06 stycznia 2016, 10:19
Felieton Anny Dymnej: Jeszcze raz o szczęściu

Podopieczni

Odnalazłam też szczęście tam, gdzie go w ogóle nie szukałam. Wśród ludzi niepełnosprawnych intelektualnie, wśród chorych i niepełnosprawnych Przyjaciół. To się tak jakoś samo stało, bez kalkulacji, wyrachowania, szczególnych wyborów i decyzji. Poznałam Ich pewnego dnia, „przytulili mnie” i nigdy już nie mogłam o nich zapomnieć. Zobaczyłam Ludzi, którzy żyją tak blisko, którzy są bezradni i czyści jak dzieci, a o pomoc nawet nie umieją poprosić. I tak już przy Nich zostałam. Gdy Im pomagam, gdy widzę uśmiech na Ich twarzach, to czuję gdzieś tam w środku, że jestem naprawdę szczęśliwa. Oni odkryli przede mną całe nowe światy wrażliwości, potrzeb, zdumiewającego piękna. Zauważyłam, że jestem szczęśliwa, gdy mogę Im być w czymkolwiek potrzebna. Po kilku latach doszłam nawet do tego, że pomagam Im po to, by zrobić coś ważnego dla siebie, by poczuć szczęście. Może to jakoś dziwnie brzmi. Ale to prawda!

Ważne spotkania i chwile

Mam jeszcze jedno szczęście. Przez całe prawie życie spotykam wspaniałych ludzi. Są wśród nich wielcy aktorzy, poeci, pisarze, muzycy, wokaliści, reżyserzy, filozofowie, ale też nikomu nieznane, proste i niezwykłe zwyczajne osoby. Kolekcjonuję spotkania, rozmowy z nimi. Pamiętam wiele ich mądrych słów, a chwile spędzone z nimi to prawdziwe chwile szczęścia. Nie wiem, dlaczego tak ważne są dla człowieka te pozornie mało istotne momenty; dlaczego obiad z Czesławem Miłoszem na moim tarasiku w Rząsce i rozmowa o kotach i drzewach powraca do mnie przez wiele lat w najmniej oczekiwanych momentach, wspomnienia rozmów z Jurkiem Bińczyckim podczas grzybobrania w lasach gdzie kręciliśmy „Znachora”, spotkania z Janem Kottem, chwile z Władysławem Hańczą, każda praca z Gustawem Holoubkiem, ale też bajania starej babuleńki z Drogini czy spotkania w szpitalu z nieżyjącym rozmówcą z programu „Spotkajmy się” chorym na mukowiscydozę pamiętam jakby były przed godziną. Tak samo krótka zaduma przed „Słonecznikami” Van Gogha , obraz rozgwieżdżonego nieba sierpniowego czy wielkiej migracji zwierząt w Kenii, spektakl w teatrze czy dobry film dziwnie odmienia moje życie. Jakie to szczęście, że nauczyłam się kolekcjonować te skarby. Dzięki takim zbiorom pamięci czuję się szczęśliwa. Już na zawsze. W dodatku nauczyłam moją pamięć zapominać rzeczy złe i tragiczne, tak zapominać, by je znać ale by nie bolały i nie wywoływały nienawiści, żądzy zemsty i pryszczy złości na twarzy.

Praca

Gdy zastanawiam się, kiedy i gdzie czuję się naprawdę szczęśliwa, to niezmiennie od czterdziestu kilku lat myślę o scenie i teatrze. Tak. Tam czuję się bezpiecznie, na swoim miejscu – to jest mój azyl. Tu przeżyłam chwile największej radości, największego napięcia, największego szczęścia, wzruszenia, wolności. Tu czuję się potrzebna przez tyle lat! Na scenie słyszę oklaski, które sprawiają, że serce nie pęka z wysiłku i ogarnia mnie chwila szczęścia. Już w Biblii napisane jest, że człowiek tym różni się od innych istot, że może się cieszyć z pracy swojej. Adam z Ewą zgrzeszyli kiedyś w Raju i sprawili, że musimy pracować w pocie czoła. Jakież to szczęście, gdy praca daje ci satysfakcje, sprawia przyjemność. Mnie sprawia ogromną. Jestem więc szczęściarą.. O szczęściu mogłabym pisać godzinami. Pracuje nad nim całe życie, prowokuję je, walczę o nie, staram się na nie zasłużyć, uczę się dostrzegać je w małych rzeczach, w ludziach, w tym, co dokoła. Im więcej lat mija, tym wyraźniej widzę, że jestem wybrańcem losu . Zdaję sobie z tego sprawę i coraz częściej się uśmiecham. Życie jest jedno i piękne. Moim obowiązkiem i każdego człowieka jest być szczęśliwym. I wiem, jak dużo zależy ode mnie. Bo szczęście tak naprawdę mam w sobie. Muszę je tylko wydobyć na światło dzienne… a to, co mnie spotyka daje mi szansę, by je w sobie odnaleźć. Teraz mi siedzi przy komputerze czarny kocur Haszysz i udaje myszkę. Mruczy, widać jest szczęśliwy. Od niego też się uczę szczęścia.

Anna Dymna

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Dymna

komentarze (0)

_