Muzeum Historii Żydów w Polsce Polin to miejsce wyjątkowe. Nie tylko ze względu na światowej klasy architekturę budynku. Sprawia to też fakt, że wystawa nie koncentruje się na Holokauście. To „muzeum życia”, życia wspólnego i obok siebie. Pokazuje to, co zwykle nie jest tak ważne czyli codzienność, to jak żyli i co robili Polscy Żydzi, w jaki sposób są oni integralną częścią naszej historii. Nie ma tam dydaktycznych napomnień, są opowieści, fakty przystępne, zwykli ludzie i zwykłe wydarzenia. Przechodzimy przez to muzeum słuchając opowieści, z których następnie sami możemy wysnuć własne wnioski. Minimalny komentarz ogranicza się do dat i tła historycznego.
Paradisus Iudeorum
Las to pierwsza część wystawy Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Tam dowiemy się, że słowo „Polin” (po hebrajsku Polska) było głosem z nieba. Znużeni długą drogą Żydzi z Zachodniej Europy usłyszeli go gdzieś w nieprzebranych puszczach Centralnej Europy tysiąc lat temu. „Polin” to również staropolski zwrot „po- lin” oznaczający „tutaj odpoczniesz”. Pierwsze żydowskie osady na ziemiach słowiańskich powstawały przy większych skupiskach grodzkich pod władzą i opieką książąt polskich. Były to niewielkie ośrodki handlowe. Wymieniano cenne kruszce (głównie srebro), wonności, przyprawy na futra, miód, wosk oraz… niewolników. Przeciwko temu ostatniemu procederowi ostro występował święty biskup Wojciech. W ramach protestu zrezygnował nawet ze swego stanowiska. W czasie snu ukazał mu się Chrystus, który wypominał mu traktowanie ludzi jak bydła i sprzedawanie chrześcijan kupcom arabskim i żydowskim w niewolę. Dla książąt był to jednak bardzo dochodowy proceder i św. Wojciech przypłacił narażanie się władzy życiem (zamordowany w 997 roku).
O tej historii możemy się dowiedzieć w części wystawy pod tytułem „Pierwsze spotkania” obejmującej okres historyczny 960-1500. Znajdziemy tam też zapis z IV Soboru (1214 r.): „Zdarza się niekiedy, że przez mylne przekonanie chrześcijanie łączą się z kobietami Żydów i Saracenów (muzułmanów), a Żydzi i Saraceni z chrześcijankami, dlatego postanawiamy, że ludzie ci, obojga płci powinni odróżniać się rodzajami ubioru.” To pierwsze wyróżnianie grup ludzkich ubiorem i przygana małżeństw mieszanych sprawiło rosnący problem asymilacji żydowskiej na ziemiach Europy. Do tego doszły dwie idee: „niewoli żydowskiej” czyli kary za nieuznanie Chrystusa za Mesjasza prawdziwego. Z tego wynikało, że choć byli świadkami życia Jezusa i Jego pobratymcami mieli przetrwać, ale jako poniżony „naród niedowiarków”.
Te idee zaczęły niekiedy przybierać ekstremalne formy wrogości do Żydów. Zaczęli więc wędrówkę po Europie w nadziei na lepsze życie. Od XII wieku napłynęła do Polski fala emigrantów żydowskich z Niemiec. Mieli oni nadzieję na korzystniejsze warunki ekonomicznego rozwoju. I nie mylili się. W roku 1264 na wiecu w Kaliszu Bolesław Pobożny we współpracy z biskupami, możnymi i szlachtą ustanowił statut normujący sytuację prawną osadników. Wprowadzono zasady jurysdykcji, prowadzenia przez Żydów działalności kredytowej i handlowej oraz unormowano relacje między nimi i chrześcijanami. Ten statut, w swoich głównych zasadach przetrwał aż do XVIII wieku! Zatwierdzali go kolejni władcy i dzięki temu na terenie dawnej Polski znacznie rzadziej dochodziło do antyżydowskich wystąpień. Polski książę mazowiecki korzystał równolegle z porad lekarza żydowskiego i chrześcijańskiego.
