25 grudnia 2015, 10:04
Gdzie jest Arkadia?

Czego możemy sobie życzyć przy stole świątecznym? Prezentów pod choinką mamy całą furę, pomyślnością zostaliśmy obdarowani w takiej masie, że możemy ją odsprzedawać w ilościach hurtowych i jeszcze na tym sporo zarobić. Życzenia zdrowia otrzymaliśmy w przesyłce w wagonie towarowym, więc wyszło tego minimum 30 ton, i to licząc bardzo ostrożnie, bo zakładam że był to wagon średni, nie największy. Ale akurat zdrowia nigdy dosyć, więc gdyby nawet przyjechał cały długi pociąg wypełniony życzeniami zdrowia, a jeszcze lepiej samym zdrowiem, to i tak nie byłoby za dużo. Jednym słowem, święta Bożego Narodzenia opłaciły się nam, bo dostaliśmy to, czego nam zawsze brakuje. Ale nie bądźmy takimi egoistami. Do tej pory piszę tylko o sobie i swoich potrzebach. A co z wami, co z sąsiadami, co ze społeczeństwem? A może ono ma inne potrzeby, życzenia, oczekiwania i marzenia? Wsłuchajmy się w głos ludu…

Była ku temu dobra okazja. Kilka dni przed świętami do mojego miasta przyjechał artysta ze stolicy.

– Andrzeju, zarezerwuj sobie kilka dni, będziesz pracować z panem K. – usłyszałem przez telefon.

– To artysta i ma swoje wymagania, więc nie dyskutuj z nim, niczemu się nie dziw, pracuj i pomagaj mu w miarę swoich możliwości.

Czemu nie, przynajmniej się czegoś nauczę – pomyślałem. Rzeczywiście, w ciągu kilku dni pracy nauczyłem się wyglądać jak artysta. Po pierwsze trzeba być pewnym siebie i tego, co się robi. Po drugie: trzeba dużo i ładnie mówić, bo ludzie wtedy cię słuchają i myślą sobie: „To musi być mądry człowiek, bo tak dużo i ładnie mówi.” Czyli taki gość ma autorytet. Nie można wyglądać zbyt młodo i przyjemnie, bo gówniarzowi nikt nie uwierzy. I faktycznie, to się sprawdza w 100 %. Kiedy staliśmy razem, ludzie od razu podchodzili do pana K., choć nie wiedzieli, że to on jest artystą, a ja tylko wyrobnikiem pomagającym mu. Bo pan K. wygląda jak artysta: jest starszy, „potarmoszony przez życie”, no i ma fantazyjnie przewiązany szalik. Ten szaliczek to chyba jakiś znak rozpoznawczy artystów, bo pan K. nosił go i latem, kiedy było ciepło, i teraz w grudniu. Czy jak sobie taki założę, to też będę artystą?

Ale wróćmy do głosu ludu. Z twórcą mieliśmy wykonać określone zadanie: stworzyć artystyczną wizję osiedla i jego mieszkańców. Jak żyją, czego im trzeba, o czym marzą, co ich kręci, co smuci a może nie mają żadnych zmartwień? Kto wie, może ta dzielnica to prawdziwa arkadia? Dalej więc idziemy odważnie między szare bloki z betonu, smętne wieżowce poprzedzielane zatłoczonymi parkingami, dziurawe uliczki i kałuże. Niech nas nie zniechęca ten początkowy widok, szukajmy arkadii. Jest! Naprawdę istnieje! Już traciliśmy nadzieję, gdy na skraju osiedla trafiliśmy na nią. Powstała za sprawą miejskiego architekta, który zaprojektował to niezwykłe miejsce. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie: po lewej blok z betonu. Cztery piętra szarości i nijakości. Na wprost kolejny blok, odmalowany, dobre i to, bo przynajmniej w szary deszczowy dzień – jak dziś – budynek odcina się od pochmurnego nieba. Na prawo powtórka z lewej flanki. Rozpacz. Ale na środku placu stworzonego w tym blokowisku znajduje się prawdziwa ARKADIA. Piękny i nowoczesny, ogrodzony plac zabaw z boiskiem i ławeczkami. Wszystko mieni się jak tęcza, wieloma kolorami, gdyż architekt zaprojektował różnobarwne podłoże. Można dostać oczopląsu. Kiedy już zmysły wzroku nam całkowicie oszaleją z rozkoszy, możemy udać się do świątyni dumania, ponieważ obok zbudowano najprawdziwszą fontannę w stylu klasycystycznym z początków XXI wieku. Można usiąść na stylowej ławeczce i posłuchać kojącego szumu wody. Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że to nie jest paskudne osiedle z szarymi domami z betonu, ale Arkadia, Nieborów, ogrody królewskie Wersalu, ogród Tivoli we Włoszech albo chociaż warszawski Wilanów. Przez chwilę można pomyśleć, że siedzimy przed słynną rzymską fontanną di Trevi i zaraz wykąpie się w niej jakaś osiedlowa seksbomba, nasza rodzima Anita Ekberg… eh, pomarzyć, szczególnie w czas świąteczny nikt nam nie zabroni. Jest też kącik szachowy, nawet całkiem obszerny. W kilku miejscach zauważyliśmy rozstawione stoliki do królewskiej gry, tylko szachistów jakoś brakowało. A więc drodzy rodacy, nie traćmy nadziei. Jeśli nawet mieszkamy w paskudnym, odrapanym 20-piętrowym wieżowcu z betonu, w którym nie działa żadna winda a korytarz jest wiecznie ciemny z powodu braku oświetlenia, jeśli 10 lat temu przestaliśmy odwiedzać piwnicę z powodu plagi szczurów mieszkających w podziemiach, nie martwmy się. Lepiej się rozejrzeć i poszukać arkadii. Gdzieś jest i czeka na nas.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_