Na końcu byłem ja. Wszyscy już wcześniej wyrazili swoje życzenia.
– A ty Andrzeju, co byś chciał dostać w prezencie pod choinkę? – Dla mnie bomba! – wypaliłem bez wahania. – No dobrze, cieszymy się z twojego entuzjastycznego nastawienia do świąt Bożego Narodzenia, ale powiedz nam, a właściwie św. Mikołajowi, czego pragniesz, co ci się marzy, za czym tęsknisz? – Dla mnie bomba – powtórzyłem z naciskiem na słowo „bomba”. Mam rację upierając się przy swoim. To już ostatnie chwile, aby zamówić sobie u Mikołaja jakiś fajny prezent. Niespodzianki „last minute”, mogą nie dojść na czas, bo święta już za kilka dni i co mi po upominku na sylwestra?
Dopiero po chwili do zebranych domowników dotarł sens mojego życzenia: Dla mnie bomba! – Ty naprawdę mówisz o bombie? – Jaką zamawiasz? – Atomową! Chcę mieć bombę atomową, bo chcę potęgą być i basta! Jak będzie bomba, to będzie porządek, czystość i bezpieczeństwo. Nie będzie żaden sąsiad z podwórka zastawiać mojego miejsca na parkingu, ludzie nie będą śmiecić, przeklinać i pluć. Wszyscy będą się kłaniać i skończy się obgadywanie Kisiela za jego plecami, jak tylko wyjdzie z domu. Będzie pokój i spokój! Polsce należy się atom! – zakończyłem moje uzasadnienie wyboru prezentu, które nieoczekiwanie dla mnie samego stało się deklaracją polityczną na najbliższą kadencję.
Miało być świątecznie i pogodnie, a wyszło ja zwykle… Szefem świętego Mikołaja jest Pan Bóg, a ten jak wiadomo ma specyficzne poczucie humoru, bo tylko tak można wyjaśnić, dlaczego umieścił Polskę między Rosją a Niemcami i NIE dał nam broni atomowej wyłączność, więc mam cichą nadzieję, że wysłucha mojego życzenia i teraz dostaniemy bombkę „A”. A wtedy nasze życie będzie – jak obiecują politycy –dużo prostsze. Polska stanie się potęgą, z którą trzeba będzie się liczyć. Nasze odwieczne kompleksy znikną, wróci duma narodowa, pewność siebie i poczucie solidarności. Pamiętacie taki sympatyczny ludowy wierszyk z czasów zaraz po zakończeniu II wojny światowej: „Truman, Truman, spuść ta bania, bo to nie do wytrzymania. Jedna bomba atomowa i wrócimy znów do Lwowa. Choć zastaniem same zgliszcza, jednak ziemia to ojczysta. Druga mała, ale silna, i wrócimy też do Wilna”.
Tak, to prawda, z jedną małą poprawką. Wtedy, czyli w latach 40. XX wieku, technika nuklearna była mało zaawansowana, no powiedzmy wprost – była prymitywna. Nie to co dziś. Teraz też wystarczy „jedna mała, ale silna…” , jednak nie spowoduje aż tak wielkich strat. Nie będzie już „samych zgliszcz”, więc nie ma się czego bać, rodacy! Wrócimy nie tylko na Kresy, ale i przy okazji wyzwolimy Krym, a na Kremlu posadzimy jakiegoś następcę cara Dymitra Samozwańca; nowy władca już pierwszego dnia razu poprosi o włączenie Rosji do Polski jako dodatkowego województwa i skończą się wieczne problemy z sowietami. Z Niemcami też sobie poradzimy, bo to strasznie zniewieściały naród, więc wystarczy ich postraszyć jakimś ćwiczebnym wybuchem atomowym „made in Poland” nad Berlinem, aby spokornieli i przestali spiskować za naszymi plecami.
– A co się stanie, jeśli z powodu twoich imperialnych planów w Europie środkowej wybuchnie prawdziwa wojna atomowa? Czy nie będziesz miał skrupułów Andrzeju? – odezwały się siedzące w kącie pokoju wyrzuty sumienia. – Siedźcie cicho, nie znacie się na geopolityce – zgasiłem głosy wątpiących. – Nie ma żadnych wątpliwości. Racja, tak samo jak Pan Bóg jest po naszej stronie.
Poza tym mieszkam w takim rejonie, który zapewne ocaleje z wojennej pożogi. Pod moim oknem jest schron atomowy, więc mam prawo czuć się bezpiecznie. A dla tych, którzy nie mają własnych schronów, mam propozycję. W Albanii jest całe mnóstwo schronów zbudowanych na czas wojny atomowej, stoją puste i czekają na zagospodarowanie. Nie ma problemu, można tam wyjechać. Nie każdemu odpowiada kuchnia bałkańska, dla miłośników bliższej Europy jest opcja szwajcarska. W Szwajcarii, w czasach zimnej wojny zbudowano tyle schronów atomowych, że pomieszczą wszystkich obywateli i jeszcze zostaną wolne miejsca dla 1,5 miliona osób. Jaki problem zorganizować wyjazd Polaków do pięknej Szwajcarii? Chętni na pewno się znajdą, zgłaszam się jako pierwszy.
Andrzej Kisiel
Angielski inaczej / Michał
Dobre :)) Po III WŚ opanujemy Albanię i Polska znowu będzie od morza do morza. Zakładając, że morza w międzyczasie nie wyparują :p