W roku 1503 Aleksander Jagiellończyk mianował pierwszego żydowskiego uczonego – Jakuba Polaka „doktorem prawa mojżeszowego”. W roku 1507 Abraham Ezofowicz uzyskał tytuł szlachecki Leliwa oraz został podskarbim ziemskim i litewskim. Finansował on obronę nadgranicznych zamków w czasie wojny Litwy z Moskwą, i przeprowadził ważne reformy skarbowe. Poprzez średniowiecze do roku 1648 Polska była nazywana „Paradisus Iudeorum” czyli rajem żydowskim.
Synagoga jak z bajki
W Polsce w roku 1573 uchwalono najbardziej tolerancyjny akt w Europie dotyczący „pokoju pospolitego między rozerwanemi i różnemi ludżmi w wierze i nabożeństwie”. Podczas gdy w innych krajach toczyły się religijne wojny reformacji i kontrreformacji, w Rzeczypospolitej udało się zachować pokój i nie było masowych prześladowań. Niestety powstanie Chmielnickiego zburzyło tę korzystną koegzystencję. W kolejnej części wystawy pod nazwą „Miasteczko” możemy dowiedzieć się o skutkach pierwszych pogromów. Tam też znajdziemy bajkową wręcz rekonstrukcję synagogi z Gwożdżca na Ukrainie. Ten przepiękny eksponat skonstruowano na podstawie opisów i ilustracji malarza Karola Maszkowskiego- oryginał został spalony przez Niemców w 1941 roku. Synagogę zbudowano i pomalowano w 1640 roku. Choćby dla zobaczenia tego fantastycznego eksponatu warto wybrać się do Muzeum. Kolejną część ekspozycji „Wyzwania Nowoczesności” rozpoczyna pusty tron polskiego króla- to okres rozbiorów. W niej zaczyna się też historia rewolucji przemysłowej na ziemiach polskich. Jest replika bramy fabryki Izraela Poznańskiego z Łodzi, która przywołuje w pamięci „Ziemię Obiecaną”. Są poczekalnie kolejowe, wspomnienia z jesziwy i początków nowoczesnego antysemityzmu.
Okres międzywojenny zatytułowano „Na żydowskiej ulicy”, to kolejny „złoty wiek” Żydów w Polsce. Znajdziemy tam replikę uliczki Nalewki, kawiarniane sale gdzie toczyło się życie literackie, teatr. W salce kinowej możemy obejrzeć filmy o tematyce żydowskiej z tego okresu. Niestety po tym krótkim okresie przechodzimy do smutnej i dramatycznej części „Zagłada”. Tam poznamy wstrząsające historie gett, obozów i innych metod wyniszczenia 90% z 3,3 miliona Żydów polskich. „Powojnie” niestety nie jest dużo jaśniejsze…Historie pogromów w Kielcach, Krakowie, Rzeszowie. Antysemicka nagonka w 1968 roku…pytania „zostać czy wyjechać?”.
Wystawę kończy bardziej optymistyczna część o odradzaniu się tradycji i społeczności żydowskich w Polsce, ich dynamiczny rozwój, współpraca i pojednanie. Opowieść o Żydach polskich mieści się w budynku, który może być chlubą i symbolem współczesnej Warszawy. Zaprojektowany przez zespół fińskich architektów uzyskał już wiele międzynarodowych nagród. Minimalizm, funkcjonalność i dziwna lekkość tego ogromnego gmachu sprawiają, że „odmładza” on Muranów. Główne wejście do budynku znajduje się od ulicy Zamenhoffa, i jak zauważyli znawcy, ma ono kształt litery „taw”. Od niej zaczynają się hebrajskie słowa: tarbut- kultura, toldot- historia, tewa- arka. Rainer Mahlamaki, kierownik projektu przyznał jednak, że ta litera wcale mu nie przyszła do głowy… Być może było to boskie natchnienie. Hol główny to niesamowity wąwóz połączony mostami. I tu znowu odkryto kolejne nawiązanie do żydowskiej historii – przejścia przez rozstępujące się Morze Czerwone.
Na czterech kondygnacjach i powierzchni 13 tysięcy metrów przeniesiemy się w inne morze – morze historii. Muzeum zwiedza rocznie około 350 tysięcy osób, z czego 86% stanowią Polacy. Wstęp wolny we czwartek, w inne dni bilet kosztuje 30 PLN. Przed Muzeum znajduje się Pomnik Bohaterów Getta i skromna ławeczka z Janem Karskim- emisariusza władz polskiego państwa podziemnego, Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, człowieka, który chciał powstrzymać Zagładę…