Jeszcze w latach 60. XX w. nad Portishead wznosiły się dymiące kominy a kilka linii kolejowych dostarczało miliony ton węgla. Dwie elektrownie pożerały je w tempie 24 wagony na godzinę, w każdym po 24 tony czarnych brył. Wypełnione żwirem i popiołem pozostałym po procesie spalania ciężarówki kursowały dzień i noc wywożąc swoje ładunki na powstające hałdy i do wielkich jak kratery dołów w ziemi. Przy elektrowniach powstały zakłady przetwarzania fosforu z ogromnymi silosami zawierającymi płynny pierwiastek, po 5000 ton w każdym. Te zresztą stoją do dziś. I to jedyny ślad po industrialnej przeszłości Portishead.
Wielkie plany małego portu
Portishead to miasteczko, które można uznać za część Bristolu. Dojechać tam można autobusem, co zajmuje około 30 minut. I nie jeździ się tam by patrzeć na ruiny elektrowni czy opuszczone gruzowiska magazynów i góry hałd. Jeździ się tam do ekskluzywnych mieszkań tuż nad wlotem kanału rzeki Severn, do świetnych restauracji, na spacery po okolicy i… wędkować. Obie elektrownie zostały zamknięte w 1976 i 1982 roku. Najpierw jednak przerobiono je na korzystanie z innego paliwa: ropy naftowej. Tuż po tym, cena ropy wzrosła czterokrotnie. Olbrzymie nakłady w unowocześnienie okazały się wywalone w błoto. Oznaczało to również masowe zwolnienia z pracy, upadek powiązanych przemysłów i degradację Portishead.
Jednak odwiedzając dziś to miasteczko trudno znaleźć ślady tej przemysłowej działalności, która przecież tam trwała i rozwijała się od 1929 roku! Z klifów przy zatoce podziwia się widoki na Kanał Bristolski. Widać tam niewielką bezludną wysepkę: Denny Island, która stanowi granicę między Walią i Anglią i dwa mosty łączące te kraje. Wzdłuż klifów prowadzą trasy spacerowe obejmujące Gordano Valley, gdzie znajduje się teraz rezerwat naturalny. Przy Portishead Point można zatrzymać się w The Royal Hotel skąd są najlepsze widoki. Zbudowano go w 1830 roku i miał być to punkt zwrotny w historii tego małego rybackiego miasteczka. Planowano wówczas konstrukcję pasażerskiego portu i mola co ułatwiło by dojazd turystów, którzy najpierw dopływali statkiem parowym a potem dowożeni byli łódkami. Zawiązano kompanię złożoną z lokalnych biznesmenów i w 1867 otworzono najpierw linię kolejową, a następnie pomost pasażerski. Powstały Saltings – miejsca kąpielowe gdzie w filtrowanej wodzie z rzeki Severn kąpała się bogatsza klasa średnia, zbudowano czytelnię i udostępniono atrakcje takie jak przejażdżki na osiołkach, obowiązkowe w czasach wiktoriańskich.
Wielki inżynier bristolski Isamabard Kingdom Brunel zaprojektował linię kolejową, która już wybudowana, znalazła się zaledwie kilka kroków od The Royal Hotel. Dziś The Royal Hotel jest słynny dzięki temu, że jest to jedyny na Wyspach tego typu przybytek zbudowany przez kampanię publiczną w XIX wieku na rzecz lokalnego rozwoju. Warto tam wstąpić i zatrzymać się na chwilę w ogródku, który oferuje niezapomniane widoki.
Kolej z „Second-handu”
Stare centrum Portishead to oddalone od zatoki zabudowania głównie w stylu wiktoriańskim. Znajdziemy tam ślady po „innej kolei”, do której dostęp prowadził przez… „The White Lion” pub. To przejście nadal istnieje pod szerokim łukiem wjazdowym pubu. Była to jedna z najciekawszych linii kolejowych swego czasu. Łączyła ona zaledwie kilka stacji znajdujących się na wybrzeżu: od Weston-super- Mare do Clevedon i potem przedłużona do Portishead (1907). Linia była dość ekstrawagancka ponieważ jej tabor składał się wyłącznie z wagonów i lokomotyw kupowanych jak najtaniej i z drugiej ręki. Stanowiła przez lata ciekawą kolekcję najróżniejszych wagonów i parowozów. Od początku też cierpiała na chroniczny brak pieniędzy. Do tego zaczął rozwijać się konkurencyjny transport samochodowy. II wojna światowa dobiła tę inicjatywę w roku 1940.
Dziś możemy jednak wykorzystać ślady po niej jako trasy spacerowe. The White Lion pub jest teraz restauracją oferującą mieszankę kulinarną świata. Starą atmosferę pubu może nam jeszcze zaoferować „The Poacher” okolony przyciętymi drzewami, też przy głównej ulicy. Jeśli mamy ochotę na dłuższy i bardziej „stromy” spacer możemy wspiąć się pod górę do położnego na klifach Windmill Inn, co zajmie nam około 20 minut. Tam ze szklanej werandy możemy przy dobrej pogodzie podziwiać wzgórza Walii. Windmill Inn zachował też okrągłą wieżę wiatraka i swoje prawie wiejskie położenie wśród pól. Dużo łatwiejszy spacer będzie jednak po najnowszej części Portishead.
Radio Portishead
Oprócz ekskluzywnych osiedli tuż nad kanałem i miejscami do cumowania jachtów, Portishead Marina jest ozdobiona sporą liczbą nowoczesnych rzeźb. Warto zatrzymać się przy głębokiej na kilkanaście metrów śluzie i zajrzeć na plażę. Są na niej umocnienia z czasów II wojny światowej, w czasie której Portishead odegrało ogromną rolę. Od roku 1928 aż do ostatnich dni XX wieku działała tam największa na świecie i najbardziej zajęta stacja radiotelefoniczna. Wysyłano doń sygnały i telegramy ze wszystkich oceanów świata. W czasie wojny taka wymiana radiowa była jednostronna, co uniemożliwiało rozpoznanie położenia statku. Jeszcze w roku 1974 ta stacja radiotelefoniczna zatrudniała 154 operatorów. Obecnie zastąpiona została komunikacją satelitarną, przez co Portishead znów straciło swój prestiż…
Plaża przy Marinie niestety jest kamienista i trzeba uważać na bardzo wysokie przypływy, które w Kanale Bristolskim są drugie, najwyższe na świecie: aż 15 metrów różnicy! Część przybrzeżną zajmują też błotniste pola, po których spacerować się w ogóle nie da. Trudno dziś sobie wyobrazić, że od roku 1870 Portishead Marina była ogromnym portem gdzie przybywały statki załadowane węglem i innymi towarami. Elektrownie, które pracowały karmione tysiącami ton paliwa. Sznury wyładowanych po brzegi ciężarówek ciągnących przez drogi wokół miasteczka. Radiostację, której nazwę znali wszyscy marynarze świata. Dominującym dziś klimatem jest cisza, luksus mieszkań, wygoda sypialnianej dzielnicy. Portishead istnieje od czasów Domesday Book, gdzie otrzymał wzmiankę w roku 1086. Wydaje się, że dziś powrócił do swoich cichych czasów, małego portu, gdzie przyjemnie jest spędzić dzień, spacerując po dwóch, bardzo różnych częściach tego miasteczka i podziwiając widoki na Kanał Bristolski.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders