W najbliższą niedzielę odbędzie się 24. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Polacy na Wyspach zaangażują się w kwestę zainicjowaną przez Jurka Owsiaka po raz czternasty.
Historia Orkiestry w Wielkiej Brytanii to sinusoida wzlotów i upadków. Ostatnie lata zdominowały imprezy organizowane przez Hurricane of Hearts w londyńskiej Scali. A kto pamięta pierwszy finał w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym? Lub ten w edynburskim Klubie Stowarzyszenia Polskich Kombatantów? Te wydarzenia pokazały dobitnie, że współpraca pomiędzy organizacjami różnych generacji Polaków na Wyspach jest możliwa, choć niełatwa.
Pierwszy raz zbiórka została zorganizowana w 2002 roku w parafii na Devonii, ale finał z prawdziwego zdarzenia miał miejsce rok później. Sukces wydarzenia zorganizowanego zaskoczył wszystkich. „Sprawność organizacji imprezy zrobiły ogromne wrażenie na wszystkich stałych bywalcach POSK-u, przedstawicielach starszego pokolenia emigracji oraz polskich władzach dyplomatycznych,” napisał w komentarzu redakcyjnym „Dziennik Polski”. „To najlepsza okazja, aby zintegrować oba środowiska młodych Polaków, którzy udowodnili swoje zdolności oraz starszego pokolenia emigracji, które czasem w młodych nie wierzy,” zaznaczyła prezydentowa Karolina Kaczorowska. Polonia Aid Foundation Trust udostępnił swoje konta do przekazania zebranych pieniędzy do ojczyzny a w ambasadzie odbyło się uroczyste przekazanie czeku. Polski Londyn rozpierała duma i pojawiło się światełko nadziei na znalezienie porozumienia pomiędzy młodymi przybyszami z kraju, a nestorami emigracji.
W następnym roku Orkiestra spadła z wysokiego konia. „Cała para poszła w gwizdek, a moi przyjaciele z zespołu Karpaty prosili mnie: Andrzej, nie proś nas więcej o występ na tej imprezie,” pisał Jędrek Śpiwok na łamach „Dziennika Polskiego”. Organizatorzy nie dogadali się z władzami POSK-u i finał odbył się w ratuszu na Acton. Mało znane miejsce, impreza biletowana, a także rozproszenie Polaków, którzy częściowo udali się jak w roku poprzednim do POSK-u – to wszystko spowodowało, że frekwencja nie dopisała. Co przełożyło się na wynik finansowy, który może nie był taki zły, ale po odjęciu wszystkich kosztów okazał się mizerny.
W wyniku tych perturbacji Orkiestra w Londynie ucichła na kilka lat. Ale jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać inicjatywy poza stolicą Anglii. Finał WOŚP doczekał się hucznych obchodów w Szkocji, m.in. w Edynburgu. W 2009 roku kryzys finansowy dosięgnął nawet Jurka Owsiaka. „Trzeba powiedzieć jasno – z roku na rok Wielka Orkiestra na Wyspach zjeżdża po równi pochyłej. Sztaby udało się zorganizować tylko w kilku miastach” – pisał Tomasz Ziemba. Ale już rok później po raz pierwszy trzy organizacje polonijne (Poland Street, Polish Professionals in London i Polish City Club) zaangażowały się w jeden projekt. Od tego momentu palmę pierwszeństwa przejęli młodzi. W 2011 roku do organizacji finałów włączyła się dynamiczna Dagmara Chmielewska z Hurricane of Hearts.
– Gdy zaczęłam organizować swoje akcje, które powoli zaczęły podobać się innym osobom zupełnie niezwiązanych z dotychczasowym światem typowych organizacji polonijnych – przyznaje. jednocześnie działaczka nie zapomina o tradycyjnych, patriotycznych wartościach i łączy swoje inicjatywy z rocznicami historycznych wydarzeń, m.in. z udziałem Polaków w Bitwie o Wielką Brytanię.
Wiedząc jak ważna w takich akcjach jest transparentność, Dagmara zaprosiła do współpracy księgowych i prawników.
–Dziś mamy już procedury, umowy, regulaminy oraz system, który usprawnia naszą pracę by była przede wszystkim transparentna, szybka i profesjonalna. Jest to możliwe głównie dzięki szkoleniom naszych wolontariuszy, zaangażowaniu firmy księgowej i transferu pieniędzy – tłumaczy prezes HoH.
Ale Orkiestra obecnie to nie tylko Londyn. W Całej Wielkiej Brytanii zawiązało się 18 sztabów, m.in. w Yorku.
– Gramy drugi raz, rok temu uzbieraliśmy ponad 7 tys. zł, mamy stałą grupę ludzi, która pojawia się na naszych imprezach, nikogo nie trzeba przekonywać o celowości takiej imprezy. Nie współpracujemy z nikim, York jest małym miastem, ale sami sobie dajemy radę – podkreśla Paweł Ptaszyński.
Adrian Wieteska z Luton nie ukrywa, że na początku miał obawy, co do frekwencji oraz do hojności naszych gości. Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie.
– Nie było momentu, w którym nasz lokal nie byłby zapełniony po brzegi. Z czasem zmieniliśmy profil imprezy i zakończyliśmy zabawy dla dzieci. Zmieniła się też widownia. Dorośli goście naszego finału dopisali równie tłumnie jak najmłodsi. W zeszłym roku to 3782,58 funtów – mówi szef sztabu dodając, że współpracuje ze sztabem w Londynie i to na jego rzecz odbywa się kwesta.
Szefem sztabu w Edynburgu jest studentka Zuzanna Feliszek. Zajmuje się po raz pierwszy w swoim życiu.
– Wszystko jest dla mnie nowe, dopiero co poznaję wszystkie zasady jak to działa. Niemniej jednak świetnie się przy tym bawię, jest trochę stresu, ale moi przyjaciele, harcerze z 3 RDH „Nieprzemakalni” w Edynburgu oraz studenci z University of Edinburgh Polish Society naprawdę bardzo mi pomagają – akcentuje. Niestety z innymi sztabami nie udało się nawiązać współpracy, ale nie wyklucza tego w przyszłym roku.
Barbara Byczkowska z Manchesteru prowadzi kwestę od 2012 roku.
Mamy bardzo dobre kontakty z Londynem i niezwykle sobie chwalą współpracę z Dagmarą. Do tego współpracujemy z tutejszymi lokalnymi mediami i silą społeczna, czyli polska audycja Polish Show i Manchesterowcy Bazar. Dają duże wsparcie i „kopa” do działania. Jak człowiek opada z sił wie, że może walczyć dalej – uśmiecha się.
Wygląda na to, że obecnie przyszłość Orkiestry na Wyspach jest niezagrożona. Słuchając entuzjastycznych wypowiedzi młodych, pełnych energii ludzi, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w tym koncercie brakuje głosu starszych organizacji emigracyjnych. Czy poczuli się już niepotrzebni ,czy zwolnieni z obowiązku – trudno stwierdzić. A może czekają, aż ktoś zapuka do ich drzwi i zaprosi do współpracy? Być może warto też zastanowić się nad lepszą koordynacją działań w różnych częściach Zjednoczonego Królestwa. Tak, aby orkiestra łączyła jeszcze więcej serc.
Magdalena Grzymkowska