Koncert na rzecz Polskiej Fundacji Kulturalnej:
To była prawdziwa muzyczna uczta – powiedział ambasador Witold Sobków, gdy tylko ucichły brawa po piątkowym występie Ewy Osińskiej w ambasadzie polskiej w Londynie. Pianistka dała popis swojej wirtuozerii w ramach charytatywnego koncertu na rzecz Polskiej Fundacji Kulturalnej. Dochód z imprezy został przeznaczony na projekt drugi etap digitalizacji archiwum „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”.
Ale zanim artystka puściła palce w ruch, ambasador przybliżył po krótce historię powstałej w 1950 roku fundacji, która, o czym niekiedy się zapomina, zajmowała się nie tylko wydawaniem „Dziennika” i „Tygodnia Polskiego”.
– Prowadząc działalność wydawniczą od roku 1963, PFK opublikowała ponad 500 tytułów książek – przypomniał ambasador w swoim wstępnym przemówieniu.– Zadaniem PFK było od początku upowszechnianie słowa polskiego przez publikację czasopism i książek. Gdy ukazała się pierwsza seria książek broszurowych, gen. Władysław Anders, pierwszy prezes Fundacji, powiedział: „Gdy kraj skazany jest na to, co wydają tam na rozkaz, popieranie wolnej twórczości to ważne zadanie” – dodał.
Z wraz z rozwojem nowych technologii kolejnym wyzwaniem i etapem działalności PFK stało się utworzenia cyfrowego archiwum „Dziennika”.
– Na przestrzeni lat liczne polskie i brytyjskie instytucje, organizacje i osoby prywatne zwracały się do redakcji „Dziennika” z zapytaniami badawczymi dotyczącymi społeczności polskiej – jej życia politycznego, społecznego i kulturalnego. „Dziennik” od początku swego istnienia służył również jako bezcenne źródło badań dla rodzin, które poszukiwały informacji o swoich bliskich. Digitalizacja archiwum ułatwi te wszystkie działania – w pierwszej kolejności zabezpieczając cenne zbiorów archiwalnych w formie cyfrowej. A docelowo – udostępniając materiały online – mówił ambasador, podkreślając, że dla niego ten projekt jest szczególnie cennym wkładem w działania na rzecz zachowania dziedzictwa narodowego i kultywowania pamięci o dokonaniach Polaków, którym przyszło żyć na obczyźnie.
Pierwszy etap tego ambitnego przedsięwzięcia został zakończony. 188 tysięcy 464 pliki – tyle liczy dotychczasowy zbiór skanów niezwykłego 75-letniego wycinka historii. Ta liczba robi wrażenie. Jednak aby ten imponujące archiwum stało się użyteczne dla osób poszukujących informacji na temat polskiej społeczności na Wyspach, potrzebne są fundusze.
– Pani Ewa Osińska zgodziła się dać ten recital wolontaryjnie, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni – akcentował Tadeusz Potworowski, prezes Polskiej Fundacji Kulturalnej, który przywołał także słowa artystki na temat jej muzycznego powołania: „W muzyce najważniejsze są emocje, które za sobą pociąga.”
I tych emocji podczas koncertu nie brakowało. Od pierwszych nut poloneza cis-moll Fryderyka Chopina, gmach przy Portland Place wypełnił się nastrojem melancholii z odrobiną dramatyzmu. Potem przyszedł czas na Impromptu As-dur op. 29, energiczny, nieco śpieszny utwór, uznawany za jeden z najtrudniejszych dzieł polskiego kompozytora. Artystka z tym zadaniem poradziła sobie bezbłędnie. Następnie popłynął mazurek b-moll, zdaniem Ferdynanda Hoesicka „skończone arcydzieło”. Niektórzy nazywają go „Rubinsteinowskim”,ponieważ z wielkim upodobaniem grywał go Antoni Rubinstein. W tym dziele przeplatają się ze sobą melodie kujawiaka, scherzanda, a nawet walca. Utwór na pozór ludowy ma w sobie wiele nostalgicznej liryki, tak bardzo bliskiej emigranckim sercom. Nie zabrało też klasycznych walców, jednak ukoronowaniem występu było, cytując Mieczysława Tomaszewskiego, „fortepianowe piorunowanie”, czyli Scherzo h-moll. Utwór, przez londyńskiego wydawcę nazywany „Ucztą piekielną”, jest tak pełen namiętności i demonizmu, że jakbym głosem z innego świata jest motyw zaczerpnięty z kolędowej kołysanki „Lulajże Jezuniu.” Czuć w nim jak silne emocje targały kompozytorem w trakcie pisania, a w rozedrganych tonach słychać jego słowa: „Przeklinam chwilę wyjazdu… Wszystko, com dotychczas widział za granicą, zdaje mi się nieznośne i tylko mi wzdychać każe do domu, do tych błogich chwil, których cenić nie umiałem…” Obserwując twarze zasłuchanych gości, nie można było nie zauważyć ich szczerego wzruszenia.
– Ewę Osińską znam od wielu lat i jestem szczególnie wdzięczny za jej występ, ponieważ pianistka nie bywa często w Wielkiej Brytanii – zaznaczył ambasador Sobków.
– Jak zawsze w Londynie spędziłam miły czas w przyjaznej atmosferze przyjaciół, rodziny i miłośników muzyki Chopina – przyznała sama artystka, która na Wyspy przyjechała prosto z Paryża.
Ambasadorowi wtórowali inni uczestnicy wieczoru.
– Cały czas jestem pod wrażeniem koncertu – mówiła Małgorzata Ochocińska, marketing manager LycaMobile. – Ten wieczór jest dowodem na to, że Chopin nigdy nie wychodzi z mody – przekonywała.
– W tym występie czuć było rękę mistrza. Ewa Osińska to artystka na najwyższym poziomie – powiedziała Barbara Bakst, zwracając uwagę na zdjęcie umieszczone w programie recitalu, na których Ewa Osińska pozowała ze światowej sławy dyrygentem Jerzym Maksymiukiem. – Rozpiera mnie duma, ponieważ oboje są uczniami mojego męża – zauważyła.
Dla niektórych z obecnych to była pierwsza wizyta w ambasadzie.
– Przyjemnie było gościć w tych wytwornych wnętrzach. W takim otoczeniu zupełnie inaczej odbiera się muzykę. To było również bardzo wzbogacające dowiedzieć się nieco o Polskiej Fundacji Kulturalnej i jej projekcie digitalizacji – tłumaczył angielski prawnik Nick Inge.
Podczas wykwintnej kolacji po koncercie był czas, na rozmowy nie tylko o muzyce, ale też o historii, a także przyszłości polskiej społeczności na Wyspach.
– Na barkach zarządu Polskiej Fundacji Kulturalnej oraz redakcji „Dziennika”, a teraz „Tygodnia Polskiego” ciąży olbrzymia odpowiedzialność za podtrzymywanie pamięci o polskich bohaterach, którzy żyli w Zjednoczonym Królestwie, co zasługuje na najwyższe uznanie. I na wsparcie tej idei zespół PFK zawsze może liczyć – deklarował wice ambasador Dariusz Łaska.
Magdalena Grzymkowska