Czarodziejskim flecie”, „Romeo i Julii” czy „La Boheme”. Występował także wcześniej w „Halce” Moniuszki.
– Myślę, że Moniuszko jest bardzo szczególnym kompozytorem dla Polaków. Jego opery były pisane w trudnych dla Polski czasach i są swoistą lekcją polskości – stwierdza.
Na scenie polskiego ośrodka występował po raz trzeci i, jak wyznaje, czerpał z tego dużo radości.
– Soliści z Polski powiedzieli, że czuli się tu jak w Polsce i nawet chcieli płacić w złotówkach w restauracji u pana Makulskiego – śmieje się artysta.
Dla niego udział w tym wydarzeniu jest oczywistą promocją polskiej kultury za granicą.
– Wraz z żoną, która również jest śpiewaczką, bardzo chętnie wykonujemy polską muzykę, podczas koncertów często przemycamy rodzime utwory i staramy się współpracować z lokalnymi chórami. A nasza córeczka już tańczy w zespole Karolinka. Myślę, że jest dużo okazji, aby polska kultura była prezentowana w Londynie i próbujemy te okazje zawsze wykorzystać! – podkreśla.
Agnieszka Adamczak wcieliła się w postać Hanny, córki Miecznika. Utytułowana polska sopranistka śpiewała już na wielu scenach europejskich, w tym w Genewie, Zurichu, Wenecji, Weronie, a także podczas prestiżowego festiwalu w Glyndebourne. W zeszłym roku została zaproszona do udziału w „Strasznym Dworze” zorganizowanym z okazji Jubileuszu 60-lecia Opery Łódzkiej w reżyserii Krystyny Jandy. Spektakl ten otrzymał nagrodę „Energia Kultury 2014” za najlepsze wydarzenie kulturalne w Łodzi oraz „Złotą Maskę” za najlepszy spektakl sezonu 2014/15 .
Utwory Moniuszki od zawsze były jej bliskie.
– Kiedy byłam dzieckiem pierwszą operą, którą usłyszałam była „Halka”, którą moja mama miała na płycie. Bardzo mi się spodobała i pamiętam, że znałam ją wtedy całą na pamięć, wszystkie partie. Zawsze zazdrościłam Włochom, że śpiewają w swoim ojczystym języku, że dokładnie rozumiejąc słowa, mogą prawdziwie przekazywać emocje. Śpiewając operę po polsku, mam namiastkę tego szczęścia – uśmiecha się.
Polonijna publiczność, która zna Agnieszkę Adamczak z innych występów w POSK-u, przyjęła ją bardzo ciepło.
– Nasze przedstawienie bardzo się spodobało. Wszyscy byli niesamowicie zaangażowani w przygotowanie tego przedstawienia i udało nam się to zrobić w bardzo krótkim czasie – podkreśla.
Jej zdaniem ta inicjatywa krzewienia kultury narodowej wśród Polonii jest godna pochwały.
– W tym roku na deskach prestiżowej Royal Opera House odbyła się premiera „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego. W dużej mierze dzięki Mariuszowi Kwietniowi, który jest naszą wizytówką jako śpiewak światowej klasy, premiera ta odbiła się szerokim echem. Może kiedyś doczekamy się wystawienia opery Stanisława Moniuszki w którymś ze światowych teatrów ? – zastanawia się artystka.
Marcin Gęśla, absolwent Royal Academy of Music, znany z wielu brytyjskich produkcji operowych (Opera Holland Park, Opera Vera, Soho Theatre, Dorset Opera) zagrał Zbigniewa.
– Śpiewałem w trzech operach Moniuszki i Straszny Dwór jest zdecydowanie moją ulubioną. Myślę, że dlatego, iż jest to w moim mniemaniu najbardziej złożona i muzycznie ciekawa opera. Tak na wskroś polska, przesycona melodiami i rytmami naszego folkloru. Moniuszkę cenię za to, że w czasach kiedy Polski nie było na mapie ,on tworzył w duchu i języku polskim. I dzięki niemu mamy romantyczną operę narodową – mówi.
Marcin Gęśla wystąpił już w trzech produkcjach operowych przygotowywanych przez polski ośrodek oraz w angielskiej produkcji także „Halki” z Heritage Opera. Pojawiał się także w koncertach Konfraterni Artystów Polskich i innych okolicznościach. Sam również stara się propagować polską muzykę wśród niepolskiej publiczności.
– Jeżeli tylko mogę zamieszczam pieśni i arie polskie w programach moich koncertów począwszy od polskich kolęd – co wiele razy już czyniłem – a skończywszy na operowym repertuarze. Zdarzało mi się też tłumaczyć utwory polskie dla moich angielskich kolegów jak i dawać tzw. coaching z polskiego dla śpiewaków i dyrygentów. Należy też dbać by było miejsce, czas i pieniądze dla polskich wydarzeń kulturalnych, by nie było to zamknięte przedsięwzięcie tylko dla polskojęzycznych odbiorców, ale i dla naszych angielskich kolegów i przyjaciół – podsumowuje.
Maciej Komandera na operowy festiwal polskości na Wyspach przyjechał prosto znad Wisły.
– Jestem pierwszy raz w Londynie i chcę podziękować za zaproszenie, wspaniałą współpracę oraz ciepłe i serdeczne przyjęcie przez tutejszą publiczność – akcentuje.
Tenor występujący na deskach teatrów m.in. w Warszawie, Petersburgu i Mediolanie jest uczniem Wiesława Ochmana.
– Był najlepszym Stefanem w dziejach polskiej opery. Pod jego okiem opracowałem tę partię, tak od strony wokalnej jak i aktorskiej. Tutejsza produkcja jest już moim piątym spotkaniem z tym dziełem. Mistrz Wiesław Ochman, światowej sławy śpiewak, zawsze dbał o rozpowszechnianie polskiej kultury. Nadal czyni to wszędzie tam, gdzie tylko ma okazję. Ja też uważam to za swój obowiązek jako artysta i Polak – tłumaczy.
Małgorzacie Pateckiej przypadła rola Marty, śpiewała również partie chóralne. Od 7 lat należy do chóru przy kościele St. Ignatius na Stamford Hill. Występowała na licznych koncertach świątecznych oraz przy okazji wydarzeń patriotycznych. Zdradza, że przygotowania do spektaklu zaczęły się już w marcu.
– Spotykaliśmy się w każda środę z naszym dyrygentem Zbyszkiem Kurzeją, a także ze Stephenem Ellery. Moja rola jest krótka, partię muzyczną opanowałam dość szybko, dużym wyzwaniem było stworzenie postaci. Pomógł bardzo pan Feliks Tarnawski, który nic nie narzucał, ale kazał przemyśleć, jak mam to zagrać – opowiada.
To także był jej pierwszy występ w polskim ośrodku w Londynie.
– To jest magiczne miejsce. Lubię tę scenę, bardzo dobrze się na niej czułam. Jednocześnie jestem patriotką, uważam, że warto pokazywać to, co mamy, bo mamy dużo i pięknie! – przekonuje.
Tekst: Magdalena Grzymkowska