Z Allanem Herriotem, rzeźbiarzem, mieszkańcem Edynburga i autorem Pomnika Wojtka i Żołnierza Polskiego, którego odsłonięcie nastąpi w ten weekend, rozmawia Mariusz Kutka.
Widzę w tym pomniku fantastyczną ideę. Wojtek mówi: „Cześć, podejdź, chciałbym cię poznać.”
– Rzeźba jest półtora razy większa od naturalnych rozmiarów, ale jest na wysokości ścieżki, w otoczeniu polskiego granitu. To wygląda przepięknie. Ten niedźwiedź był przyjazny ludziom i taki też będzie teraz. Każdy może do niego podejść, dzieci mogą nawet usiąść na jego grzbiecie.
To był twój pierwszy pomysł na ten pomnik?
– To był mój pierwszy rysunek, który później przeniosłem na makietę. Pierwszy pomysł zawsze jest najlepszy.
Jak powstawała rzeźba?
– Po rysunku trzeba odwzorować z niego małą makietę. Potem musiałem przygotować stelaż i zbudować model. Nie wchodząc w techniczne szczegóły, ostateczny model z wosku zastąpiliśmy brązem. Na koniec było trzeba połączyć poszczególne części. Potem już tylko szlifowanie, spawanie i nałożenie patyny. Osobiście preferuję ciemny brąz i ten kolor będzie miał pomnik.
Podejrzewam, że to najbardziej popularna rzeźba, którą stworzyłeś. Wojtek jest wszędzie: Scottish Herald, The Times, Edinburgh News…
– Myślę, że to przez historię Wojtka, który przebył wojenny szlak z polską armią. To szkocki projekt, ale pamiętamy o relacjach misia z Polską, choć nigdy w niej nie był. O tym, że przebył całą drogę z żołnierzami, ale też o tym, że żył tutaj, w Szkocji. To połączenie jest szalenie ważne. Istotny jest kontekst, co zrobiła z Europą wojna. Pamiętamy o rozerwaniu Polski między Niemcy a Rosję, o tym, że żołnierze zostali rozrzuceni po świecie. A Wojtek jest częścią tej historii, aby ją zrozumieć trzeba uświadomić sobie całość. Ten pomnik to również ostrzeżenie przed wojną.
A przede wszystkim to nasz Wojtek. Nasz, bo z Edynburga.
– Kiedy byłem dzieckiem, mogłem mieć 8 lat, gdy rodzice zabrali mnie do zoo. To było cudowne słoneczne popołudnie. Zapamiętałem go siedzącego na skale. Nie wiedziałem oczywiście, że w przyszłości zostanę rzeźbiarzem i stworzę jego pomnik.
Jak rozmawialiśmy ostatnio wspomniałeś, że twoją ulubioną historią z życiorysu Wojtka jest ta o małpce, innym zwierzaku przygarniętym przez 2 Korpus Andersa…
– Wojtek nie lubił małpki. Rzucała kokosami z drzewa, denerwowała go. Jednak gdy zmarła, zakrył łapami twarz, wyrażając prawdziwy smutek… Nie lubił jej, ale też nie chciał jej śmierci. Ta historia pokazuje w nim swoiste „człowieczeństwo”.
***
Princes Street Garden to kluczowe miejsce w mieście, ścisłe centrum, fantastyczna lokalizacja. Pomnik jest blisko głównych arterii komunikacyjnych miasta, gdzie przebiega większość tras autobusowych, tuż przy przystanku. Wojtek Bus jest integralną częścią całego projektu. Chcieliśmy, aby przez ten rok do ukończenia pomnika, Wojtek był tam duchem, aby codziennie przejeżdżał i mijał to miejsce, niosąc informację dla mieszkańców Edynburga, że zbliża się odsłonięcie monumentu. Przez ten cały czas przypominamy jego historię. Że to nie „jakiś tam miś”, ale ten niedźwiedź, który tu mieszkał. To ten Wojtek z Edynburga.
Łukasz Bieda, pomysłodawca wojtkowego autobusu, który przez rok kursował po Edynburgu
Odsłonięcie pomnika to będzie dzień dumy dla nas wszystkich zaangażowanych w jego powstanie, dla Wojtek Memorial Trust oraz polskich żołnierzy walczących na frontach II wojny światowej. To unikalny projekt łączący Polskę i Szkocję. Przed dwoma laty otrzymaliśmy zatwierdzenie planów, uzgodniono lokalizację oraz wygląd monumentu. Wtedy ruszyliśmy z promocją projektu i zbiórką pieniędzy. Cieszę się, że pomnik wykonał Alan, bo to jeden z najlepszych rzeźbiarzy w brązie w Szkocji. Jest autorem innych świetnych, podobnych projektów. Dla nas to duży zaszczyt, że to on jest autorem pomnika.
Krystyna Szumelukowa, zaangażowana od początku w Wojtek Memorial Trust
Prawda jest taka, że miś jest tylko symbolem. To nie jemu jest poświęcony cały projekt. Koło niego stoi polski żołnierz. Pomnik jest podziękowaniem dla wszystkich tych, którzy podczas wojny i zaraz po niej tworzyli polskość tutaj. To uhonorowanie polskiego żołnierza, który walczył na frontach II wojny światowej, którego losy po 1945 roku były tak tragiczne. Ta historia została zauważona przez tutejsze społeczeństwo, a czego najlepszym dowodem jest wkład szkockiego rządu w ten projekt. Mam nadzieję, że turyści, którzy odwiedzają Edynburg, dzięki Wojtkowi będą mogli poznać historię polskiego oręża, która jest chlubą dla naszej historii.
Dariusz Adler, konsul z Edynburga
Mariusz Kutka