– Mamy w końcu szansę, żeby przywrócić normalność i żyć w Polsce o jaką walczyli i ginęli polscy patrioci. Mamy szansę rozliczyć zbrodniarzy i aferzystów, zrywając z republiką okrągłego stołu – mówił Tadeusz Płużański. Warszawski historyk i dziennikarz spotkał się z londyńską Polonią, tematów nie brakowało.
Pedagogika winy. To określenie wpisało się w codzienność ostatniego ćwierćwiecza. Obarczanie Polaków o mordowanie Żydów, relatywizowanie naszej historii, atakowane religii katolickiej przez wieki stanowiącej podstawę polskiej tożsamości.
– To zaplanowana, prowadzona z premedytacją akcja. Mówią nam, że mamy się wstydzić przeszłości, wmawiają, że jesteśmy zaściankowi, zacofani, nieeuropejscy – wylicza Płużański, dodając, że przez całe lata państwo polskie dotowało antypolskie filmy i publikacje, a tak zwani niezależni krytycy i różnej maści sztucznie wykreowane autorytety zachwycały się „dziełami” pokroju „Idy” Pawła Pawlikowskiego czy „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego. W ten schemat wpisują też filmy Agnieszki Holland „W ciemności” i Borysa Lankosza „Ziarno prawdy”, nie mówiąc już o książkowych paszkwilach Jana Tomasza Grossa, w których ten socjolog podający się za historyka metodycznie szkalował polski naród. Albo Olga Tokarczuk, pisarka honorowana różnymi nagrodami, określająca Polaków jako kolonizatorów i większość mordującą mniejszość.
– Trudno się później dziwić, że na Zachodzie jesteśmy postrzegani jako antysemici, których jedynym celem było zabijanie Żydów. Konsekwencją tego są regularnie pojawiające się w tamtejszych mediach określenia „polskie obozy koncentracyjne”, a w ich tle żądania olbrzymich odszkodowań za rzekome zbrodnie – mówi Płużański.
Na karę śmierci
Piątkowy wieczór, sala parafialna Kościoła pw. Św. Jana Ewangelisty w londyńskiej dzielnicy Putney tętni życiem. Na spotkanie z Tadeuszem Płużańskim, zorganizowane przez londyński oddział Polski Niepodległej, przyszło wielu młodych ludzi. Wykład, pytania, pamiątkowe zdjęcia. I zakup książek napisanych przez gościa z Warszawy.
– Jego publicystyka stanowi próbę przywrócenia elementarnego poczucia sprawiedliwości. Szkoda, że w tej rekonstrukcji pamięci jest tak bardzo samotny wśród publicystów, ale cieszmy się tym, że jest i że tak wiele robi dla Polski – pisał o nim profesor Sławomir Cenckiewicz.
Płużański to znana postać. Dziennikarz, szef działu „Opinie” w „Super Expressie”. A także historyk specjalizujący się w powojennych dziejach Polski, autor książek demaskujących komunistyczne zbrodnie i ludzi, którzy za nimi stali. Jest również prezesem Fundacji Łączka, dążącej do ekshumowania szczątków Żołnierzy Wyklętych, ich identyfikacji i godnego pochówku.
44-letni Płużański to syn profesora Tadeusza Ludwika Płużańskiego, historyka filozofii, pisarza, uczestnika kampanii wrześniowej. Później członka konspiracji, więźnia obozu koncentracyjnego, a po zakończeniu wojny współpracownika rotmistrza Witolda Pileckiego. Po aresztowaniu Grupy Witolda przez komunistyczną bezpiekę i pokazowym procesie Płużański w marcu 1948 roku został skazany na karę śmierci, którą ostatecznie zamieniano na dożywotnie więzienie. Na wolność wyszedł po ośmiu latach.
– Tacy ludzie jak mój ojciec w wolnej rzekomo Polsce nie doczekali się sprawiedliwości, za to ich kaci i oprawcy mają się świetnie. W istocie bowiem ciemna noc komunizmu ciągle trwa, a dzisiejsza sytuacja jest pokłosiem okrągłego stołu i zmowy partyjnych towarzyszy z częścią ówczesnej opozycji – twierdzi Płużański i podkreśla, że to nie przypadek, iż miesza się zdrajców z bohaterami, a komunistyczni zbrodniarze chowani są na Powązkach, często z państwowymi honorami i wojskową asystą.
Krzyk i skowyt
Tego nikt się nie spodziewał. Najpierw wygrana w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudy, a potem zdecydowane zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w parlamentarnej elekcji, skutkujące powstaniem samodzielnego rządu. Polacy jasno dali do zrozumienia, że chcą gruntownych zmian.
– Dziś, kiedy PiS próbuje je wprowadzać, rozlega się krzyk i skowyt. Na lewo i prawo słyszymy, że wprowadza się dyktaturę, że demokracja jest zagrożona. O ironio robią to ci, którzy przez lata łamali prawo i byli beneficjentami tzw. przemian, podczas gdy miliony ludzi traciło pracę, musiało emigrować za granicę, albo żyli jak niewolnicy doświadczając nieustannej indoktrynacji i prania mózgów – mówi Płużański, dodając, że winne temu są media głównego nurtu, będące dyspozyturą starego układu. Wiadomo, że w obecnych czasach bez prawdziwego, rzetelnego dziennikarstwa, program naprawy nie jest możliwy, dlatego potrzebą chwili jest prześwietlenie i weryfikacja tego środowiska. Podobnie jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości – korzenie wielu funkcjonujących tam ludzi bezpośrednio bądź przez powiązania rodzinne sięgają okresu PRL-u, a nawet stalinizmu. W tej sytuacji trudno się dziwić, że dla nich prawdziwa polskość jest zagrożeniem.
Błędem było to, co powiedział prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz na początku tzw. transformacji, że wymiar sprawiedliwości sam się oczyści. Nie oczyścił, a tacy ludzie jak Igor Tuleya są tego najlepszym przykładem. Ów sędzia porównał metody stosowane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne kierowane przez Mariusza Kamińskiego do stalinowskiej bezpieki. Ale czy można się dziwić, skoro jego rodzice byli funkcjonariuszami komunistycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych?
Konieczne są również zmiany w instytucjach kształtujących polską historię i kulturę, chociażby w Instytucie Pamięci Narodowej czy Instytucie Sztuki Filmowej. A jakiej historii polska młodzież ma się uczyć w szkołach? Teraz ten przedmiot został tak zredukowany i przemodelowany, że praktycznie nie ma żadnego znaczenia.
Płużański postuluje wprowadzenie nowych programów nauczania. Chodzi głównie o historię najnowszą, tą po 1944 roku, z położeniem nacisku na kształtowanie wiedzy o Żołnierzach Wyklętych, „Solidarności” oraz komunistycznych zbrodniach. Bez tego nie można zrozumieć obecnej sytuacji w Polsce.
– Mam nadzieję, że nasze państwo rozliczy w końcu zbrodniarzy, takich jak Stefan Michnik, brat redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika. Ten stalinowski sędzia, mający na sumieniu życie wielu ludzi, dziś żyje spokojnie w Szwecji. Bez jasnego podziału na bohaterów i zdrajców oraz na dobro i zło żadnej zmiany nie będzie – mówi Płużański, podkreślając, że wartości dzięki którym Polska przetrwała najtrudniejsze czasy swojej historii zawierają się w słowach „Bóg, Honor, Ojczyzna”. I na nich powinniśmy się opierać…
Tekst i fot. Piotr Gulbicki