Z działaczem społecznym Łukaszem Filimem rozmawia Magdalena Grzymkowska.
Na jakiś czas zniknąłeś z życia polonijnego.
– Złożyło się na to kilka czynników. Po części było to spowodowane zmęczeniem z powodu namiaru zajęć – oprócz pracy zawodowej działałem w Polish Professionals in London i w Zjednoczeniu Polskim w Wielkiej Brytanii. W dużej mierze zadecydowały o tym wyniki wyborów w PPL. Miałem odmienną wizję prowadzenia organizacji niż nowo wybrany zarząd i stwierdziłem, ze najlepiej będzie jak odejdę. Głównym mottem PPL jest to, aby była to organizacja, która jednoczy ludzi. W pewnym momencie moja osoba przestała łączyć, a zaczęła dzielić, dlatego postanowiłem usunąć się w cień. Odszedłem też ze Zjednoczenia, ponieważ uważałem, że mandat bycia w prezydium otrzymałem z racji mojej działalności w PPL. Poza tym moja rola była bardziej doradcza i reprezentacyjna, ja nie byłem osobą decyzyjną.
Ostatnio za to znowu zacząłeś się pojawiać w środowisku. Można było Cię także zobaczyć telewizji.
– Tak, wystąpiłem dwukrotnie w wywiadach dla Sky News – w związku z wizytą Davida Camerona w Polsce zostałem poproszony o przedstawienie polskiego punktu widzenia w kwestiach dotyczących zasiłków dla imigrantów.
Występujesz tam jako przedstawiciel stowarzyszenia United Poles.
– Mamy już uzgodniony statut, jesteśmy w trakcie rejestracji organizacji. Na początek chcemy zbudować fundament, na którym oprzemy filary naszej działalności. Chcemy pokazać kim jesteśmy, zorganizować kilka eventów, ale przede wszystkim chcemy pokazać, że wykorzystując naszą wiedzę i doświadczenie z rożnych obszarów chcemy jednoczyć Polaków mieszkających na Wyspach i wnieść wartość dodaną do debaty polsko-brytyjskiej. Interesuje nas polityka, historia, nasze dziedzictwo kulturowe. Widzimy, że jest duże zapotrzebowanie ze strony brytyjskiej, aby usłyszeć polski głos w wielu sprawach. Czy to w sferze biznesowej czy społeczno-politycznej.
Czyli chcecie stworzyć organizację poniekąd konkurencyjną dla Zjednoczenia Polskiego.
– Nie jest naszą ambicją, aby być dla kogokolwiek konkurencją. Chcemy, aby nasze stowarzyszenie współpracowało ze Zjednoczeniem, jestem w kontakcie z prezesem w tej sprawie. Widzimy pole do wspólnych działań, ale jednocześnie chcemy zachować niezależność. Nie ukrywam, że najlepiej się czuję, gdy mogę współpracować z ludźmi, którzy mają podobny system wartości i z którymi po prostu dobrze się rozumiem. Pragniemy, aby w powstającej organizacji były osoby, które potrafią współpracować na zasadach partnerskich. Myślimy o tym, żeby stać się uzupełnieniem do działalności innych organizacji, których członkowie być może nie zawsze mają czas lub odpowiednie kontakty, aby zajmować się pewnymi sprawami. Natomiast my mamy więcej energii oraz atuty, którymi chcemy się dzielić.
Cały czas używasz liczby mnogiej. Kto stoi za słowem „my”?
– Chęć do współpracy zgłosiło już kilka osób, m.in. Jurek Byczyński, Kuba Pawłowski, Agata Binkowska i Paweł Mes. Są też osoby spoza Londynu: Agata Dmoch z Birmingham i Marta Grelak z Manchesteru.
Rozumiem, że chcecie stworzyć organizację członkowską. Czym będzie się ona różniła od już istniejących – Polish Business Link, Polish City Club czy wspomnianego PPL?
– Zdaję sobie sprawę z tego, że jest już wiele tego typu organizacji i że nic nowego nie wymyślimy. Ale jak już wspomniałem, chcemy mieć pewną wolność działania i jednocześnie prowadzić networking z ludźmi o podobnych wartościach. Chcemy działać tak, by nasz przekaz trafiał do największej liczby ludzi. A nasza przyszłość zależy od tego, jak ludzie na nas zareagują. Jesteśmy otwarci na współpracę z organizacjami – w końcu zobowiązuje nas do tego nasza nazwa.
Do kogo będzie zatem skierowana Wasza organizacja? Do profesjonalistów? Czy Polacy wykonujący prostą, fizyczną pracę, niekoniecznie związaną z zawodem będą mogli się do Was zgłosić?
– Chcemy mieć otwartą formułę. Pamiętajmy, że różni ludzie są na różnych etapach swojego życia i rozwoju zawodowego. Ja również mam etap pracy zarobkowej w swoim życiorysie. To było bardzo ciekawe doświadczenie, które zaprocentowało później w mojej karierze. A te umiejętności których się wtedy nauczyłem pomogły mi się rozwinąć i lepiej zintegrować ze społeczeństwem. Chcemy ośmielać do działania Polaków żyjących na emigracji w Wielkiej Brytanii, ale nie tylko. Jest 20 milionów Polaków żyjących poza granicami Polski, to olbrzymi potencjał do zagospodarowania. Pan Prezydent i Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyrażają chęć współpracy. Chcemy odpowiedzieć na ten akt dobrej woli.
Czyli jakie konkretne działania proponujcie?
– W czasie warsztatów i innych wydarzeń poprzez pokazywanie ludzi, którzy odnieśli sukces, chcemy inspirować innych do rozwijania się. Chcemy zapewnić odpowiedni przepływ informacji pomiędzy przedstawicielami brytyjskiego parlamentu a potrzebami milionowej polskiej społeczności, a także stworzyć warunki, aby ci, którzy mają coś do powiedzenia mogli zabrać głos w Westminsterze. Chcemy wyjść do mediów i godnie reprezentować nasz naród w brytyjskiej prasie. Chcemy współpracować z liczną grupą polskich studentów na uniwersytetach w Wielkiej Brytanii.
Czego chciałbyś życzyć czytelnikom „Tygodnia Polskiego”?
– Życzę wszystkim radosnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia i podążania optymalną ścieżką przeznaczenia w Nowym Roku 2016.